Dokonali cudu, bo chcieli bardziej. Jak Kuzbass zdetronizował wielki Zenit

WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na zdjęciu: Kuzbass Kemerowo
WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na zdjęciu: Kuzbass Kemerowo

Nie mają najwięcej pieniędzy w lidze, ale płacą na czas, inwestują w zawodników i są cierpliwi. I nie boją się ryzyka. Historia Kuzbassu Kemerowo, pogromcy wielkiego Zenitu Kazań, to żadna bajka o Kopciuszku, tylko recepta na sukces.

W tym artykule dowiesz się o:

- Oni mocniej pragnęli zostać mistrzami, niż my. Zwycięża ten, kto jest bardziej głodny - tak Władimir Alekno skomentował wygraną Kuzbassu Kemerowo z Zenitem Kazań w finale mistrzostw Rosji. Oczywiście miał na myśli głód sukcesu, ale faktem jest, że w Kemerowie nie karmią zawodników tak, jak w Kazaniu. Ani nawet tak, jak w Sankt Petersburu, Nowosybirsku, Moskwie i Nowym Urengoju. Jeśli chodzi o finanse drużyny z tych miast są z przodu, ale to biedniejszy Kuzbass zostawił wszystkich w tyle i sprawił największą sensację w historii rosyjskiej ligi. Nie pieniądze dały mu złoty medal. Zaczęło się od dalekowzrocznej i cierpliwej polityki kadrowej.

Stabilizacja kadrowa i sponsorska

Kuzbass Kemerowo powstał 11 lat temu. Do tego roku nie miał na koncie żadnego medalu i chociaż przewijali się tam tacy gracze jak David Lee, Paweł Moroz, czy Sebastian Schwarz, to do pierwszego sukcesu drużyna nie doszła dzięki nagłemu dopływowi gotówki i sprowadzeniu wielkich nazwisk, ale wskutek przemyślanych ruchów kadrowych. Od kilku lat zespół jest komponowany wspólnie z menedżerem, dyrektorem sportowym i trenerem, co nie zawsze, też w polskiej lidze, jest oczywiste. Finanse nie pozwalały sięgać po topowych graczy, więc klub skupił się na kupowaniu utalentowanych siatkarzy i tym, by w Kuzbassie pokazali swoje możliwości.

W przeciwieństwie do większości klubów, zwłaszcza tych z topu, Kuzbass postanowił podpisywać z graczami kontrakty długoterminowe, aby trzon zespołu był stały. Nie zamierzano też przepłacać. - W Superlidze nie ma czegoś takiego jak limit wynagrodzeń, ale u nas jest - zdradził w rozmowie z kazańskim dziennikarzem Ałmazem Chairowem dyrektor sportowy Kuzbassu Siergiej Łomako. - W przeciwieństwie do najlepszych klubów, nie możemy oferować olbrzymich kontraktów, ale jesteśmy stabilni. Dzięki naszemu sponsorowi nie mamy opóźnień w pensjach. Wszystko jest wypłacane na czas, a dla graczy taka stabilność jest ważna - podkreśla.

ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" #31: Askham nazwał Materlę tchórzem, Polak wyjaśnia nieporozumienie

W Kuzbassie funkcjonuje też bonusowy system, który polega na wypłacaniu graczom dodatkowej premii za awans do pierwszej czwórki i wyższe lokaty. Parę dodatkowych rubli można też dorobić dzięki osiągnięciom indywidualnym, np. wysokiej lokacie w rankingach indywidualnych. Głównym sponsorem klubu jest holding SDS - jedna z najważniejszych firm w Kuzbassie. Należą do niej m. in. kopalnie węgla, zakłady chemiczne, budowy maszyn, przedsiębiorstwa energetyczne, firmy budowlane. Logo wywodzących się z niej SDS-Azot (jeden z największych producentów nawozów azotowych w Rosji) i SDS-Ugol (jeden z trzech największych producentów węgla w kraju) zajmują największą powierzchnię na koszulkach siatkarzy z Kemrowa, a ten klub jak żaden inny w lidze rosyjskiej przykłada wagę do wartości reklamowej powierzchni na strojach meczowych. Nic dziwnego, że w mistrzowskim sezonie zawodnicy przebierali się częściej niż koledzy z innych drużyn, praktycznie każdy miesiąc zaczynali w innych strojach, również w Pucharze CEV, byle tylko sponsor był zadowolony.

Ryzyko

W roku 2016 trenerem Kuzbassu Kemerowo został Tuomas Sammelvuo. Jakie było zdziwienie, kiedy po kilku miesiącach pracy klub zdecydował się podsunąć mu do podpisania 5-letni kontrakt. Wielu było zdania, że to wielkie ryzyko, bo Fin nie miał na koncie trenerskich sukcesów, a w pierwszym sezonie zajął z Kuzbassem 7. miejsce. Jednak ryzyko opłaciło się. Rok później drużyna była już czwarta, a kilka dni temu Fin został głównym autorem największej sensacji w historii Superligi doprowadzając Kuzbass do mistrzowskiego tytułu, a w międzyczasie zdążył jeszcze zostać trenerem reprezentacji Rosji. Władzom klubu absolutnie nie przeszkadza, że Sammelvuo będzie łączył dwie funkcje, zresztą, tak było za czasów, kiedy prowadził kadrę Finlandii.

- Przede wszystkim urzekła nas jego ogromna miłość do siatkówki i ciężkiej pracy. Profesjonalizm i energia - tłumaczył w wywiadzie dla Biznes Online Siergiej Łomako, dyrektor sportowy klubu. - Jest świetnym psychologiem, a kiedy grał w rosyjskiej lidze miał okazję poznać naszą kulturę i język, w którym potrafi nawet pisać i posługuje się nim podczas treningów.

W Kemerowie Tuomas Sammelvuo nie tylko nauczył się dobrze języka rosyjskiego, ale przede wszystkim znalazł wspólny język z graczami. Jest dla nich nie tylko trenerem, też psychologiem. Siatkarze podkreślają, że świetna atmosfera to głównie jego zasługa i mają z nim doskonały kontakt, a Fin ma w sobie rzadki dar wydobywania z nich tego, co najlepsze. - Przed samym finałem wiedzieliśmy, że nikt w nas nie wierzy. Dokonaliśmy cudu, ale musimy pozostać skromni, starać się być coraz lepszymi, a rezultat sam przyjdzie - mówił Sammelvuo po zwycięstwie nad Zenitem Kazań. - Gdyby mi ktoś powiedział na początku sezonu, że to się tak skończy, nigdy bym nie uwierzył. Najbardziej jestem zadowolony z tego, że nie stawialiśmy sobie wielkich celów, po prostu codziennie pracowaliśmy i graliśmy w siatkówkę - mówił Fin po wywalczeniu złota.

Niechciani

Trzy lata temu Zenit Kazań wypożyczył do Kemerowa Wiktora Poletajewa. Najlepszy siatkarz tegorocznego sezonu Superligi miał wtedy 21 lat, a na koncie złote medale mistrzostw Rosji i wygrane w Lidze Mistrzów. Miał więcej tytułów niż rozegranych meczów. W pierwszym zespole Zenitu Kazań występował od 2013. W ciągu trzech lat był zawsze tylko rezerwowym. W takim klubie, z takimi zawodnikami i celami jak Zenit Poletajew mógł jedynie "szlifować" ławki podczas większości spotkań, bo nikomu przecież nie przyszłoby do głowy żeby wstawić do szóstki młodego chłopca zamiast Maksima Michajłowa.

Latem 2016 roku Poletajew na własne życzenie został wypożyczony do Kuzbassu Kemerowo. - Idąc do Kemerowa nie robiłem wielkich planów. Przyjechałem tutaj z ogromną chęcią gry i nastawiony na ciężką pracę, tak aby przynieść korzyść zespołowi. W Zenicie wchodziłem jedynie na krótkie zmiany, brałem udział tylko we fragmentach gry i nie miałem prawa do błędu. Przeżywałem wszystkie pomyłki i traciłem pewność siebie, kiedy schodziłem szybko z boiska, a potem bałem się, że znów zawiodę. W Kuzbassie jest inaczej. Kiedy popełnię błąd to natychmiast mam szansę go naprawić. Tak jest mi o wiele łatwiej z psychologicznego punktu widzenia - tłumaczył chęć odejścia z Zenitu.

Trzy lata później wręcz upokorzył wielki Zenit w finale Superligi: został głównym bohaterem serii, zdobywając 84 punkty w czterech meczach. Zresztą, cały sezon miał znakomity. Średnia 5,38 pkt w secie, 53 procent skuteczności w ataku, a więcej asów na koncie miał od niego tylko Georg Grozer. Poletajew już nie jest Golden Boyem, jak go nazywano przez lata. W Kemerowie stał się liderem, pokazał, że może być najlepszy nie tylko na treningu, ale i podczas prawdziwego meczu, kiedy stawka jest bardzo duża i musi szybko dokonać odpowiedniego wyboru. Skończył się też jego okres wypożyczenia i może w pełni samodzielnie decydować o swojej przyszłości.

Ale Kuzbass to nie tylko Poletajew. - W każdej drużynie atakujący jest główną siłą w ataku, ale spójrzcie chociażby na ostatni mecz z Zenitem - mówił po finale Igor Kobzar. - Tak, Wiktor wziął na siebie ciężar w ataku, ale ważne punkty zdobyli środkowi Inal Tawasijew i Dmytro Paszycki, co pomogło nam uciec z wynikiem. A w czwartym secie, gdy się zaciął, decydujące piłki należały też do Antona Karpuchowa i Jarosława Podlesnycha. Mamy zróżnicowany atak, chociaż Wiktor jest zdecydowanie liderem zespołu - tłumaczył rozgrywający.

Właśnie Igor Kobzar był kolejnym siatkarzem, którego ławka w Kazaniu zaczęła mocno ugniatać, chociaż był moment, kiedy prowadził grę zespołu. Jednak 28-letni rozgrywający bezustannie walczył tam o pierwszą szóstkę. A to z Maroufem, a to z Aleksandrem Butko. I chociaż wiele razy ratował wielki klub zmieniając na boisku bardziej utytułowanych kolegów w ważnych meczach, to jednak nigdy nie był tam prawdziwym numerem jeden.

- Od dawna negocjowaliśmy z Igorem. Chciałem go mieć w drużynie już w 2013 roku, kiedy opuścił Surgut, ale wybrał Kazań. Myślę, że dokonał właściwego wyboru. W Kazaniu zdobył wspaniałe doświadczenie - mówi dyrektor sportowy Kuzbassu Siergiej Łomako. - Lubię emocjonalność i charyzmę Kobzara. To jak potrafił podrażnić rywala i jednocześnie wyzwolić chęć walki w kolegach z drużyny.

Trochę mniej są tym zachwyceni przeciwnicy, a nawet siatkarze grający z nim w jednym zespole. Matthew Anderson w pożegnalnym wywiadzie dla Biznes Online przyznał, że Kobzar często po prostu go denerwował. Amerykanin nie tylko nie mógł zrozumieć jego emocjonalnych reakcji, tego, że urządza sobie przebieżki po udanej akcji po boisku, ale też jego zachowania na treningu. Anderson powiedział, że Kobzar każdą gierkę traktuje jak walkę na śmierć i życie.

Kiedy dwa lata temu Igor Kobzar postanowił odejść z Zenitu, ten walki o niego nie podjął. Również ówczesny trener Sbornej Siergiej Szlapnikow nie widział dla niego miejsca w reprezentacji. Co prawda, podczas ubiegłorocznej Ligi Narodów rozgrywający był nawet kapitanem i grał w pierwszej szóstce, ale tylko dlatego, że inni mieli kontuzje. Kiedy wrócił Dmitrij Kowalew, Aleksander Butko i Siergiej Grankin trener rozstał się z nim bez żalu. Jak Alekno w Kazaniu.

Znikąd

Kolejny bohater Kuzbassu trafił do Rosji z Polski, gdzie też nikt nie rozdzierał szat po jego odejściu. Mówiono, że w Asseco Resovii Rzeszów nie radzi sobie z presją, że w Treflu Gdańsk nie pokazuje tego, co w Cuprum Lubin. W Rosji  Dmytro Paszycki poradził sobie ze wszystkim i pokazał, na co go stać. Od początku trafił do czołówki blokujących ligi, znalazł wspólny język z Kobzarem i trenerem Sammelvuo. Jest jednym z liderów drużyny i tak bardzo spodobało mu się w Rosji, że oficjalnie stara się już o pozyskanie obywatelstwa. Wiele zespołowi daje też drugi środkowy Inał Tawasijew, wyciągnięty przez Kuzbass z siatkarskiego niebytu, dokładnie z Jarosławia, który był wówczas na wylocie z Superligi.

Z jeszcze większej czarnej dziury trafił tam podstawowy przyjmujący Anton Karpuchow. Jeszcze jako 26-latek występował w lidze B w drużynie ze Smoleńska, by przenieść się do Samotłora Niżniewartowsk, outsidera Superligi. Na tle kolegów prezentował się tam jak mercedes wśród maluchów. Nic dziwnego, że został błyskawicznie zauważony przez lepsze kluby i szybko stamtąd wyjechał, w 2015 podpisał kontrakt z Kuzbassem, a w zeszłym roku grał nawet w reprezentacji.

Drugi podstawowy przyjmujący Jarosław Podlesnych jeszcze cztery lata temu był rozgrywającym i dopiero od sezonu 2015/216 przekwalifikował się na inną pozycję. To właśnie on zdobył decydujące o mistrzostwie oczko w czwartym meczu z Zenitem, ale sukces świętował bardzo spokojnie: nie uczcił tego nawet lampką szampana, bo alkoholu nie pije. Nigdy nie miał w ustach ani kropli.

Teraz przed nim debiut w reprezentacji, razem z Karpouchowem znaleźli się w kadrze Rosji na ten sezon reprezentacyjny. Powołanie, tyle że do zespołu Finlandii, dostał też tradycyjnie libero Kuzbassu Lauri Kerminen, od czterech sezonów czołowa postać w zespole. Dziś już nikt w Kemerowie nie żałuje, że kilka lat temu postawiono właśnie na niego, a nie na Erika Shoji.

Co dalej

Sezon 2018/2019 to nie był dla Kuzbassu jedynie miód i orzeszki. Najpierw przyszło wielkie rozczarowanie. W półfinale pucharu CEV zaliczył bolesną porażkę z Galatasarayem Stambuł: pierwszy mecz wygrał 3:1, a w rewanżu prowadził 1:0. I wtedy zaczęła się katastrofa, Rosjanie dali sobie wyrwać cztery kolejne partie i trofeum zostało w Turcji. W klubie nie szukano winnych, tylko jeszcze mocniej wzięto się do pracy. Efektem było 2. miejsce po sezonie zasadniczym w Superlidze i złoto wywalczone w play-off. W przyszłym sezonie Kuzbass nie będzie miał szansy zrehabilitować się za turecką wpadkę: po puchar CEV nie sięgnie na pewno, bo wystąpi w najważniejszych rozgrywkach klubowych, czyli Lidze Mistrzów. Na kilka miesięcy przed kolejną edycją Kuzbass nie wie jednak nawet, gdzie dane mu będzie występować podczas meczów w Rosji: hala w Kemerowie mieści jedynie dwa tysiące kibiców, a CEV wymaga pojemności o tysiąc większej. Najprawdopodobniej więc mistrzowie Rosji będą musieli podejmować gości w innej hali.

Źródło artykułu: