Spotkanie USA z Brazylią zainaugurowało turniej Ligi Narodów w Katowicach. Oba zespoły nie stawiły się w Polsce w najsilniejszych składach, choć bliżej do tego było Canarinhos, w związku z tym to oni byli faworytami piątkowej potyczki.
Amerykanie nie muszą jednak od początku za wszelką cenę wygrywać, bowiem po raz pierwszy to oni będą gospodarzami turnieju finałowego i mają zapewniony udział w nim. Trener John Speraw pozwolił więc odpocząć kilku kluczowym zawodnikom. Zapowiedział, że część powróci dopiero wtedy, kiedy Amerykanie będą rozgrywać turniej przed własną publicznością.
Ciekawostką był fakt, że Brazylijczyków w tym spotkaniu prowadził Marcelo Fronckowiak, asystent Renana Dal Zotto, który wciąż odbywał karę czterech meczów zawieszenia za zachowanie podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata.
Czytaj też:
-> Igor Kolaković przesłał wiadomość do Michała Kubiaka
-> Liga Narodów. Michał Kaczmarczyk: Czego mają bać się mistrzowie (felieton)
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Reprezentacja Polski wraca do walki o Euro 2020. "Brzęczek będzie chciał coś udowodnić"
Bardzo dobrze premierową partię rozpoczęli Amerykanie, byli cierpliwi i dokładni, wykorzystując problemy ze zgraniem z rozgrywającym Brazylijczyków. Odskoczyli szybko na cztery punkty, ale w końcu sami zaczęli się mylić. Kiedy rozegrał się Lucarelli, do remisu pozostał już tylko jeden krok. Siatkarze z USA dopiero prowadzenie stracili przy stanie 16:16.
Od tej pory wzrosło tempo spotkania, a kibice mogli oglądać jeszcze więcej efektownych akcji. W końcu jednak debiutujący w rozgrywkach Kyle Ensing wyrzucił atak w aut i tak zakończył się set.
Po zmianie stron i krótkiej przerwie w grze wydawało się, że Brazylijczycy pójdą za ciosem, ale Amerykanie uruchomili zagrywkę i blok. Ponownie wszystko się wyrównało.
Podopieczni Johna Sperowa dwoili się i troili, by ich wysiłki nie poszły na marne, wychodziło jednak niedoświadczenie w pewnych momentach, szczególnie kiedy po drugiej stronie Wallace absolutnie nic sobie nie robił z poczynań rywali. Nie pomagał też Taylor Sander, dla którego takie spotkania nie były niczym nowym. Zupełnie pogubili się w końcówce, pozwalając Brazylii na podwyższenie prowadzenia.
Trzecia partia była podobna do wcześniejszej. Brazylijczycy odskoczyli, a rywale rzucili się w szaleńczą pogoń. Punkt na 15:11 dla Brazylii kontuzją okupił Fernando Kreling. Rozgrywający upadł na parkiet, ale po chwili o własnych siłach opuścił boisko, a w jego miejscu pojawił się Thiago Pontes.
Canarinhos cały czas czuli na plecach oddech przeciwników, nawet na chwilę nie mogli zwolnić. Lucarelli zdobywał jednak kolejne punkty i Brazylijczycy zbliżali się do zamknięcia spotkania, przyjmujący doprowadził swoim atakiem do meczbola. Kyle Russell wybronił pierwszego z nich, ale przy drugim Amerykanie nie mieli już szans.
W sobotę Brazylijczycy zagrają z Australijczykami, a reprezentacja USA będzie rywalem Biało-Czerwonych. Ostatniego dnia kadra Polski zmierzy się z Canarinhos.
USA - Brazylia 0:3 (22:25, 22:25, 23:25)
USA: Sander, Jendryk, Ensing, Stahl, Defalco, Tuaniga, E. Shoji (libero) oraz Ma'a, Russell.
Brazylia: Isac, Kreling, Wallace, Douglas Souza, Lucas, Lucarelli, Maique (libero) oraz Thales (libero), Alan, Flavio, Thiago.