Polskie zawodniczki zapewniły sobie awans do turnieju finałowego Ligi Narodów Kobiet jeszcze przed ostatnim spotkaniem fazy interkontynentalnej. Biało-Czerwone najpierw pokonały Japonię 3:1, a dzień później po pełnym zwrotów akcji pojedynku okazały się lepsze od Dominikany, wygrywając 3:2. Korzystne rezultaty innych meczów pozwoliły podopiecznym Jacka Nawrockiego cieszyć się z awansu do Final Six.
- Były to bardzo trudne spotkania. Przede wszystkim trzeba się cieszyć z tego, że dziewczyny nie pękły, bowiem ciężar tych spotkań był bardzo duży. Za wygrane trudne końcówki w meczu z Japonią i szczególnie tym z Dominikaną należą się dla nich wielkie brawa. Cały zespół pokazał niesamowity charakter w kluczowych momentach - rozpoczęła Joanna Kaczor w rozmowie dla WP SportoweFakty.
W rywalizacji z Koreą Południową szkoleniowiec kadry Polski dokonał zmian w podstawowym składzie. Tą najistotniejszą było wprowadzenie na pozycję atakującej Magdaleny Stysiak, która we wcześniejszych spotkaniach grała na przyjęciu. Dla 18-latki nie był to jednak udany występ.
ZOBACZ WIDEO Vital Heynen śpiewał hymn Polski razem z kibicami. "Polacy są bardzo bystrzy! Publiczność w spodku była MVP meczu"
- Dla zawodniczki jest to niezbyt komfortowa sytuacja. Pamiętam ze swoich występów klubowych i reprezentacyjnych, że byłam przestawiana na przyjęcie. Jest to pozycja, która wymaga więcej sprawności motorycznej, jeśli chodzi o przejście z defensywy do ofensywy. Magda od kilku miesięcy trenuje na tej pozycji i naprawdę nie jest łatwo z dnia na dzień zmienić swoje przyzwyczajenia. Z pewnością cieszyć może to, że więcej czasu na odpoczynek dostała Malwina Smarzek, gdyż jej dobra dyspozycja będzie nam bardzo potrzebna podczas Final Six. Trzeba powiedzieć szczerze, że na ten moment gra Biało-Czerwonych opiera się głównie na skuteczności naszej podstawowej atakującej. Bez niej trudno będzie liczyć na dobre wyniki - mówiła była reprezentantka Polski.
Polskie siatkarki zakończyły fazę grupową Ligi Narodów 2019 z dorobkiem dziewięciu zwycięstw i sześciu porażek. Zdaniem Joanny Kaczor przełomowym momentem dla naszej drużyny, był ubiegłoroczny sezon, w którym uwierzyły, że mogą walczyć z najlepszymi zespołami na świecie.
- Dziewczyny przystąpiły do tegorocznych rozgrywek bez żadnych kompleksów. Już w zeszłym roku pokazały, że mogą skutecznie walczyć ze światową czołówką. Według mnie nasze zawodniczki po cichu liczyły na awans do Final Six. Przede wszystkim wiedziały, że większość drużyn będzie odpuszczać te rozgrywki. To jednak nie umniejsza ich sukcesu. Wszystkie wykonywały fantastyczną pracę, pokazały w wielu spotkaniach niesamowity charakter i w pełni zasłużenie wywalczyły awans na turniej finałowy do Nankinu - kontynuowała Kaczor.
Biało-Czerwone wracają do grona sześciu najlepszych drużyn Ligi Narodów po dziewięciu latach. W 2010 roku Polki podczas Final Six World Grand Prix (odpowiednik obecnej Ligi Narodów) zajęły szóste miejsce. W rozgrywanym od 3 do 7 lipca turnieju w Nankinie, podopieczne Jacka Nawrockiego zmierzą się z reprezentacjami Brazylii oraz USA. Drugą grupę tworzą Chinki, Turczynki oraz Włoszki. Po dwie najlepsze ekipy awansują do półfinałów.
- Faworytem z pewnością nie będziemy, ale nie stoimy na straconej pozycji. Dla naszej drużyny będzie to bardzo cenny sprawdzian, bowiem dziewczyny po raz kolejny zagrają z najlepszymi zespołami na świecie. W kontekście zbliżającego się turnieju kwalifikacyjnego do IO w Tokio (2-4 sierpień 2019 r.) to znakomita okazja, aby poprawić pewne elementy i jeszcze lepiej przygotować się do najważniejszego etapu tego sezonu. Dziewczyny muszą się cieszyć każdym meczem podczas Final Six i zbierać kolejne cenne doświadczenie na przyszłość - zakończyła Joanna Kaczor.
Czytaj także:
- Wilfredo Leon w kadrze na nowej pozycji? Siatkarz zgłasza gotowość!
- Liga Narodów. Vital Heynen: Martwię się naszym atakiem. Tak samo, jak każdą inną pozycją
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)