Final Six Ligi Narodów. Sensacyjna wygrana Polski z Brazylią!

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski

Reprezentacja Polski sprawiła sporą niespodziankę, pokonując Brazylię w tie-breaku (3:2) podczas Final Six Ligi Narodów w Chicago. Niewiele jednak brakowało, by wszystko skończyło się w czterech setach.

W tym artykule dowiesz się o:

Brazylijczycy byli zdecydowanymi faworytami starcia, które inaugurowało zmagania w Chicago. Renan dal Zotto powołał najsilniejszy skład na czele z Bruno Rezende czy Ricardo Lucarellim. Polacy byli w całkowicie innej sytuacji. Najlepsi siatkarze szykują się do turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk, trenując w Zakopanem.

Vital Heynen na trzy godziny przed pierwszym gwizdkiem dopiero przyleciał do USA, by poprowadzić zespół w dwóch meczach grupowych. Dla tej grupy siatkarzy miało być to znakomite doświadczenie i próba sił. Równocześnie rywalizacja bez większej presji, bo reprezentacja Polski nie rzuciła wszystkiego na szalę, by wygrać w Lidze Narodów.

Czytaj też:
-> Final Six Ligi Narodów. Dominika Pawlik: Kolejny chytry plan Vitala Heynena. Lepszy niż w Lille (komentarz)
-> Final Six Ligi Narodów. Maciej Jarosz: Awans do "czwórki" będzie dużym sukcesem (terminarz)

Biało-Czerwoni rozpoczęli, nie oglądając się na to, kto jest po drugiej stronie siatki. Bez sentymentów, bez kompleksów. Grali przyjemną dla oka siatkówkę, a Brazylijczycy wydawali się być tym co najmniej zaskoczeni. Sprawiali wrażenie, jakby nie spodziewali się, że zagra przeciwko nim choćby Łukasz Kaczmarek, bo to właśnie atakujący zdobywał kolejne punkty, dzięki czemu Polacy wyszli na prowadzenie 5:1.

ZOBACZ WIDEO Potencjał siatkarskiej kadry jest ogromny? "Mamy na każdej pozycji wielu doskonałych zawodników"

W końcu jednak Canarinhos przebudzili się, jakby potrzebowali więcej czasu na odnalezienie się w tym, co zaserwowali im organizatorzy. W hali było dość ciemno, światło padało tylko na boisko. Dla siatkarzy to specyficzna sytuacja.

Trudno było też odszyfrować, ilu właściwie widzów było na trybunach. Słychać było doping polskich kibiców, który wzmagał się wraz z trwaniem meczu. Do wypełnienia hali było jednak daleko.

Bardzo dobrze zaczął sobie radzić Wallace de Souza i Brazylijczycy przejęli inicjatywę. Do głosu doszli polscy środkowi, dobrze odczytując intencje Bruno Rezende. I to właśnie dzięki blokowi doprowadzili do szansy na skończenie seta. Pomógł Ricardo Lucarelli, atakując w aut.

Podrażnieni mistrzowie olimpijscy czuli, że na własne życzenie przegrali premierową odsłonę. Mieli prosty plan: szybko zbudować przewagę i utrzymać ją do końca. Norbert Huber i Karol Kłos byli jednak nie do zatrzymania. Vital Heynen wymienił też Łukasza Kaczmarka na Macieja Muzaja i znów wszystko się wyrównało. Tym razem końcówkę zmarnowali nasi siatkarze. Dobrze grający do tej pory Bartosz Bednorz najpierw obronił setbola, by po chwili zepsuć zagrywkę, ładując ją w siatkę.

W trzeciej partii tempo meczu nieco spadło, pojawiło się więcej błędów. Dopiero po pierwszej przerwie technicznej siatkarze ożywili się. Brazylijczycy odskoczyli na pięć punktów (16:11), bo żółtą, a następnie czerwoną kartkę złapał Vital Heynen. Wydawało się, że set jest już stracony, ale do wyrównania swoją zagrywką doprowadził Marcin Janusz.

Canarinhos stanęli w miejscu, trener Renan dal Zotto zaczął nerwowo reagować, ściągając z boiska siatkarzy odpowiedzialnych za błędy. Nie przyniosło to niczego dobrego, na co oczywiście nie mogli narzekać Polacy. Ożywił się Bartosz Kwolek, zostając bohaterem tego seta. Do tej pory widoczny częściej w defensywie, najpierw pokonał dwukrotnie wysoki blok rywali, a następnie zakończył odsłonę efektownym asem.

Na boisku zostali Isac oraz Fernando. Zmiany te okazały się trafione, bo zespół z Ameryki Południowej zaczął sobie poczynać jeszcze odważniej, pewnie mknąc do tie-breaka. Polacy zanotowali zryw, zbliżając się do przeciwników, ale Joandry Leal postawił kropkę nad "i".

W decydującej o końcowym wyniku partii wszyscy odczuwali już trudy spotkania, ale zawodnicy po obu stronach siatki zacisnęli zęby. Brazylijczycy znów popełniali łatwe błędy, pozwalając Biało-Czerwonym na przejęcie inicjatywy. Świetnie spisywał się Bartosz Bednorz, jakby przez dwa ostatnie sety, kiedy był mniej widoczny, zbierał siły na kluczowe momenty spotkania. Canarinhos pogubili się i na własne życzenie niespodziewanie przegrali, a Polacy nie wstrzymali ręki i zwyciężyli!

Brazylia - Polska 2:3 (23:25, 25:23, 21:25, 25:21, 9:15)

Brazylia: Bruno (3), Wallace (21), Lucas (7), Flavio (11), Leal (14), Lucarelli (18), Maique (libero) oraz Alan, Thales (libero), Mauricio, Isac (5), Fernando (1), Eder, Douglas (1).

Polska: Komenda (1), Kaczmarek (10), Kłos (15), Huber (11), Bednorz (18), Kwolek (12), Popiwczak (libero) oraz Janusz (1), Muzaj (14), Łukasik (1).

Komentarze (44)
avatar
Grieg
11.07.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jeśli Popiwczak i Komenda zabłysną też dziś po północy, to na występ w kwalifikacjach zasługują bez dwóch zdań. Wyboru spośród środkowych można Heynenowi tylko współczuć, bo będzie musiał odstr Czytaj całość
5teel
11.07.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Chapeau Bas przed Panami i tyle w temacie ograć Brazylie w najsilniejszym składzie w tym roku udało się tylko Serbii na 15 takich meczów do tego my w 2 składzie co pokazuje potencjał naszej Si Czytaj całość
avatar
Mik
11.07.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Co zrobi nasz trener jak ta reprezentacja wygra Ligę Narodów? Kogo zabierze na najważniejsze turnieje tego roku? 
fanka Rożera
11.07.2019
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
Fuksiarze wygrali i tyle w temacie 
avatar
czaha
11.07.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brazyli słabiutka,bez : przyjęcia,rozegrania,zero bloku.