Polska siatkówka może zdominować świat tak, jak kiedyś Brazylia. Nie zepsujmy tego

Mecze towarzyskie Polska - Holandia powinny rozpocząć nową erę w światowym sporcie. Erę dominacji polskich siatkarzy. Dominacji bezwzględnej, wieloletniej, jakiej jeszcze nikt nie widział. Wszystkie karty są w naszych rękach.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
radość reprezentacji Polski mężczyzn Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: radość reprezentacji Polski mężczyzn
Analitycy z Gracenote twierdzą, że polscy sportowcy podczas igrzysk olimpijskich w Tokio (2020) wywalczą aż sześć złotych medali (więcej o tym przeczytasz TUTAJ >>). Ich zdaniem pewniakami do triumfu są między innymi nasi siatkarze. Zespół prowadzony przez Vitala Heynena ma papiery, aby nie tylko przywieźć upragnione złoto olimpijskie (po 44 latach przerwy!), ale zdominować światową siatkówkę na wiele, wiele lat. Jak kiedyś Brazylia prowadzona przez Bernardo Rezende.

"Canarinhos" od 2002 roku trzy razy z rzędu (2002, 2006 i 2010) zdobyli mistrzostwo świata, w międzyczasie dwukrotnie tytuł mistrza olimpijskiego (2004 i 2016) i wicemistrza olimpijskiego (2008 i 2012), w latach 2003-2010 siedem - na osiem razy - wygrywali Ligę Światową, zdobyli także dwukrotnie Puchar Świata (2003 i 2007). To była złota era brazylijskiej siatkówki. Gdzie Rezende pojawiał się ze swoim zespołem, tam wygrywał.

Czwarty garnitur zdobywa medal

Jesienią 2015 roku zapytałem Andrzeja Warycha (TUTAJ cała rozmowa >>), który przez wiele lat pełnił funkcję szefa szkolenia PZPS, dlaczego nie mamy wejść w "buty" Brazylijczyków i nie zdominować siatkówki. - Ambicje mamy, tworzymy polską siatkówkę od podstaw, przez szkolenie młodzieży, mocne kluby, po pracę w kadrze. Robimy to na najwyższym, światowym poziomie. Inni się od nas uczą - odpowiedział wówczas Warych.

ZOBACZ WIDEO Potencjał siatkarskiej kadry jest ogromny? "Mamy na każdej pozycji wielu doskonałych zawodników"
Minęły prawie cztery lata. W tym czasie zdobyliśmy po raz drugi z rzędu mistrzostwo świata, ale... nadal nie można mówić o naszej dominacji. W latach 2016-2017 było po prostu kiepsko z wynikami. Mimo to wydaje się, że jesteśmy bliżej celu niż kiedyś. Nasza młodzież regularnie wygrywa w swoich kategoriach wiekowych, Heynen nie boi się eksperymentować i stawiać na niedoświadczonych zawodników w rozgrywkach międzynarodowych, w końcu jedziemy na Final Six Ligi Narodów w czwartym garniturze (bez jakiejkolwiek złośliwości i umniejszania zasług dla tych świetnych zawodników) i zdobywamy medal - bez większego problemu, dwukrotnie wygrywając z Brazylijczykami.

W końcu dołączył do naszej reprezentacji Wilfredo Leon - uznawany za najlepszego siatkarza świata. W sobotę i niedzielę (27-28.07) po raz pierwszy wystąpi oficjalnie w polskiej kadrze (towarzyskie spotkania z Holandią - przyp. red.).

"Ronaldo siatkówki"

Doskonałe szkolenie młodzieży, Heynen oraz "transfer" Leona - te puzzle (o ile wskoczą w odpowiednie miejsca) są gwarantem sukcesu. Nieprzypadkowo włoskie media nazywają Leona "Ronaldo siatkówki" i ubolewają, że to nie oni, a my zdominujemy rozgrywki międzynarodowe na wiele, wiele lat.

- Jesteście aktualnymi mistrzami świata, pokazaliście swoją siłę bez niego - powiedziała mi dziennikarka "Gazzetty dello Sport", Valeria Benedetti. - Ale z Leonem będziecie jeszcze mocniejsi. Oczywiście jesteście wielkimi faworytami do złota podczas turnieju olimpijskiego Tokio 2020.

- To wybitna osobowość - tak z kolei o Leonie mówi były selekcjoner polskiej reprezentacji, Ireneusz Mazur.

W tym samym tonie wypowiadają się wszyscy - trenerzy, zawodnicy, dziennikarze, kibice. Rosjanie nie mogą pogodzić się z tym, że nie udało im się w przeszłości przekonać siatkarza urodzonego na Kubie do występów w swojej drużynie.

Rywale muszą mieć "pełno w gaciach"

Heynen, uważany przez wielu za szaleńca, człowieka nieodpowiedzialnego, chodzący chaos - a jednak to właśnie on dźwignął zespół po dwuletnim okresie ciągłych porażek, dotarł do głów siatkarzy i przekonał, że potrafią wygrywać. Efekt? Mistrzostwo świata w 2018 roku. Czarodziej.

Mamy wszelkie podstawy, aby zdobyć nie tylko mistrzostwo olimpijskie (oczywiście najpierw trzeba wywalczyć awans do Tokio), ale też mistrzostwo Europy, wywalczyć złoto przyszłorocznej Ligi Narodów czy obronić mistrzostwo świata w 2022 roku. Tylko od nas zależy, czy wykorzystamy tę największą szansę w historii siatkówki. A może i całego polskiego sportu.

- To jest w naszych głowach - wielokrotnie powtarza mi złoty medalista olimpijski z Montrealu (1976), Zbigniew Zarzycki. - Jako mistrzowie świata musimy wychodzić na parkiet w taki sposób, żeby nasi rywale od razu mieli "pełno w gaciach".

Nie zmarnujmy tej szansy - apeluję do nas wszystkich, do ludzi związanych z siatkówką. Nie tylko zawodników, bo oni akurat, o czym jestem przekonany, sobie poradzą.

Czy polscy siatkarze przywiozą z Tokio złoty medal?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×