Bilet do Tokio może otrzymać tylko jedna z czterech drużyn startujących w turnieju we Wrocławiu. Reprezentacja Polski, by ciągle liczyć się w walce o upragnioną przepustkę musiała pokonać Tajlandię. Z Azjatkami w tym roku grała dwukrotnie i za każdym razem schodziła z boiska zwycięska.
Skład jednak nieco się zmienił, ale nie na tyle, by Tajki wyrosły nagle na faworytki. Dzień wcześniej nie zagroziły jednak Serbkom, choć zespół Zorana Terzicia musiał się mocno napocić, by odprawić przeciwnika.
Czytaj też:
-> Tokio 2020 turniej kwalifikacyjny. Natalia Bamber-Laskowska: Decyzja Nawrockiego była kontrowersyjna
-> Tokio 2020 turniej kwalifikacyjny. Zoran Terzić liczy na bilety do Tokio i lepszą grę Serbii
Biało-Czerwone wiedziały jak należy grać z rywalem tego typu. Tajlandia, podobnie jak Chiny, Korea czy Japonia, podbija bardzo dużo piłek w obronie, a także gra bardzo szybko, niekoniecznie siłowo. Tak też było w premierowym secie, Polki były cierpliwe, uważały na kiwki, same odpłacały się tym samym. Cały czas nie oddawały Tajkom inicjatywy, nie zniechęcały się i to było kluczem.
ZOBACZ WIDEO Memoriał Wagnera. Dawid Konarski: Trener już wie, jak zaczniemy turniej w Gdańsku
Odnaleźć na boisku się nie mogła za to Magdalena Stysiak, która w piątek nabawiła się lekkiego urazu, ale okazał się on na tyle niegroźny, że była w stanie grać. Szybko jednak została zmieniona przez Natalię Mędrzyk.
Po dobrej zagrywce Martyny Grajber, czujnej grze Klaudii Alagierskiej i dokładnym rozegraniu Joanny Wołosz, Polki zainkasowały premierowego seta. Wydawało się, że pójdą za ciosem, ale Tajki nie odpuszczały. Cierpliwie poczekały na błędy, uruchomiły blok, nieco przypilnowały Malwinę Smarzek-Godek i mimo dopingu publiczności, Biało-Czerwone musiały uznać wyższość przeciwniczek, które doprowadziły do wyrównania.
Polki szybko pozbierały się po niefortunnej końcówce i zaczęły znów dowodzić na boisku. Odskoczyły na trzy punkty, prowadziły grę, ale znów zaczęły się błędy, chwila roztargnienia, nieuwagi i znów błyskawiczne rozegranie Tajek zaskakiwało Polki. Azjatki odrobiły stratę i doszło do bardzo nerwowej końcówki. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie i było w niej absolutnie wszystko. Tylko nie happy end dla kadry Jacka Nawrockiego.
Po krótkiej przerwie obie ekipy wróciły na boisko. Grupka kibiców z Tajlandii miała nadzieję wyjść z hali po zwycięstwie swojej drużyny. Biało-Czerwone złapały wiatr w żagle, ale przeciwniczki konsekwentnie grały to, co przynosiło im efekty. Nieważne czy traciły punkt czy cztery. Znów zbliżyły się niebezpiecznie, były o dwa punkty od wygranej, ale ostatecznie różnicę zrobiła świetnie grająca w obronie Paulina Maj-Erwardt, a także pewny atak Natalii Mędrzyk.
Tie-break był esencją całej potyczki: gra na ogromnej adrenalinie, co powodowało błędy, ale częściej ze strony azjatyckiego zespołu. Polki do samego końca zachowały zimną krew, również w polu zagrywki. To zaprocentowało, wyszarpały sobie wygraną z nieobliczalnymi Tajkami.
Polki cały czas mają szansę na awans do igrzysk olimpijskich, wszystko zależy od wyniku niedzielnego meczu z Serbią.
Polska - Tajlandia 3:2 (25:23, 22:25, 26:28, 25:23, 15:11)
Polska: Grajber, Efimienko-Młotkowska, Wołosz, Stysiak, Alagierska, Smarzek-Godek, Stezel (libero) oraz Maj-Erwardt (libero), Mędrzyk, Zaroślińska-Król, Łukasik, Kowalewska
Tajlandia: Guedpard, Moksri, Thinkaow, Sittirak, Nuekjank, Kanthong, Pannoy (libero) oraz Sanitklang (libero), Apinayapong
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)
Zresztą dziś łomot 3:0 od Serbek i igrzyska nasze siatkarki obejrzą w tvp jeśli Kurski kupi prawa.
Zadziwiający patriotyzm WP; ale po dzisiejszym pokazie gry z Tajkami kto będzie prorokował jutrzejsze zwycięstw Czytaj całość