Tokio 2020 turniej kwalifikacyjny. Natalia Bamber-Laskowska: Decyzja Nawrockiego była kontrowersyjna

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Jacek Nawrocki
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: trener Jacek Nawrocki

Polskie siatkarki wygrały we Wrocławiu z Portoryko 3:0 w pierwszy meczu turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk w Tokio. - Byłam pewna tego zwycięstwa - oceniła pytana przez nas Natalia Bamber-Laskowska, była reprezentantka kraju.

[b]

Z Wrocławia - Michał Kaczmarczyk, WP SportoweFakty[/b]

- Trudno powiedzieć, czy to był trudny mecz, czy nie. Punktem odniesienia będzie dopiero spotkanie z Tajkami, które trochę postraszyły Serbki. Przed meczem nie sposób ocenić, czy będzie to rywal, który nam "leży" czy też nie. Możemy być o tyle spokojniejsi, że jesteśmy po pierwszym meczu i pierwszym stresie z nim związanym. Ale Tajlandia to niewygodny rywal, który robi dużo zamieszania, zaskakuje rozwiązaniami i świetnie broni - oceniła tuż po starciu Polek z Portoryko Natalia Bamber-Laskowska, która komentowała to spotkanie dla stacji TVP Sport.

Kwalifikacje Tokio 2020: Polska pokonała Portoryko. "Była chwila grozy"

Była atakująca reprezentacji Polski kobiet była tak pewna zwycięstwa Biało-Czerwonych, że jej spokoju nie zmąciła nawet końcówka drugiego seta. Zespół Portoryko dzięki trudnej zagrywce przełamał nasze rodaczki i wyszedł na prowadzenie 24:21. - Nie martwiłam się wtedy absolutnie niczym. Byłam przekonana, że nawet jeśli Portoryko wygra tego seta, to nie oznaczałoby to końca świata, bo nasze siatkarki grały na tyle dobrze, że mogły być właściwie pewne wygranej w całym meczu. Nie miałabym żalu o straconego seta, co o zmarnowanie całego wysiłku włożonego w tamtą partię i niepotrzebne przedłużenie meczu - stwierdziła była siatkarka. Polskie zawodniczki ostatecznie doprowadziły do remisu 24:24, a potem wygrały partię 30:28 dzięki punktom Natalii Mędrzyk i Malwiny Smarzek-Godek.
Podstawowa atakująca kadry siatkarek przeżywała trudne chwile w pierwszej części meczu. "Mali" ochoczo punktowała w bloku, ale zanotowała zaledwie 3/13 w ataku i nie potrafiła na dobre wbić się w pole rywalek. - Trudno było mieć pretensje do Malwiny za tamtego seta, bo należy patrzeć na zespół, a nie na jedną postać. Każdy ma prawo mieć słabszy moment, do tego Malwina przechodziła niedawno drobną kontuzję i takie rzeczy czasem odciskają się na psychice. Ale widziałam tyle meczów tej zawodniczki i wiem, że ona ma na tyle silną osobowość, że byłam pewna jej powrotu do dobrej gry. Być może Smarzek-Godek potrzebowała nieco dłuższego wejścia w spotkanie niż zawsze - powiedziała Bamber-Laskowska.

ZOBACZ WIDEO 76. Tour de Pologne. Na trasie będą nowe podjazdy. Czesław Lang zdradził jakie

Już teraz wiemy, że uraz kostki, jakiego doznała Magdalena Stysiak w jednej z pierwszych akcji meczu, był ostatecznie niegroźny, ale sam moment upadku młodej przyjmującej na parkiet wyglądał fatalnie. Do tego stopnia, że zaczęto zastanawiać się, co zrobi Jacek Nawrocki w obliczu dłuższej nieobecności Stysiak i czy nominalna atakująca Martyna Łukasik dołączy na stałe do mało licznego grona przyjmujących polskiej kadry.

- Zwykle dopiero po meczu, kiedy z zawodnika schodzi adrenalina, widać, w jakim jest faktycznie stanie po odniesionym urazie. Zobaczymy, co z kostką Magdy, to jest młoda siatkarka, która może szybko się zregenerować. Dostanie środek przeciwbólowy, lekarze się nią zajmą i być może będzie gotowa, by pomóc w kolejnych meczach. Co nie zmienia faktu, że decyzja Jacka Nawrockiego, by wpisać do składu na Wrocław tylko trzy nominalne przyjmujące, była kontrowersyjna. Trener musiał być bardzo pewny swoich wyborów i dobrze znać swoje zawodniczki. Martyna Łukasik poradziła sobie bardzo dobrze, natomiast grała zbyt krótko, żebyśmy mogli ocenić, czy da sobie radę w roli przyjmującej. Nie wiemy, czy na treningach ćwiczyła przyjęcie, czy też była do niego ustawiana, ale jej obowiązki w odbiorze przejmowały inne siatkarki - tłumaczyła ekspertka w rozmowie z naszym portalem.

Jeżeli wszystko pójdzie po myśli polskiej reprezentacji i pokona ona Tajlandią w sobotę 3 sierpnia, o awansie do Tokio decydować będzie starcie z Serbią. Mistrzynie świata i Europy są oczywistym kandydatem do uzyskania kwalifikacji olimpijskiej we Wrocławiu, ale ich występ przeciwko Tajkom nie zachwycił, i to pomimo wygranej w trzech setach. Widać było, że serbskie gwiazdy dawno nie grały ze sobą w takim zestawieniu.

Turniej kwalifikacyjny Tokio 2020. Natalia Mędrzyk: Może będzie inaczej, niż wszyscy mówią

- Trener Terzić jasno stwierdził przed turniejem, że jego zespół nie prezentuje się tak dobrze, jak podczas ostatnich mistrzostw świata. Nic dziwnego, bo co prawda turniej kwalifikacyjny do igrzysk jest ważny, ale to tylko trzy mecze, a na Serbki czekają jeszcze inne wyzwania, chociażby mistrzostwa Europy - wyjaśniała Natalia Bamber-Laskowska. Oczywiście słabsza postawa Serbek nie oznacza, że już teraz można obwieszczać wielką sensację w starciu z Polską. Ale w Hali Orbita wyraźnie czuć wielkie nadzieje na dobry wynik.

Komentarze (0)