Coś, co wyróżnia Vitala Heynena z całego grona trenerów, to fakt, że nie boi się głośno mówić o celach, a poza tym realizuje je z takim rozmachem, że trudno tego nie zauważyć.
Wystarczy sobie przypomnieć MŚ 2014, które były organizowane w Polsce. Belg prowadził wówczas reprezentację Niemiec i twierdził, że do naszego kraju przyjechał po medal. W gronie faworytów była Polska, Rosja, Brazylia, Francja, USA czy Iran, a pewnie jeszcze kilka kadr można było stawiać na równi z Niemcami, a szalony trener opowiadał, że marzy mu się medal. No cóż, jak powiedział, tak zrobił i z Katowic wyjechał z brązowym krążkiem.
Czytaj też:
-> Tokio 2020. Kwalifikacje do igrzysk. Vital Heynen zrobił show i przemówił do kibiców po polsku
-> Tokio 2020. Kwalifikacje do igrzysk. Piotr Nowakowski: Kiedyś była rosyjska ściana, teraz jest polska ściana płaczu
Jednak jego największym marzeniem były igrzyska olimpijskie. Z Niemcami awansować na nie mu się nie udało, bo na drodze stanęli mu Polacy. Po dramatycznym i pełnym emocji spotkaniu triumfowali Biało-Czerwoni, pozbawiając Belga szansy na występ w Rio de Janeiro i sprawiając, że spełnienie marzenia musiał przesunąć o cztery lata.
ZOBACZ WIDEO Tokio 2020. Wilfredo Leon modlił się w kluczowym momencie meczu. "Pan Bóg chyba trochę pomógł"
Obejmując posadę szkoleniowca w reprezentacji Polski, od razu mówił o Tokio. Zresztą wiadomo, że dokładnie tego samego chciał Polski Związek Piłki Siatkowej oraz sami zawodnicy. Mistrzostwa Europy, mistrzostwa świata, Liga Narodów - to wszystko nic w porównaniu do igrzysk olimpijskich. Podporządkowanie wszystkiego pod turniej kwalifikacyjny w Ergo Arenie było więc jasne, choć nie wszyscy to rozumieli.
Vital Heynen miał plan. Z jednej strony chciał, żeby jego podopieczni zdobyli medal w Chicago w Final Six Ligi Narodów i wyjazd do USA miał być motywacją dla tej grupy, a z drugiej strony chciał realizować harmonogram treningowy w Zakopanem. Już teraz wiemy, że obie akcje zakończyły się sukcesem, dzięki czemu belgijski trener wie, że może polegać nie na 14 zawodnikach, ale na 25, a nawet 26, bo jest przecież jeszcze Bartosz Kurek.
Postawienie w meczu z Francuzami na mniej doświadczonego Macieja Muzaja wydawało się szalone, a atakujący poradził sobie z tym wyśmienicie. Rozłożenie pracy w defensywie na dwóch libero wydawało się absurdalne, a tymczasem Jenia Grebennikov wypadł blado na tle Pawła Zatorskiego i Damiana Wojtaszka. Skreślenie Bartosza Bednorza wydawało się błędem w ustalaniu składu na kwalifikacje do igrzysk olimpijskich, a tymczasem okazało się, że dobrany przez Heynena zespół poradził sobie z zadaniem wyśmienicie.
Czy to oznacza, że powinniśmy przestać poddawać w wątpliwość to, co robi nasz trener? Czas najwyższy, bo udowodnił po raz kolejny, że nic nie jest dziełem przypadku, a wszystkie jego działania są "po coś". Tak było z rotowaniem składem podczas Ligi Narodów w tym i w poprzednim sezonie, ze stawianiem na Bartosza Kurka i teraz, ze wszystkim co zrobił. Vital Heynen chce zdobyć medal na igrzyskach i my, wszyscy Polacy, również tego chcemy.
Dominika Pawlik
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)