Trener Farmutilu Piła Jerzy Matlak znany jest z wybuchowego charakteru. Podczas mecz z Muszynianką, w którym jego zespół walczył o finał, zaszokował wszystkich. Ze stoickim spokojem obserwował poczynania swojego zespołu zza boiska i wprowadzał tylko małe korekty do składu. Efektem tego było zwycięstwo 3:0 i upragniony finał. - Denerwowałem się mniej, bo zawodniczki dały dzisiaj z siebie więcej i grały dużo lepiej niż w meczu z Gedanią. Widać było, że zrozumiały, co mają robić na boisku od początku do samego końca i nie dały mi powodów żeby się niezdrowo podniecać. - powiedział po meczu Matlak.
Dzień wcześniej nie był wylewny w swoich wypowiedziach po spotkaniu z Gedanią Gdańsk, mimo że jego zespół awansował do półfinału. Zapowiedział, że więcej powie po meczu finałowym. Coś wyczuwał? - Ja nie jestem fanfaronem. Nie wychwalam czegoś wcześniej zanim to się skończy, ale cieszę się, że jesteśmy w finale. -mówił trener Farmutilu.
- Mamy swoje porachunki do wyrównania, choć nikt nikomu nie będzie głowy ucinał. Nie jesteśmy dla nikogo faworytem tego pucharu ani też rozgrywek ligowych, ale staramy się zmienić zdanie tych, którzy tak myślą. Choć jest nam ciężko to zrobić. Rzeczywiście tak grający zespół może tylko cieszyć i jeżeli dalej będą tak grały to jesteśmy w stanie wygrać z Winiarami - powiedział i dodał żartobliwie - Te 100 tys. zł płacą tylko zwycięzcy, a przegrany marnie przy nim wygląda. Awans do finału jest bardzo podbudowujący. Każdy by chciał do tej kasy sięgnąć. To, że weszliśmy do finału jest potwierdzeniem tego, że dziewczyny dobrze spisują się na boisku - zakończył.