Kiedy "Złotka" Andrzeja Niemczyka zdobywały złote medale mistrzostw Europy (2003 i 2005), Magdalena Stysiak miała odpowiednio niespełna trzy i pięć lat. Jak sama przyznaje, nie pamięta emocji, których Małgorzata Glinka-Mogentale, Dorota Świeniewicz czy Izabela Bełcik dostarczały całej Polsce.
Spotkania tej reprezentacji obejrzała nieco później, już świadomie. I postanowiła, że pójdzie śladem starszych koleżanek. Było jej nieco łatwiej podjąć decyzję, bo warunki fizyczne ma imponujące - 203 cm wzrostu! Na dodatek urodziła się w Wieluniu.
Mieście, z którego pochodzi Mariusz Wlazły (ciekawostka: była nawet swego czasu stypendystką fundacji prowadzonej przez naszego fantastycznego siatkarza, mistrza świata z 2014 roku). Jak widać, wszystko składa się w jedną całość. Na naszych oczach rodzi się wielka, światowa gwiazda. Fachowcy są zgodni: jeżeli nic złego się nie wydarzy, Magda Stysiak zostanie wkrótce największą gwiazdą światowej siatkówki. Jak Wilfredo Leon u mężczyzn.
ZOBACZ WIDEO Eliminacje Euro 2020. Grzegorz Krychowiak uspokaja. "Jeszcze nic nie osiągnęliśmy"
W języku niemieckiem jest słowo "demolieren". Jak łatwo rozszyfrować, ten czasownik można przetłumaczyć jako: "demolować, niszczyć". Od środowego ćwierćfinału ME Niemcy powinni go zamienić na "stysiakieren" (taki pomysł padł wczoraj na Twitterze). Bo to, co zrobiła Magda Stysiak w tie-breaku, było fantastyczne. Czapki z głów! 18-latka poszła na zagrywkę i jakby nigdy nic, jakby to nie był mecz o strefę medalową najważniejszego turnieju na Starym Kontynencie, a towarzyska gierka bez liczenia punktów, posłała trzy asy, a w sumie miała serię czterech punktów dla Polski po jej bombach posłanych w kierunku przeciwniczek.
- Po co miałam ryzykować lekką zagrywkę, skoro mocna mi "siedzi"? - pytała retorycznie Stysiak po meczu w rozmowie z dziennikarzami. Proste, nie? Stysiak nie ma kompleksów, które często trapią nastolatki. A przecież to jej debiutancki sezon w reprezentacji. Jeszcze dwa, trzy lata temu oglądała najlepsze siatkarki w telewizji. Teraz widzi je po drugiej stronie siatki.
Na początku sezonu reprezentacyjnego (czerwiec 2019) rozmawiałem z byłym selekcjonerem - Zbigniewem Krzyżanowskim (TUTAJ cała rozmowa >>). Szkoleniowiec powiedział: - Rodzi się coś fajnego!
I dodał: - Jestem przekonany, że w perspektywie 2-3 lat będziemy mieli ekipę porównywalną - pod względem sukcesów i obecności w światowej czołówce - do naszych siatkarzy. Będziemy bili się o medale najbardziej prestiżowych turniejów.
Ktoś powie: prorok. Nie, Krzyżanowski po prostu realnie ocenił sytuację polskich siatkarek. Po 10 chudych latach (ostatni medal na ME wywalczyliśmy w 2009 roku) w końcu trafiliśmy na: dobrego trenera, cierpliwość szefów PZPS (dali czas Nawrockiemu, nie wykonywali nerwowych ruchów po kolejnych porażkach) oraz świetne zawodniczki. Mamy młody, jednocześnie już doświadczony, zespół, przed którym wiele lat sukcesów.
Po wygranym ćwierćfinale z Niemkami (relacja z tego meczu - LINK >>) napisałem na Twitterze:
Trener Niemczyk z pewnością patrzy z Góry, w jednej ręce ma szklaneczkę whisky, w drugiej papierosa i jest po prostu dumny z Dziewczyn. A i łezka wzruszenia pewnie czasami poleci. #EuroVolleyW
— Marek Bobakowski (@MarekBobakowski) 4 września 2019
"Trener Niemczyk z pewnością patrzy z Góry, w jednej ręce ma szklaneczkę whisky, w drugiej papierosa i jest po prostu dumny z Dziewczyn. A i łezka wzruszenia pewnie czasami poleci". Jestem przekonany, że tak właśnie jest.
A w najbliższy weekend mecze o medal ME - spotkanie półfinałowe z Turcją zostanie rozegrane w sobotę, 7.09., start o godz. 18:30.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)