Z Ankary - Krzysztof Sędzicki
Zdaniem wielu kibiców, dziennikarzy, a także osób ze środowiska to spotkanie to przedwczesny finał turnieju. Zresztą rok temu obie ekipy spotkały się w finale mistrzostw świata w Japonii. Warto jednak zaznaczyć, że ekipa z Półwyspu Apenińskiego odkąd zdobyła 10 lat temu w Polsce złoty medal mistrzostw Europy, nie stanęła na podium podczas europejskiego czempionatu. Motywacja w szeregach ekipy trenera Davide Mazzantiego była więc ogromna.
Czytaj też: Pocztówka z Ankary: Witamy w piekle
- Zagraliśmy znakomite spotkanie przeciwko Rosjankom w ćwierćfinale. To było najlepsze przetarcie przed półfinałem z Serbią. To mecz, którego nie możemy się doczekać. Jestem ciekaw poziomu mojej drużyny w tym spotkaniu. W sporcie nie da się zmienić przeszłości, ale przyszłość - już tak - zapowiadał szkoleniowiec włoskiej kadry przed pierwszym gwizdkiem.
W wyjściowych szóstkach nie było zaskoczenia. Właściwie moglibyśmy je wytypować rano lub dzień, a nawet tydzień przed spotkaniem. Większość z pierwszych kilkunastu piłek na swoją korzyść rozstrzygnęły Włoszki, których gra opierała się głównie na skrzydłowych - Paoli Egonu oraz Indre Sorokaite. To wystarczyło, by prowadzić grę mniej więcej do połowy seta, a wtedy Serbki, które wykazywały się dotąd przede wszystkim grą środkiem, zaczęły dokładać punkty ze skrzydeł. Akcje z udziałem Tijany Bosković na prawym, a także Brankicy Mihajlović na lewym skrzydle pozwoliły Serbkom odwrócić losy tej partii i wygrać do 21.
ZOBACZ WIDEO Mistrzostwa Europy siatkarek. Turczynki na drodze Polek. "Dziewczyny są żądne medalu"
Zacięta walka toczyła się też w drugiej części gry. Oba zespoły nie odpuszczały zagrywką, choć bezpośrednio z dziewiątego metra raczej nie punktowały. Popełniały też sporo błędów. W okolicach, o których kiedyś mówilibyśmy "druga przerwa techniczna", czyli przy stanie 16:12 dla mistrzyń świata. Wydawało się, że zmierzają one po pewne zwycięstwo w tej części gry, aż tu nagle Egonu, która w tym secie nie grzeszyła skutecznością w ataku zaczęła posyłać asa za asem i zrobiło się 19:19.
Zobacz także: Próba ceremonii w Ankarze bez polskiej flagi
Później jednak brak mocy na skrzydle włoskiej liderki dał o sobie boleśnie znać. W końcówce 20-letnia atakująca zepsuła trzy ataki na trzy różne sposoby - najpierw przez przekroczenie linii trzeciego metra, później posyłając piłkę w antenkę, a przy piłce setowej dla Serbek - w aut. Italia zatrzymała się na 21 punktach.
Grające z nożem na gardle Włoszki dalej miały problemy z efektywnością w grze. Ponadto rywalki usiłowały je złamać w przyjęciu. Był to tak naprawdę jedyny element, w którym ekipa trenera Davide Mazzantiego wyglądała w miarę przyzwoicie przez całe spotkanie. Lecz w trzeciej partii dołożyła do tego zagrywkę, co okazało się bardzo dobrym posunięciem. Choć rozpoczęło się od prowadzenia Serbek 6:3, wtedy właśnie Włoszki zaczęły zdobywać punkty za pomocą serwisu i to przyniosło im wygraną do 21. Serbskie skrzydła jakby nieco przygasły.
Obudziły się jednak w dobrym momencie, by jeszcze uratować zwycięstwo bez konieczności gry w tie-breaku. Dzieło zniszczenia w tym secie rozpoczęła zagrywką Bosković już na samym początku czwartej partii, a potem stopniowo budziły się koleżanki. Po drugiej stronie siatki Egonu i spółka miały coraz mniej do powiedzenia. Serbki wróciły do swojej gry i zwyciężyły 25:20, dzięki czemu zameldowały się po raz trzeci z rzędu w finale imprezy mistrzowskiej.
Włoszkom pozostaje więc walka o brąz. To nadal może być ich najlepszy wynik na europejskim czempionacie od dekady. Spotkanie o trzecie miejsce rozegrane zostanie o 16:00 czasu polskiego, zaś dwie i pół godziny później w Ankara Arenie rozpocznie się walka o złoto z udziałem reprezentacji Serbii.
Serbia - Włochy 3:1 (25:22, 25:21, 21:25, 25:20)
Serbia: Ognjenović, Mihajlović, Popović, Bosković, Busa, Veljković, Popović (libero) oraz Milenković.
Włochy: Malinov, Sorokaite, Folie, Egonu, Sylla, Chirichella, De Gennaro (libero) oraz Parocchiale, Orro, Fahr, Nwakalor.
Widzów (w Ankarze): 4285