Aleksander Śliwka przeciwny wypełnionemu kalendarzowi. "To nie jest dobre dla naszego zdrowia ani poziomu rozgrywek"

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Aleksander Śliwka
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Aleksander Śliwka

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokonała Projekt Warszawa i sięgnęła po Superpuchar Polski. Mistrzowie Polski odbyli tylko dwa treningi w pełnym składzie, wszystko przez bardzo długi sezon reprezentacyjny.

Dominika Pawlik, WP SportoweFakty. Dwa treningi w pełnym składzie przed tak ważnym meczem, jak walka o Superpuchar, to chyba niewiele.

Aleksander Śliwka, przyjmujący Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle: Nikt nie miał szczególnie dużo czasu na treningi. Drużyna z Warszawy też nie, więc absolutnie to nie wymówka albo upiększanie naszej wygranej. Cieszymy się oczywiście bardzo z wygranej, choć mogliśmy zagrać dużo lepiej, co podkreślali trener i kapitan. Mamy dużo do poprawy, co napawa nas optymizmem, bo mimo że wygrywamy z bardzo silnym zespołem z Warszawy, to możemy jeszcze dużo poprawić, dlatego mamy nadzieję, że sezon będzie tak samo dobry jak ten wynik.

Czytaj też: 
-> PlusLiga. Medal planem minimum. Jastrzębski Węgiel marzy o mistrzostwie
-> Superpuchar. Co z drużyną z Warszawy? Wygląda na to, że ten Projekt wypali

ZOBACZ WIDEO: Wilfredo Leon świetnie czuje się w reprezentacji Polski. "To wszystko posłuży za rok"

Dużo do poprawy, ale też mało czasu na treningi.

To absolutnie nie jest usprawiedliwienie. Koniec końców nikt nie będzie rozpamiętywał, jak to wyglądało ani jaki był styl, ale sam wynik i to, kto zdobył trofeum.

Trudniej było wam się przygotować do spotkania z Projektem Warszawa przez to, że rywale nie mieli do dyspozycji żadnego nominalnego atakującego, a ostatecznie najpierw grał środkowy Jakub Kowalczyk, a później Igor Grobelny?

Na pewno to utrudniło rywalom grę, a nam ułatwiło zadanie. Trzeba nastawić się na to, co przeciwnik pokaże i grać swoją najlepszą siatkówkę. W czwartym secie wszystko mogło skończyć się różnie, bo zrobiło się gorąco. W tie-breaku mogłoby być różnie. Igor Grobelny na ataku grał bardzo przyzwoicie, ich gra poprawiła się i napsuł nam dużo krwi. Projekt Warszawa będzie mocny w tym sezonie, jeśli dołączy do niej kontuzjowany aktualnie atakujący (Artur Udrys - przyp. red.).

Fizycznie po powrocie z reprezentacji łatwo było wrócić do żywych?

Problemem mógł być jet lag, ale to jest kwestia 2-3 dni i wracamy do formy fizycznie, dzięki temu, że Vital dużo rotował. Jesteśmy w stanie grać z marszu i mam nadzieję wytrzymać trudy sezonu bez żadnej kontuzji.

Nie mieliście w tym roku szczególnie dużo wolnego, wręcz przeciwnie, turniej za turniejem, mimo rotacji, macie prawo być zmęczeni. To coś, co powinno ulec zmianie?

Jest wiele dyskusji, również z naszej strony, zawodników wszystkich reprezentacji świata. Jest mocny głos sprzeciwu wobec takiego ustawiania turniejów i grania tak naprawdę 12 miesięcy w roku, licząc ligę i kadrę. To na pewno nie jest dobre dla naszego zdrowia ani poziomu sportowego rozgrywek. Wiem, że podjęto negocjacje, są nowe pomysły. Miejmy nadzieję, że w przyszłości coś się zmieni na naszą korzyść. Wtedy też dla atrakcyjności widowiska i kibice nie będą mieli takiego przesytu turniejów, będą przychodzić na hale i oglądać nas licznie w telewizji.

A tracą na tym zwykle kluby...

My przychodzimy z kadry do klubu, a klub robi wszystko, żebyśmy byli zdrowi i gotowi cały sezon. My też robimy wszystko, aby dbać o regenerację, dobry trening siłowy, prewencję przed kontuzjami. Robimy wszystko, żeby grać jak najdłużej na jak najwyższym poziomie.

Na co stać ZAKSĘ w nowym sezonie?

Na dużo, skład się trochę zmienił. Po pierwszych kolejkach zobaczymy, że jest dużo drużyn, które mogą się włączyć do walki o play-offy. To był dopiero pierwszy mecz sezonu, więc niczego bym nie rozstrzygał. Natomiast znamy swoją wartość, jesteśmy ambitni, chcemy skończyć sezon jak najwyżej. Zdajemy sobie jednak też sprawę z tego, że inne drużyny poważnie się wzmocniły i nie będzie tak naprawdę łatwo z nikim w tej lidze.

Komentarze (0)