Rusza PlusLiga. 10 mistrzów świata, pełne hale i presja, od której chcą uciec najlepsi
Mamy trzecią najsilniejszą ligę w Europie, w której gra aż dziesięciu mistrzów świata. W sobotę startuje nowy sezon PlusLigi. Kibice lubią siatkówkę, wypełniają hale, nasze topowe kluby biją się o europejskie puchary.
W sobotę zainaugurowane zostaną rozgrywki PlusLigi. Wystąpi w nich czternaście drużyn. Tytułu bronić będzie Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która w tym sezonie zdobyła już Superpuchar Polski. W lidze zagra też absolutny debiutant - MKS Malow Ślepsk Suwałki. Na Podlasiu już nie mogą się doczekać siatkówki na najwyższym poziomie. Tak samo było dwa lata temu w Zawierciu.
W Zawierciu kochają siatkówkę
W 2017 roku Aluron Virtu CMC Warta Zawiercie w barażach o awans do PlusLigi pokonała legendarny AZS Częstochowa. Wtedy działacze obawiali się, czy klubowi z 50-tysięcznego Zawiercia dać szansę gry w elicie. Szybko okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. W żadnej innej hali kibice nie potrafią stworzyć takiej atmosfery, jak właśnie w Zawierciu. - Emocje w hali zawsze były niesamowite. Zawiercie ma jeden z najlepszych klubów kibica w Polsce. Bardzo trudno się tutaj gra rywalom - mówił Nikołaj Penczew, który w tym sezonie będzie zawodnikiem Aluronu Virtu CMC.
ZOBACZ WIDEO: Bartosz Kwolek wspomina finały Ligi Narodów. "Zebraliśmy się jak chłopacy z SKS-u i dwa razy pokonaliśmy Brazylię"W poprzednim sezonie mecze PlusLigi obejrzało łącznie 323 232 widzów. Najwięcej fanów na trybuny przyciągnęły mecze ONICO Warszawa. Z kolei na każdym spotkaniu Aluronu oraz Cerrad Enea Czarnych Radom był komplet 1 500 fanów. Wypełnieniem hali w stu procentach nie mogły pochwalić się żadne inne kluby. Zapotrzebowanie na bilety zarówno w Zawierciu, jak i Radomiu jest jednak znacznie większe niż pojemność hal. To wkrótce ma się zmienić. Nowy obiekt w Radomiu jest już wybudowany, ale jego otwarcie przedłuża się już o kilka miesięcy, a w Zawierciu taki może powstać za kilka lat.
Hali spełniającej wymogi gry w PlusLidze nie ma za to w Będzinie. Tamtejszy MKS swoje mecze w roli gospodarza rozgrywa w sąsiednim Sosnowcu. Kibicom to nie przeszkadza, tłumnie jeżdżą na mecze siatkówki, ale faktem jest, że MKS miał najmniejszą frekwencję w kraju. Spowodowane było to głównie poziomem, jaki w zeszłym sezonie prezentował zagłębiowski zespół. Wygrał tylko dwa mecze. Dodajmy, że władze Będzina starają się, by powstała nowa hala w mieście.
Dziesięciu mistrzów świata
W PlusLidze grać będzie aż dziesięciu mistrzów świata z 2018 roku. Po trzech czempionów mają Projekt Warszawa (Piotr Nowakowski, Damian Wojtaszek, Bartosz Kwolek) oraz PGE Skra Bełchatów (Jakub Kochanowski, Artur Szalpuk, Grzegorz Łomacz), dwóch mistrzów jest w kadrze ZAKSY (Paweł Zatorski i Aleksander Śliwka), a po jednym gra w Asseco Resovii Rzeszów (Damian Schulz) i Jastrzębskim Węglu (Dawid Konarski). To imponująca liczba, którą nie może pochwalić się żadna inna liga na świecie.
Polskiej lidze wciąż jednak daleko do potentatów europejskiej siatkówki. W Rosji są gigantyczne pieniądze, którymi gwiazdy są kuszone nawet do gry na mroźnej Syberii. Zawodnikiem Lokomotiwu Nowosybirsk jest przecież Fabian Drzyzga. Z kolei Wilfredo Leon większość swojej kariery spędził w Zenicie Kazań. Duże pieniądze są też we Włoszech. Leon to teraz zawodnik Sir Safety Conad Perugia, a w Serie A grają też Bartosz Kurek, Mateusz Bieniek czy Bartosz Bednorz.
Pod względem finansowym żaden polski klub nie jest w stanie konkurować z drużynami z Włoch i Rosji. Od sezonu 2000/2001, czyli od momentu powstania siatkarskiej Ligi Mistrzów, tylko trzykrotnie kluby spoza tych krajów zdobyły tytuł. Były to francuskie Paris Volley, Tours VB oraz niemiecki VfB Friedrichshafen. W siatkówce o sukcesie decydują niestety pieniądze.
Niewyobrażalna presja
PlusLiga to nie tylko sportowe emocje z udziałem mistrzów świata i gwiazd siatkówki. To także niewyobrażalna presja, która co tydzień dotyka zawodników. Po wygranych meczach są chwaleni przez kibiców, którzy tłumnie robią sobie z nimi zdjęcia. W przypadku najlepszych drużyn, zejście do szatni trwa czasem nawet kilkanaście minut. To, że siatkarz może odmówić zdjęcia, często nie mieści się w głowie fanom.
Niektórzy mają dość tego, że siatkarz w Polsce nie ma nawet chwili prywatności. Część z zawodników decyduje się na przenosiny za granicę, by odpocząć od tego zgiełku. Tak było choćby w przypadku Drzyzgi, który zanim trafił do Rosji, grał w Grecji. Pieniądze były tam większe niż w Polsce, ale poziom sportowy już niekoniecznie. Polscy kibice nie widzieli jego gry i nie mogli jej oceniać. A częściej niż pochwały, zdarzały się słowa krytyki.
W Polsce czołowi siatkarze są rozpoznawalni na każdym kroku. Popularnością dorównują piłkarzom. Dlatego część z zawodników w kuluarach powtarza, że lepiej im się gra poza Polską. Tam mają większy spokój i mogą się skupić tylko na siatkówce. Zainteresowanie dyscypliną to oczywiście nic złego, ale każdy czasem ma dość bycia na świeczniku.
Pieniądze
O ile budżety sięgające nawet 10 milionów złotych w Polsce pozwalają odnosić sukcesy, o tyle w Europie to zbyt mało. Tu Polska ma jeszcze sporo do nadrobienia. Zwłaszcza, że są w lidze kluby, które ledwo wiążą koniec z końcem lub nawet mają pokaźne długi. Normalnym rozwiązaniem jest podpisywanie ugód z zawodnikami, co pozwala na otrzymanie licencji.
Siatkarze w Polsce na zarobki narzekać nie mogą. Ci, którzy dopiero zaczynają kariery mogą liczyć na kilka tysięcy złotych, opłacone mieszkanie, a nawet służbowy samochód. Im lepszy zawodnik i większa jego rola w zespole, tym większe zarobki. Gwiazdy mogą liczyć na pensje sięgające nawet stu tysięcy złotych za miesiąc. Pod tym względem najlepsze polskie kluby nie są jednak w stanie konkurować z najsilniejszymi na kontynencie.
Finansowa strona PlusLigi ma dwa oblicza. Kluby wspieranie przez spółki skarbu państwa stanowią o sile ligi. Dorównać im chcą drużyny wspierane przez wielkie firmy, które chcą zainwestować w siatkówkę. Lokalny biznes nie garnie się do finansowania tej dyscypliny sportu. Najlepszym przykładem jest Warszawa. Po likwidacji firmy ONICO, tamtejszy zespół długo nie mógł znaleźć sponsora, a była to drużyna z trzema mistrzami świata w składzie, rywalizująca w lidze, której każdy mecz jest transmitowany w telewizji. Dopiero na tydzień przed startem ligi Projekt dostał licencję, a zawodnicy nie kryli radości z tego, że udało się uratować klub przed upadkiem.
Zobacz także:
Budowanie zespołów to nie taka prosta sprawa, czyli sezon transferowy PlusLigi w pigułce
PlusLiga. Projekt Warszawa z licencją warunkową. Jeśli coś będzie nie tak, to będą punkty karne