W DPD Arenie Legionowo w środę kibice nie mogli narzekać na brak emocji. Ich ulubienice, podobnie jak przed dwoma tygodniami, postraszyły zdecydowane faworytki do zwycięstwa. Niestety dla nich, scenariusz również był podobny i ani z Grupą Azoty Chemik Police, ani z Developresem SkyRes Rzeszów legionowiankom nie udało się ostatecznie wygrać.
- W tie-breaku byłyśmy zdecydowanie bliżej zwycięstwa niż we wszystkich pozostałych partiach, które padły łupem rzeszowianek. Wygrałyśmy partię do 13, więc ewidentnie gra po obydwóch stronach falowała. W piątym secie naprawdę byłyśmy o włos od sprawienia niespodzianki. Szkoda, że to już drugie podobne spotkanie w sezonie, w którym nie udaje nam się zadać decydującego ciosu - mówiła nieco rozczarowana takim obrotem spraw Maja Tokarska.
W secie często nazywanym siatkarską "loterią" prowadzenie co rusz przechodziło z rąk do rąk. W jednej z akcji kunsztem trenerskim popisał się Stephan Antiga dostrzegając dotknięcie siatki po stronie gospodyń i od tego momentu inicjatywa była po stronie przyjezdnych.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Czy Robert Lewandowski ma szansę na Złotą Piłkę? "Życzę mu tego z całego serca"
- Było dużo emocji i przez to szczegółów i tych ostatnich piłek aż tak dobrze nie pamiętam. Skończyło się dwupunktową porażką, ale nie potrafię stwierdzić, czy zabrakło szczęścia, czy czegoś więcej - dodała srebrna medalistka Igrzysk Europejskich z Baku.
W pierwszym meczu przeciwko rzeszowiankom w ekipie DPD Legionovii Legionowo zabrakło Olgi Strantzali, która wraz z Julie Oliveirą Souzą skutecznie uprzykrzała życie rzeszowiankom. Dlaczego jednak nie udało się przełożyć dobrej dyspozycji na końcowy triumf?
- Mam nadzieję, że te niewykorzystane szanse wynikają z tego, że jest to dopiero początek sezonu. Z czasem będziemy lepiej zgrane i pewniejsze siebie - zapewniła środkowa DPD Legionovii Legionowo.
To już trzeci tie-break z rzędu rozegrany przez siatkarski spod Warszawy. Przed nimi starcie z mistrzyniami Polski, drużyną ŁKS Commercecon Łódź. Łodzianki do Legionowa przyjadą podrażnione niespodziewaną porażką z pilankami.
- Marzy mi się, żebyśmy nie tyle powalczyły, co wygrały, z którymś z tych zespołów pretendujących do medalu. Nie chciałabym, żebyśmy były drużyną, która urywa punkty potentatom, takimi jak Developres SkyRes Rzeszów czy Grupa Azoty Chemik Police, a przegrywały z zespołami będącymi w naszym zasięgu. Potrzeba nam konsekwencji też w meczach z ekipami spoza pierwszej czwórki - zauważyła zawodniczka, która w zeszłym sezonie reprezentowała barwy rzeszowskiej drużyny.
Maja Tokarska chciałaby w Legionowie nawiązać do sukcesów, które odnosiła będąc zawodniczką MKS-u Dąbrowa Górnicza czy Atomu Trefl Sopot. Jednak wciąż nie jest do końca zadowolona ze swojej postawy.
- W Legionowie czuję się dobrze, mamy stworzone świetne warunki do pracy. Na razie mam świadomość, że ciągle szukam swojej formy. Pracuję na to, żeby ona w końcu wróciła. Wyczekują tego momentu. Koleżanki z drużyny mają naprawdę duże umiejętności, z trenerem również współpracuje mi się bardzo dobrze - dodała Tokarska.
Legionowianki pokazują, że są w stanie powalczyć z najlepszymi, ale ósme miejsce w ligowej tabeli zdecydowanie tego nie potwierdza. Mimo wszystko w Legionowie starają się z optymizmem patrzeć w przyszłość.
- Na pewno te dwa przegrane tie-breaki w DPD Arenie Legionowo nas nie podłamią. Ugrałyśmy w końcu dwa punkty, a pewnie mało kto by na to stawiał. Grając z takimi drużynami każdy wygrany set jest wartościowy. Zagraliśmy lepiej niż w Rzeszowie, jest to więc jakiś mały zwiastun tego, że robimy postępy - zakończyła środkowa DPD Legionovii Legionowo.
Zobacz również:
LSK. DPD Legionovia - Developres SkyRes: kolejny faworyt wyjeżdża z Legionowa z oddechem ulgi
LSK: pościg i emocje w Bielsku-Białej. BKS Stal wygrał z E.Leclerc Radomką Radom