[b]
Piotr Woźniak, WP SportoweFakty: Otworzyłyście sezon, przegrywając z wicemistrzyniami Polski po tie-breaku. W niedzielę role się odwróciły i nie pozwoliłyście siatkarkom Grot Budowlanych Łódź ugrać nawet seta. Co zmieniło się przez ostatnie trzy tygodnie?[/b]
Tereza Vanzurova, atakująca Banku Pocztowego Pałacu Bydgoszcz: Zmieniło się to, że popełniłyśmy mniej błędów. W naszej grze było więcej jakości i cały czas utrzymywałyśmy podobny, równy poziom gry. Wydaje mi się, że lepiej też spisałyśmy się w obronie, a akcje wygrane w kontrze bardzo nas uskrzydlały. W tej chwili trudno mi dodać coś więcej niż to, że jestem po prostu szczęśliwa.
Jest pani gwiazdą europejskiego formatu, a takich zawodniczek w LSK nie możemy oglądać zbyt wiele. Czy po meczu z łodziankami można powiedzieć, że powoli udaje się pani wejść na swój optymalny poziom gry?
Potrzebowałam takiego meczu. Zaczęłam już zdobywać ważne punkty, kończę coraz więcej akcji. Myślę, że to spotkanie to będzie dla mnie taki swoisty "restart". Czuję się coraz pewniej.
ZOBACZ WIDEO: Wilfredo Leon świetnie czuje się w reprezentacji Polski. "To wszystko posłuży za rok"
Gra Grot Budowlanych Łódź w dużej mierze opiera się na skuteczności Ukrainki, którą trudno jest zatrzymać w ataku. Tym razem wam się to udało...
Pamiętam, jak Anastasija Kraiduba zagrała w naszym pierwszym meczu w Bydgoszczy i rzeczywiście w Łodzi była w troszkę gorszej dyspozycji. Zdawałyśmy sobie sprawę, że to będzie najjaśniej świecąca gwiazda w szeregach rywalek, dlatego też poświęciłyśmy dużo uwagi temu, by w grze blok-obrona móc ją powstrzymać. Widać było, że przyniosło to zamierzony efekt, bo nie ułatwiałyśmy jej życia i w końcu liderka Grot Budowlanych Łódź zaczęła też popełniać błędy.
Magdalena Mazurek, jako kreatorka waszej gry, może pozwolić sobie na dość dużą swobodę. Ostatnie mecze pokazują, że nie jest łatwo wskazać najlepiej punktującą zawodniczkę w ekipie Banku Pocztowego Pałacu Bydgoszcz.
To prawda. Zawsze znajdzie się zawodniczka, która danego dnia będzie tą naturalną liderką. Czy będę to ja, czy "Fedi" - nie ma to większego znaczenia dla drużyny. Naprawdę współczuję naszym przeciwniczkom, bo trudno jest opracować taktykę przeciwko takiej ekipie, jak nasza. Nigdy nie wiadomo, do kogo pójdą piłki w tym najważniejszym kontrataku i wydaje mi się, że jest to nasza siła.
W wieku 21 lat zdecydowałaś się grać w Serie A i od tego czasu występowałaś w wielu klubach, m.in. drużynie Igor Gorgonzola Novara czy Savino Del Bene Scandicci. Dlaczego zdecydowała się pani spróbować swoich sił właśnie w LSK?
Często słyszę to pytanie. Przez te 6-7 lat mojej gry we Włoszech zdążyłam się trochę obyć z tą ligą. Każdy z zespołów, każda z zawodniczek mnie znała i vice versa. Potrzebowałam nowych bodźców, by dalej się rozwijać. Walka o mistrzostwo nowego kraju, w otoczeniu kompletnie nowych dla mnie ludzi jest czymś ekscytującym. Wybór padł na LSK, bo słyszałam wiele dobrego o tej lidze. Również wielokrotnie przyjeżdżając tutaj wraz z reprezentacją Czech czułam się świetnie, byłam zachwycona atmosferą, w której rozgrywałyśmy spotkania kadrowe. Stąd taka decyzja.
Jako zawodniczka, która preferuje raczej siatkówkę techniczną rywalizuje pani na swojej pozycji z Izabelą Rapacz, która siatkarskie szlify zbierała w lidze uniwersyteckiej w USA. Jesteście trochę jak ogień i woda?
Zgadza się, Iza to niemal moje przeciwieństwo. To bardzo silna fizycznie dziewczyna, a szczerze mówiąc, trochę się tego nie spodziewałam. Kiedy zobaczyłam ją pierwszy raz na treningu bardzo mi zaimponowała. Jest jeszcze bardzo młoda i z pewnością potrzebuje nabrać doświadczenia boiskowego. Trener Piotr Matela wielokrotnie dokonuje podwójnej zmiany, więc okazja do tego na pewno się nadarzy. Jestem przekonana, że za rok Iza będzie wyróżniającą się zawodniczką w tej lidze.
W piątek przed wami jeszcze trudniejsze zadanie, mecz z Grupą Azoty Chemik Police. Uda się podtrzymać euforię związaną ze zwycięstwem nad wicemistrzyniami Polski?
Mam nadzieję. Nie mamy zbyt wiele czasu, bo ten mecz rozegramy już w piątek. Aspekt mentalny będzie więc bardzo ważny.
Jaka jest najlepsza, a jaka najgorsza cecha, którą zauważa pani w Polakach?
Polacy mogliby więcej się uśmiechać. Żyjąc we Włoszech nauczyłam się go doceniać i przekonałam się, że dodaje on mnóstwo energii. Z drugiej strony lubię Polaków, bo łatwo mi jest znaleźć z nimi wspólny język. Ich mentalność jest bardzo zbliżona do mojej, czeskiej. Lubię też polską kuchnię. Myślę, że to wynika z bliskości naszych kultur.
Zobacz również:
LSK. Pierwsza porażka wicemistrzyń Polski. Julia Twardowska: Każda miała coś na sumieniu
LSK: kłopoty beniaminka. Wisła gospodarzem meczu w Rzeszowie?