Bunt w kadrze siatkarek. Mleko się wylało. Co dalej z drużyną?

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: reprezentacja Polski siatkarek
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: reprezentacja Polski siatkarek

Po mistrzostwach Europy aż chciało się powiedzieć, że "dawno nie mieliśmy tak fajnej reprezentacji Polski siatkarek". Teraz, na dwa miesiące przed kwalifikacjami olimpijskim, musimy o tej drużynie mówić już chyba w czasie przeszłym.

W tym artykule dowiesz się o:

Wydawało się, że miniony sezon reprezentacyjny scementuje tę kadrę. Liga Narodów, w której pojawiło się tyle miłych niespodzianek z tą największą, czyli awansem do Final Six na czele, miała być kolejnym etapem budowy zespołu z myślą o mistrzostwach Europy. Jedną z podstaw musi być w tym przypadku zaufanie. Teraz wiemy, że było ono nie coraz większe, a coraz mniejsze.

Bunt w kadrze siatkarek: wiemy, co zawodniczki napisały w liście do PZPS-u

Reprezentacja, która przeszła remont kapitalny wręcz do gołych ścian, teraz znów się wali. Przez cztery lata trzeba było zacząć od fundamentów - jak to przy budowie domu bywa - podlewać je, a potem stawiać nowe mury, które też przecież potrzebują czasu na wyschnięcie. O krok dalej można było pójść dopiero w 2018 roku. Martwi przede wszystkim fakt, że drużyna, która krystalizować się musiała tak długo i mozolnie, za chwilę właściwie może przestać istnieć. Taki może być jeden ze scenariuszy, a więc nowa kadra w oparciu o te siatkarki, które po prostu będą chciały w niej grać.

To naprawdę bardzo smutne. Wypłynęło na wierzch już tyle rzeczy, że to jest już droga w jedną stronę. Wyraźnie słyszymy sygnał od kapitan Agnieszki Kąkolewskiej, że zespół chce zmiany trenera. Argumenty? Cóż, tutaj zaczynają się rozbieżności. I to jest kolejny punkt, który powoduje wiele dyskusji. Nie słyszymy jednego przekazu, stąd rozmaite teorie m.in. o faworyzowaniu niektórych zawodniczek.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #8: Iga Baumgart-Witan. Baba nie do zajechania

PZPS przedłużył umowę z Jackiem Nawrockim do 2022 roku, a więc selekcjoner ma zaufanie związku. Wygląda więc na to, że na linii federacja-trener komunikacja jest dobra. Ale z tego, co do nas dociera, kontakt trenera z zawodniczkami i federacji z zawodniczkami był bardzo słaby, skoro za chwilę zacznie się przerzucanie komunikatami i oświadczeniami. To nie doprowadzi do niczego dobrego. Trudno jednak wyobrażać sobie zmianę trenera i to na "Włocha, który aktualnie pracuje w klubie".

Jest jeszcze scenariusz pt. "chowamy urazy do kieszeni i gramy kwalifikacje olimpijskie". Ten też niestety jest trudny do wyobrażenia, bo po tym, o czym się dowiadujemy, w drużynie nie będzie chemii ani zaufania. A jesteśmy w takim położeniu, że "na papierze" co najmniej dwa zespoły z turnieju w Apeldoorn stoją wyżej w hierarchii od reprezentacji Polski, więc potrzebne będzie maksymalne zaangażowanie. Przy takim rozwiązaniu (albo raczej: zasypaniu piaskiem problemu) może go brakować.

Należy pamiętać, że cały list wysłany został do PZPS tuż po mistrzostwach Europy, a szum robi się dopiero teraz, gdy ten fakt ujrzał światło dzienne. Fakt, że nie zobaczymy jego treści, również niesie za sobą pewien wniosek, ale to już możemy sobie dopowiedzieć sami. Wygląda na to, że sprawa nie jest zero-jedynkowa.

Nie wiemy, jak się to wszystko zakończy, ale całe zamieszanie jest po prostu smutne. Dla kogoś, kto przyglądał się uważnie budowie tej reprezentacji, to jest bardzo mocny cios. Przez trzy ostatnie lata cieszył każdy, nawet mały sukces, bo pojawiała się świadomość, że każdy wie, po co to robi. Teraz właściwie nie wiemy kto gra dla kogo i co chce osiągnąć. Najbardziej przykre jest też to, że takiej reprezentacji, jak w tym roku, już nie będzie. A ta już napisała przecież już kawałek nowej historii.

Źródło artykułu: