Siatkówka. Bunt w kadrze. Magdalena Stysiak odsłania kulisy. Nie czuła się faworyzowana przez Jacka Nawrockiego

WP SportoweFakty / Justyna Serfain / Na zdjęciu: Magdalena Stysiak w koszulce reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy 2019.
WP SportoweFakty / Justyna Serfain / Na zdjęciu: Magdalena Stysiak w koszulce reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy 2019.

- Z niektórymi dziewczynami były lekkie konflikty, ale zostało to wyjaśnione. Czy byłam faworyzowana przez Jacka Nawrockiego? Nie czułam tego - mówi Magdalena Stysiak, która jako jedna z dwóch kadrowiczek nie podpisała listu przeciwko trenerowi.

[b][tag=66287]

Dawid Borek[/tag], WP SportoweFakty: Jako jedna z dwóch zawodniczek nie podpisała pani listu do zarządu PZPS z wnioskiem o zmianę sztabu trenerskiego. Pytanie: dlaczego?[/b]

Magdalena Stysiak, siatkarka reprezentacji Polski: Nie podpisałam go, bo w kadrze trenera Nawrockiego jestem od pół roku. Dla mnie nie działo się nic złego. Dziewczyny pracowały z nim dłużej, po pięć-sześć lat i jeśli miały jakiś problem, miały prawo się wypowiedzieć. Ja mam 19 lat. Powiedziałam koleżankom: sorry dziewczyny, w tej sytuacji będę neutralna, nie podpiszę tego pisma, gram pół roku i dla mnie jest wszystko w porządku. Jeśli macie ochotę - piszcie, ja poniosę konsekwencje razem z wami, ale mam prawo nie podpisać tego pisma.

Jak koleżanki zareagowały na taką reakcję? Bądź co bądź to jednak wyłączenie z grupy.

Odpowiedziały, że każda z nas ma prawo do swojego wyboru i zrozumiały tę decyzję. Nie było żadnych problemów.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #8: Iga Baumgart-Witan. Baba nie do zajechania

Miała być pani jedną z zawodniczek faworyzowanych przez trenera Jacka Nawrockiego. Odczuwała pani coś takiego?

Faktycznie było tak napisane w oświadczeniu. Ale ja tego nie czułam. Jeśli taka sytuacja miała miejsce, nie byłam jej świadoma. Myślę jednak, że trener mógł mnie trochę inaczej traktować ze względu na to, że jestem młodą zawodniczką i to był mój pierwszy rok w reprezentacji. Potrzebowałam wsparcia i dodatkowych informacji. Dla mnie to nie była typowa sytuacja, bo grałam pierwsze w życiu mistrzostwa Europy. Musiałam sobie z tym poradzić i psychicznie, i fizycznie. Pod tym względem może miałam trochę lepszy kontakt z trenerem, ale uważam, że to normalne. Poza tym nie czułam ze strony Jacka Nawrockiego większego faworyzowania.

Zobacz też: Bunt w kadrze siatkarek. Tak wygląda pismo, które zawodniczki wysłały do prezesa PZPS

Czy koleżanki z reprezentacji w jakikolwiek sposób dały pani odczuć, że mogą myśleć, iż jest pani faworyzowana przez trenera? Wiemy, jak to wygląda w sporcie - można komuś celowo dogryzać.

Nie. Powiem tak: w kadrze były między nami lekkie spięcia, ale później sobie wszystko wyjaśniłyśmy. Jesteśmy kobietami, przez pięć miesięcy cały czas byłyśmy razem. To normalne. Dla mnie najważniejsze jest to, że wyjaśniłyśmy sobie całą sytuację. Teraz między mną a koleżankami nie ma już żadnego spięcia. Wcześniej - nie da się ukryć - z niektórymi dziewczynami były lekkie konflikty, ale wszystko zostało wyjaśnione. Nie chcę już do tego wracać.

W dniu pojawienia się informacji o buncie Jacek Nawrocki otrzymał wotum zaufania od Polskiego Związku Piłki Siatkowej (podjęto jednogłośną uchwałę o kontynuacji współpracy z trenerem Jackiem Nawrockim do zakończenia mistrzostw świata w 2022 roku - dop. DB). Czy pani zdaniem to dobry ruch, zważając na tę całą sytuację? PZPS pokazał, że stoi murem za trenerem.

Na ten temat nie chcę się za dużo wypowiadać. Dla mnie najważniejsze jest granie w reprezentacji. Przed nami najważniejszy turniej (kwalifikacje olimpijskie - dop. DB) i obojętnie, która z dziewczyn zostanie powołana do reprezentacji i jaki trener będzie prowadził kadrę, musimy skupić się na zagraniu jak najlepszego turnieju. To jest dla nas najważniejsze, a nie roztrząsanie sytuacji "kto co napisał, czy chcemy zmienić trenera". Owszem - pismo zostało wysłane, trener został i tak to trzeba zostawić.

Powtórzę: w kadrze jestem od pół roku i nie widziałam złego zachowania ani ze strony trenera Nawrockiego, ani od kogokolwiek ze sztabu. Wręcz przeciwnie. Miałam bardzo dobry kontakt ze sztabem szkoleniowym. Polski Związek Piłki Siatkowej zaufał trenerowi Nawrockiemu. W tym roku doszły młode zawodniczki, dużo ważniejsze turnieje, fajnie pokazałyśmy się na Lidze Światowej, polska siatkówka zaczęła iść do góry. To jest najważniejsze i na to trzeba zwrócić uwagę.

A myśli pani, że ten zespół można jeszcze odbudować? Wnioskuję, że skoro teraz jest taka napięta sytuacja, media rozpisują się o buncie, wewnątrz drużyny nie jest wesoło, mogą pojawić się podziały, spięcia na linii zawodniczki-trener. Pytanie: jak to wszystko naprawić, odbudować?

Moje zdanie jest takie: obojętnie, co by się nie działo i kto przyjechałby na kadrę, mamy jeden cel i do niego musimy dążyć. Po tym turnieju każda z nas wróci do swojego klubu. W kwietniu będą nowe powołania, nowa kadra, nowy turniej. Teraz dla każdej zawodniczki najważniejszy będzie awans na igrzyska olimpijskie. Mimo tego, jaki teraz jest - za przeproszeniem - burdel, powinniśmy się skupić i niezależnie od tego, co się wydarzy, mieć wspólny cel i zagrać jak drużyna. A co się stanie później? To pokaże czas.

Zobacz też: Oświadczenie siatkarek reprezentacji Polski ws. współpracy ze sztabem szkoleniowym

Czy pani zdaniem to możliwe, by zawodniczki odstawiły to całe zamieszanie na boczny plan i nie miały go w głowie?

Ja potrafiłabym to zrobić. Co do koleżanek - trzeba ich pytać. Każda ma swoje zdanie na ten temat, każda odpowiada za siebie.

Czy ta sytuacja może odbić się na wyniku? Czy możliwe jest, że zawodniczki będą grały przeciwko trenerowi, może nawet tak, żeby Jacka Nawrockiego wręcz zwolniono? Takie sytuacje w sporcie się przecież dzieją.

Dla mnie to sytuacja nienormalna. Nie będę wypowiadać się za zawodniczki. Myślę jednak, że każda z nas ma w głowie jeden ważny cel i każda wie, co oznaczają igrzyska olimpijskie dla sportowca. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to chyba minął się z powołaniem.

A może paradoksalnie ta sytuacja pomoże kadrze? Może zawodniczkom udzielą się sportowe nerwy i na boisku, swoją grą będą chciały powiedzieć trenerowi Nawrockiemu "ja już pokażę, jak potrafię grać, na co mnie stać, a trener niech robi co chce"? Czy drużyna może skorzystać na tym zamieszaniu?

Bardzo bym chciała, by tak było. Chciałabym, by żadna z nas nie pokazywała tego na zewnątrz, ale już w głowie, jeśli to którejś pomaga, powtarzać sobie "ja ci pokażę". Dobrze, wejdź na boisko, zagraj swoją dobrą siatkówkę, a dzięki temu jako reprezentacja pójdziemy do góry. Dla mnie to jest najważniejsze.

A co do tej sytuacji - pewnie za pół roku wszyscy o niej zapomną i będzie wszystko ekstra. W środę wybuchła wielka bomba, sama byłam tym wszystkim zdziwiona. Musimy jednak patrzeć w przyszłość z optymizmem. Liczę, że wszystko się ułoży.

Czy nie obawia się pani, że przy najbliższym zgrupowaniu kadry koleżanki będą patrzyły na panią spod byka, że nie będzie atmosfery?

Nie obawiam się tego, bo spory, które miałyśmy w kadrze, zostały wyjaśnione. Mam nadzieję, że wszystkie dziewczyny będą miały ze sobą dobry kontakt. Jeśli nie - trudno. Jeśli będą spory, ja sobie z tym poradzę. Nie ma się pan o co martwić. Mam swój - uważam, że dobry - charakter.

Autor na Twitterze:
Źródło artykułu: