W ostatniej serii meczów bełchatowianie zanotowali pewne zwycięstwo w meczu z Asseco Resovią Rzeszów 3:0 (przeczytaj relację). - Patrząc tylko na wynik, można powiedzieć, że to był łatwy mecz, ale dla nas taki nie był. Czasami w poszczególnych setach Rzeszów grał bardzo dobrą siatkówkę. Mając swoje szanse, bezwzględnie je wykorzystaliśmy i to był klucz do zwycięstwa. Nie pozwoliliśmy rywalowi rozwinąć skrzydeł, jak złapaliśmy przewagę, to ją utrzymywaliśmy do końca. Cieszymy się z kompletu punktów, bo to jest dla nas bardzo cenne - stwierdził Mariusz Wlazły.
Jak zaznaczył kapitan PGE Skry, gra bełchatowskiej drużyny była zadowalająca, jednak wciąż jest wiele elementów do poprawy. Mariusz Wlazły widzi jednak znaczny progres, jaki poczynił żołto-czarny zespół na przestrzeni ostatnich tygodni. - Przed sezonem byliśmy bardzo krótko ze sobą i cały czas pracujemy nad tym, żeby się zgrać. Wiele elementów jest jeszcze do dopracowania, ale jesteśmy już zupełnie na innym etapie niż np. dwa tygodnie temu. Mamy za sobą fajny czas, bo przez dwa tygodnie zagraliśmy dwa mecze, więc mogliśmy spokojnie potrenować. Ten czas był dla nas bardzo owocny, wykorzystaliśmy go w pełni, by przepracować wcześniejsze sytuacje, w których popełnialiśmy błędy. W spotkaniu z Resovią zupełnie inaczej to wyglądało - skomentował Wlazły.
Czytaj także: Piotr Gruszka: Nie wyobrażam sobie, bym miał się załamać i odpuścić
Kibice przyzwyczaili się do tego, że bełchatowsko-rzeszowskie pojedynki są bardzo emocjonujące i często wydłużone do pięciu setów. W środę, kiedy PGE Skra prowadziła w meczu 2:0, a w trzeciej partii na prowadzenie wyszedł zespół gości, wydawało się, że i tym razem rywalizacja zostanie przedłużona. Drużynę Michała Gogola uratował jednak irański przyjmujący, Milad Ebadipour, który w ostatniej, jak się potem okazało, odsłonie spotkania, zaprezentował serię świetnych, odrzucających rywala od siatki serwisów.
ZOBACZ WIDEO: Polska - Słowenia. "Pastwisko". Tak wyglądała murawa na PGE Narodowym. Piłkarze rozmawiali o niej z premierem
- Dogonienie Resovii w trzecim secie to przede wszystkim zasługa Milada, który bardzo dobrze zagrywał, co pozwoliło nam też zrobić dużo rzeczy na siatce. Wtedy dużo lepiej reagowaliśmy, bo, powiem szczerze, z takim zespołem, jak Resovia ciężko się gra, jeśli ma on przyjętą piłkę do siatki, gdzie rozgrywający może dowolnie wystawiać i kontrolować przebieg spotkania - przyznał Mariusz Wlazły.
Po sześciu rozegranych pojedynkach bełchatowianie zajmują 3. pozycję w tabeli (15 punktów), a w swoim dorobku mają pięć zwycięstw i jedną porażkę (z Cuprum Lubin 2:3 we własnej hali). W najbliższym czasie drużynę czekają trudne spotkania z najlepszymi ekipami w Pluslidze. Sympatyków PGE Skry napawa optymizmem fakt, że wszyscy zawodnicy są zdrowi i gotowi do gry. Jak podkreśla kapitan zespołu, to daje bardzo duży komfort pracy i jest bezcenne, biorąc pod uwagę napięty kalendarz rozgrywek i granie systemem środa-sobota.
- Mamy o tyle duży komfort pracy, że cały skład jest w miarę równy. Możemy sobie rotować zawodnikami w poszczególnych spotkaniach i na tym nie tracimy, nasza jakość nie spada i gwarancja pewnego poziomu wciąż jest taka sama. To jest bardzo cenne. Jeżeli drużyna ma taki komfort, to na pewno te spotkania co trzy dni rozgrywa się zupełnie inaczej, spokojniej - dodał Wlazły.
PGE Skra Bełchatów, po odniesieniu piątego zwycięstwa w trwających rozgrywkach, w czwartek miała dzień odpoczynku, w czasie którego zawodnicy pracowali także z fizjoterapeutami. W piątek podopieczni trenera Michała Gogola przystąpią już do przygotowań do kolejnego spotkania na szczycie PlusLigi. W niedzielę na wyjeździe zmierzą się bowiem z mistrzem Polski, Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Początek mecz został zaplanowany na godzinę 14:45.