Jastrzębski Węgiel przystąpił do tego spotkania po zawirowaniach. Trzy dni wcześniej ogłoszono, że dotychczasowy trener Roberto Santilli został zwolniony z pełnionej funkcji. W piątek na tym stanowisku pojawił się Luke Reynolds.
Gospodarze zaczęli od mocnego uderzenia, po serii udanych akcji szybko znaleźli się na prowadzeniu. Długo na swój pierwszy skuteczny atak musiał czekać Grzegorz Bociek. Dopiero przy trzeciej próbie zdołał zapunktować, pokonując jednocześnie potrójny blok.
Podopieczni Marka Lebedewa byli mocno przygaszeni w pierwszej fazie spotkania. To była woda na młyn dla zawodników Jastrzębskiego Węgla. Ci radzili sobie nie tylko w ataku, ale i w obronie, co poskutkowało wyjściem na kilkupunktowe prowadzenie. Szczególnie imponował blok gospodarzy, którzy w pierwszej partii wręcz zdeklasowali swoich rywali 25:15. Osiem punktów w tej partii zapisał na swoim koncie Dawid Konarski.
ZOBACZ WIDEO: Polska - Słowenia. Robert Lewandowski: To szczęście, że nikt nie złapał poważnej kontuzji
Obraz gry zmienił się na początku drugiego seta. Zarówno z jednej, jak i drugiej strony nie brakowało efektownych zagrań. Chwilowy przestój gospodarzy doprowadził do czteropunktowej serii zawiercian, którzy tym samym wyszli na nieznaczne prowadzenie. Trener Luke Reynolds nie zamierzał czekać i wziął czas. Poskutkowało to jedynie na moment, bowiem po chwili goście zaliczyli kolejną serię i zaczęli przejmować kontrolę nad drugą partią.
Wydawało się, że zawiercianie pewnie zmierzają po wyrównanie stanu rywalizacji w meczu. Zaczęli jednak tracić kolejne punkty i zafundowali sobie nerwową końcówkę seta, którą ostatecznie przegrali. Przy stanie 24:24 efektownie zagrał Jurij Gladyr, a następnie piłkę w aut posłał Grzegorz Bociek i zamiast 1:1 zrobiło się już 2:0 na korzyść jastrzębian. Antybohaterem ostatnich chwil tej części gry, była odklejająca się reklama na parkiecie, przez którą nastąpiła nieprzewidziana przerwa, co mogło wytrącić graczy z rytmu.
Lepiej w trzecią odsłonę, podobnie jak w poprzednią, weszli zawiercianie. Ich dobra passa szybko się jednak skończyła. Kolejne udane akcje w wykonaniu Dawida Konarskiego, Juliena Lyneela i Lukasa Kampy wywołały niemałe spustoszenie w szeregach gości. Ze stanu 4:7 w zaledwie kilka chwil zrobiło się już 17:11 na korzyść odmienionych jastrzębian. Mark Lebedew próbował ratować sytuację kolejnymi zmianami, ale niewiele one pomagały.
W ciągu zaledwie kilku dni gracze Jastrzębskiego Węgla przeszli długą drogę. W piątek na własnym parkiecie zaprezentowali siatkówkę efektowną i niemal do bólu skuteczną. Przyjezdnych stać było jedynie na pojedyncze zrywy, przede wszystkim w drugim secie. Mało kto spodziewał się, że "Jurajscy Rycerze" wykonają tak duży zryw i zwyciężą w maksymalnych rozmiarach. Jastrzębski Węgiel był jak reprezentacja Polski w fazie grupowej ostatnich mistrzostw Europy - godzina z minutami i pod prysznic.
Jastrzębski Węgiel - Aluron Virtu CMC Zawiercie 3:0 (25:15, 26:24, 25:13)
Jastrzębski Węgiel: Fornal, Konarski, Gladyr, Vigrass, Kampa, Lyneel, Popiwczak (libero)
Aluron Virtu CMC Zawiercie: Ferens, Bociek, Kania, Czarnowski, Masny, Penchev, Andrzejewski (libero) oraz Waliński, Koga (libero), Malinowski, Dosanjh, Gawryszewski, Verhees
MVP: Jurij Gladyr
Czytaj także:
- Czas na otwarcie nowej hali w Suwałkach. "To coś niesamowitego. Jesteśmy na ustach całego regionu"
- LSK: ŁKS Commercecon Łódź poczuł wiatr w żaglach i sprawnie pokonał Bank Pocztowy Pałac Bydgoszcz