LSK. Atakująca wraca do gry, a wraz z nią DPD Legionovia Legionowo. "Zaczynamy ten sezon od nowa"

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Julie Oliveira Souza
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Julie Oliveira Souza

Legionowianki we własnej hali przerwały serię dwóch porażek, pokonując zespół E.Leclerc Radomki Radom 3:1. - Po porażkach w Policach i Kaliszu musiałyśmy odzyskać wiarę w siebie - mówi wracająca do gry po kontuzji atakująca, Julie Oliveira Souza.

[b]

Piotr Woźniak, WP SportoweFakty: Być może nie był to jeszcze idealny mecz w waszym wykonaniu, ale wygrywając za trzy punkty z radomiankami zrehabilitowałyście się za porażkę w Kaliszu. Na co zwracałyście szczególną uwagę przygotowując się do starcia z zespołem z Radomia?[/b]

Julie Oliveira Souza, atakująca DPD Legionovii Legionowo: Po porażkach w Policach i Kaliszu musiałyśmy odzyskać wiarę w siebie, która towarzyszyła nam od początku sezonu. Przez cały tydzień na treningach starałyśmy się wyzwolić z siebie jak najwięcej energii, pracowałyśmy nad grą w obronie i agresją w ataku. Spotkanie z radomiankami pokazało, że nam się to opłaciło i to jest dla nas bardzo ważne.

W poprzedniej kolejce spotkań LSK nie zobaczyliśmy pani na parkiecie, w rolę atakującej wcieliła się za to Olga Strantzali. Pomimo starań koleżanek zespół DPD Legionovii Legionowo bez podstawowej atakującej nie wyglądał tak samo. Jest już pani w pełni sił?

Jeszcze do niedawna ten ból trochę mi doskwierał. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem jeszcze w pełni sił i muszę pracować nad powrotem do formy. To jednak całkowicie normalne, ponieważ na 5-6 dni byłam praktycznie wyłączona z treningów. Jestem przekonana, że już niedługo wrócę na swój normalny poziom. Tym bardziej cieszy mnie to, że pomijając rozwiązania siłowe, wiele akcji udawało nam się wygrać dzięki wyszkoleniu technicznemu i to wystarczyło, by pokonać drużynę E.Leclerc Radomki Radom.

Udało wam się aż 13 razy zatrzymać przeciwniczki blokiem, rywalkom ten element przyniósł o cztery punkty mniej. Czy to właśnie gra w bloku była języczkiem u wagi na przedmeczowych odprawach?

Trener Alessandro Chiappini uczulał nas na to, by zwracać szczególną uwagę na kierunek ataku i starać się obijać blok. Wiedziałyśmy, że w tym elemencie rywalki potrafią napsuć krwi niejednemu zespołowi. Udało nam się zneutralizować go dzięki grze przez środek siatki, czym starałyśmy się zdezorientować blokujące radomianki. Odpowiedziałyśmy tym samym, bo to nam udało się postawić więcej skutecznych bloków.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Anna Kiełbasińska bez nominacji na Sportowca Roku. "Przykra sprawa"

Przed wami mecz w Pile, czyli kolejne ze starć, w którym oczekuje się od was przywiezienia z trudnego terenu co najmniej dwóch punktów... 

Można powiedzieć, że meczem z kaliszankami drugi raz otworzyłyśmy ten sezon, bo to właśnie teraz zaczynają się mecze za "6 punktów". Wcześniej dwukrotnie skonfrontowałyśmy się z zespołami z Rzeszowa i Polic. Po drodze miałyśmy też spotkanie z mistrzyniami Polski, w którym sprawiłyśmy niespodziankę. W najbliższych meczach słowem klucz będzie koncentracja. Jeśli zaprezentujemy się w nich jako tak silna drużyna, jak na początku sezonu, to mam nadzieję, że to wystarczy, by odnosić zwycięstwa. Musimy jednak mieć się na baczności, co pokazał mecz w Kaliszu.

Czym jest dla, wciąż młodej zawodniczki w swoim debiutanckim zespole za granicą, gra w Legionowie?

Dla mnie jest to niesamowita szansa. Ale (Alessandro Chiappini - przyp. red.) to świetny fachowiec, do tego udało nam się zbudować w drużynie taką atmosferę, że jesteśmy przyjaciółkami też poza boiskiem. Wszyscy nas wspierają, na czele z kibicami. Myślę, że gra w Legionowie to najlepszy wybór, jakiego mogłam dokonać. Również sportowo polska liga jest bardziej wymagająca od francuskiej, a ja ciągle potrzebuję nowych wyzwań, by się rozwijać.

Czy wraz z Juliette Fidon-Lebleu możecie być dumne z tego, że jesteście prekursorkami jeśli chodzi o pokazywanie siły francuskiej siatkówki żeńskiej z wyłączeniem rodzimej ligi? 

Rzeczywiście tak jest. W polskiej lidze jesteśmy bodaj jedynymi Francuzkami, być może dlatego, że dość rzadko nasze rodaczki decydują się na grę poza granicami kraju. Myślę, że razem z Juliette możemy być dumne z tego, że się na to zdecydowałyśmy. To na pewno pozytywny znak dla naszej federacji, że możemy podobnie jak inne zawodniczki z zagranicy, odgrywać ważne role w takiej lidze jak LSK.

Zobacz również:
LSK. Błażej Krzyształowicz: Mamy sinusoidę na lewym skrzydle
PZPS: Jacek Nawrocki zakończył pierwszy etap spotkań z siatkarkami. "Rozmowy były szczere"

Komentarze (0)