Mariusz Kraszewski, WP SportoweFakty.pl: Trefl Gdańsk rozpoczął sezon z bilansem trzech wygranych i dwóch porażek. Pana zdaniem jest to dobry start dla gdańskiej drużyny?
Pablo Crer, środkowy Trefla Gdańsk: Tak, jak najbardziej. Jestem zadowolony z tego jak gramy. Owszem, ostatni mecz przegraliśmy, ale to był bardzo wyrównane spotkanie, a ktoś musiał zejść pokonany. Rywale zagrali, patrząc po wyniku, lepiej od nas. Ogólnie rzecz biorąc początek sezonu możemy uznać za udany. Mimo to nie możemy spocząć na laurach. Mamy nadal sporo pracy przed nami. Musimy przygotować się różnych sytuacji, które mogą się zdarzyć podczas spotkań. W ostatnim meczu mieliśmy swoje szanse, ale je zaprzepaściliśmy. Podobnie było w pierwszym spotkaniu tego sezonu - dobrze gramy w obronie, ale gorzej z kończeniem kontr. Popełniamy tu zbyt wiele błędów, z tego powodu przegrywamy.
Trefl obecnie ma na swoim koncie osiem punktów. Uważa pan, że można było mieć ich więcej?
Oczywiście, powinniśmy mieć ich więcej, ale taki jest sport i nie zawsze dostajesz to co chcesz. Czasem są takie dni, że w swojej drużynie masz sześciu, równo i dobrze grających zawodników. Zdarzają się dni kiedy wiele rzeczy nie wychodzi. Podczas spotkania z Bełchatowem graliśmy w kluczowych momentach ze strachem i szansa na zdobycie jakichkolwiek punktów nam uciekła. To samo mogę powiedzieć o spotkaniu z Olsztynem. Patrząc na to jak się prezentujemy to można powiedzieć, że tych punktów mogło być więcej: może jeden, a może nawet trzy.
Po tych pięciu spotkaniach, które rozegraliście do tej pory, co wiemy o Treflu jako drużynie?
Chyba każdy to już mówił: Trefl to drużyna młoda, grająca zawsze do końca, czująca olbrzymią radość z gry. Moim zdaniem naszymi mocnymi stronami są serwis i gra na linii blok-obrona. Gorzej z kończeniem ataków na kontrze, często z wysokich, sytuacyjnych piłek, tu mamy problem. Z pewnością mamy dobrych zawodników na skrzydłach, gdy trzeba skończyć piłkę w pierwszej akcji - to zasługa dobrego rozegrania. To jednak dopiero początek sezonu i z każdym kolejnym spotkaniem nasza gra powinna wyglądać dużo lepiej, zwłaszcza tam, gdzie jeszcze coś szwankuje.
ZOBACZ WIDEO Skoki narciarskie. Kamil Stoch o loteryjnym konkursie w Wiśle. "Nie można się było skupiać na wynikach"
Niektórzy mówią, że Trefl to młody zespół, ale bez większego doświadczenia, które dopiero zdobywacie. Zgadzasz się z taką opinią?
I tak i nie. Jasne, tak jak powiedziałeś, jesteśmy młodą drużyną. Jednak trzeba pamiętać, że nie bez powodu gramy w najwyższej lidze, każdy z zasłużył na grę w tym klubie. Wychodząc na przeciw rywalom jesteśmy takimi samymi zawodnikami z takimi samymi szansami na zwycięstwo. Pewnie, w kwestii wieku to tylko ja i Wojtek (Grzyb - przyp. red) mamy 28 lat i więcej, a w innych zespołach to nie ma tak dużych różnic. Jednak jak widać po naszej grze to wiek nie ma znaczenia. Gramy skutecznie, dobrze i to jest najważniejsze.
Pan i Wojciech Grzyb jesteście najstarszymi zawodnikami w zespole. Czy to sprawia, że na parkiecie wchodzicie w rolę lidera z racji waszego wieku i doświadczenia?
Na pewno ma to miejsce na treningu. Staram się wtedy podpowiadać kolegom co trzeba robić, jak się zachować w danej sytuacji, jak atakować. Wiadomo, że gdy zawodnik parę razy pomyli się w ataku to może się łatwo podpalić, będzie popełniał kolejne błędy. Wtedy wkraczamy my, musimy uspokoić sytuację, doradzić dla niego jak powinien się zachować. Jednak w trakcie spotkań rolę lidera spełnia też trener, który obserwuje wszystko na spokojnie z boku i daje nam wskazówki. To jest bardzo dla nas pomocne.
Porozmawiajmy o pracy waszego trenera. Świetny zawodnik, ale trener na dorobku. Co może pan powiedzieć o jego pracy?
Ciężko mi jest się wypowiedzieć o nim jako trenerze. Owszem, jest on nowy w tej dziedzinie, jako szkoleniowiec. Można powiedzieć, że trener Winiarski uczy się razem z nami, ale widać po nim tę pasję, zaraża nas swoim podejściem. Przygotowuje się do każdego spotkania tak jakby to on miał wyjść na parkiet i grać razem z nami. Szuka mnóstwa sposobów na to jak pokonać przeciwnika. Poświęca wiele czasu na analizę. Praca z trenerem Winiarskim jest czymś nowym dla mnie, bo wielu trenerów po pewnym czasie jakby przestaje patrzeć na wiele rzeczy z perspektywy zawodnika. "Winia" naprawdę poświęca się naszym treningom i spotkaniom. Każdego dnia dostajemy wiele wskazówek, porad jak możemy grać lepiej.
Gdybyś mógł pan porównać pracę z trenerem Winiarskim do któregoś swojego byłego trenera był go podpiął?
Trudne pytanie, bo każdy z moich trenerów w jakiś sposób mnie rozwinął, a ma przy tym swój własny, indywidualny warsztat pracy. Każdy pracuje inaczej, widzi wszystko inaczej i to jest z pewnością tajemnica ich sukcesów. Trenował mnie m.in. Javier Weber, a teraz Michał Winiarski. Naprawdę ciężko jest porównać szkoleniowców, bo mają swoje sposoby na wszystko. "Winia" może i dopiero teraz zaczyna pracować samodzielnie, ale widać, że kariera stoi przed nim otworem.
Co sprawiło, że Trefl Gdańsk został pana drugim europejskim zespołem, w jakim pan gra?
Nie zaskoczę jeżeli powiem, że z powodu ligi jaka jest w Polsce. Jasne, mamy bardzo mocne ligi w Rosji i we Włoszech, ale dla wielu to właśnie PlusLiga jest najlepsza. Także dla mnie. Nie będę ukrywał, że macie niesamowitą otoczkę wokół spotkań, wasi fani są najlepsi na świecie. Grałem w Gdańsku kilka razy, gdy byłem z reprezentacją Argentyny i miasto niesamowicie mi się spodobało. Trefl był bardzo konkretny i zdecydowałem się przyjechać tutaj z moją rodziną. Analizując propozycje kieruję się nie tylko pieniędzmi, ale też ważne dla mnie jest samo miasto, bo chcę by rodzina miała jak najlepiej. Dlatego też gram w Gdańsku, bardzo mi się tu podoba.
Co powie pan o samej PlusLidze? Powiedział pan, że jest ona najsilniejsza na świecie więc kto ma szanse na wygraną złotego medalu w tym sezonie?
Najprościej byłoby odpowiedzieć na to po ostatnim spotkaniu sezonu, ale cóż... Zacznę od ZAKSY, w końcu to Mistrz Polski. Skład mają bardzo mocny i z pewnością będą liczyć się w walce o medal do samego końca. Warszawa z trenerem Anastasim, mimo problemów przedsezonowych, gra bardzo dobrze i mogą poprawić wynik z poprzedniego sezonu. Czołówka ligi z pewnością będzie walczyła do końca, bo kandydatów do złota jest kilku, ale wszystko się może zmienić. Jedna kontuzja może zmienić losy walki o mistrzostwo więc... zobaczymy jak to wszystko się potoczy.
A co można powiedzieć o lidze argentyńskiej? Jaka jest pana rodzinna liga, jaki prezentuje poziom?
Problem z ligą argentyńską polega na pieniądzach. Obecnie w Argentynie mamy w sumie dwie liczące się drużyny, które dyktują warunki w lidze - Bolivar i UPNC San Juan. Pozostałe zespoły mają mniejszy budżet i wszystko jest często rozplanowywane co do grosza - podróż na mecz, które często kosztują sporo, pensje... To się przekłada na to, sporo drużyn, które nie mają wysokiego budżetu, muszą stawiać na zawodników młodych i niedoświadczonych, którzy powinni się uczyć od lepszych zawodników. To niestety jest niemożliwe, bo ci są zakontraktowani przez najlepsze kluby w Argentynie, a to sprawia, że mecze pozostałych drużyn nie są na zbyt wysokim poziomie. Mogę opisać to w ten sposób - grasz w trakcie sezonu 3-4 mecze na wysokim poziomie, a reszta spotkań niestety odstaje od nich.
O co gra w tym sezonie Trefl? Mnóstwo roszad w składzie... trener Winiarski stawiał przed drużyną jakieś cele?
Nic takiego nie było. Przed sezonem rozmawialiśmy wyłącznie o naszym potencjale, pracowaliśmy nad swoją grą i szukaliśmy co jeszcze należy poprawić. O celach na ten sezon nic nie było mówione, ale my sami wiemy co stawiamy przed sobą. Grać jak najlepiej i wygrać kolejne spotkania.
Cofnijmy się o kilka dni, do meczu z Olsztynem. Co poszło nie tak? Trefl grał sety na przewagi, często prowadził grę, a mimo to przegrywa za trzy punkty.
Właśnie te sety, które graliśmy na przewagi, były bardzo dobre w naszym wykonaniu, ale problem leży w naszych głowach. Graliśmy punkt za punkt i w końcówkach zaczęliśmy popełniać niepotrzebne błędy. Jakby chęć wygranej zaczęła przysłaniać nam obraz gry. Pojawił się błąd i zamiast się uspokoić to pragnęliśmy za wszelką cenę ten błąd naprawić. Przez to pojawił się kolejny błąd, który kosztował nas wygraną w danej partii. Potem w secie czwartym zabrakło u nas koncentracji, rywal nadal grał dobrze, a my popełnialiśmy błędy, byliśmy rozkojarzeni. Możemy być zadowoleni z naszej gry jako całości, ale nie z końcówek setów. Rywal był wtedy skuteczniejszy i to zrobiło różnicę w tym spotkaniu.
Trefl zaczyna teraz siatkarski maraton, będziecie grali co trzy, cztery dni. Będziecie grali z teoretycznie słabszymi zespołami, komplet punktów to obowiązek w tych spotkaniach?
Nie chcemy w najbliższych meczach ich tracić, ale nie lubię rzucać wynikami zanim mecz się zacznie. Każdy z naszych najbliższych rywali równie mocno potrzebuje punktów co my i będą dla nas trudnym, nieprzyjemnym rywalem. Możemy zagrać bardzo dobrze, a i tak przegramy, co wtedy? To, że te zespoły mają mniej punktów od nas to nic nie zmienia. Najpierw musimy przygotować się do każdego z tych spotkań, poznać ich mocne i słabe strony. Później trzeba wyjść na boisko i wygrać z nimi. Wygramy, będziemy zadowoleni. Na pewno nie lekceważymy naszych rywali.
Ile dla Trefla znaczy wsparcie gdańskich kibiców? Podczas spotkania z Indykpolem AZS-em było ich 4100.
Co mogę powiedzieć? Właśnie też dlatego chciałem tu grać. Nasi fani są niesamowicie, ich doping wiele dla nas znaczy. Wspierają nas w każdym spotkaniu, naprawdę wiele radości sprawia nam gra dla nich. Napędzają nas do lepszej gry, wygrywamy nie tylko dla siebie, ale i dla nich. Mogę im tylko podziękować za to wszystko co robią dla nas.
Komunikacja w drużynie jest ważna więc muszę się zapytać, jak wygląda pana nauka języka polskiego?
Idzie mi powoli (śmiech). Oczywiście, że się uczę, chcę porozumieć się po polsku, ale wasz język jest bardzo trudny. Ogólnie rozmawiam się z chłopakami z drużyny po angielsku, z trenerem Winiarskim po włosku z racji jego wieloletniej gry w tym kraju. Jeżeli chodzi o wasz język to umiem kilka zwrotów jak "dzień dobry" czy "dziękuję". Chciałbym móc posługiwać się waszym językiem na takim podstawowym poziomie, ale to pewnie zajmie mi jeszcze trochę czasu.