Siatkarki DPD Legionovii Legionowo potrzebowały czterech setów, by pokonać wrocławianki i przedłużyć serię meczów bez porażki. To czwarte z rzędu zwycięstwo legionowianek w stosunku 3:1.
- Szczerze mówiąc trochę się z dziewczynami śmiejemy, że zaczęłyśmy wygrywać odkąd zmieniłam kolor paznokci. Ewidentnie muszę pozostać przy nim do końca sezonu - zażartowała Magdalena Damaske. - Bardzo się cieszymy, że udało nam się pokonać wrocławianki. Było to równie trudne zadanie, jak w poprzednich dwóch pojedynkach. W tym sezonie nie ma co liczyć na łatwe zwycięstwa - przyznała już z całkowitą powagą przyjmująca zespołu z Legionowa.
Przełomowe dla podopiecznych Alessandro Chiappiniego, w kontekście złamania pewnej bariery mentalnej, było pokonanie wicemistrzyń Polski na ich terenie w poprzedniej kolejce spotkań LSK. Legionowianki nauczyły się wychodzić z nie lada opresji, a 5. miejsce w tabeli najlepiej obrazuje postęp, jaki zrobiła ta drużyna względem minionych lat.
ZOBACZ WIDEO Anna Lewandowska opuściła gardę. Powiedziała o pieniądzach, strachu i roli religii w życiu
- To było wyjątkowe starcie, także dlatego, że dość wyraźnie przegrałyśmy już pierwszego seta (17:25 - przyp.red.). Jeszcze do niedawna taka sytuacja mogłaby nas zdeprymować. Mimo wszystko udało nam się wrócić do swojej gry. Dokonywałyśmy tego też w trakcie kolejnych odsłon, odrabiałyśmy kilku-punktowe straty - zauważyła mistrzyni Europy kadetek z 2013 roku.
Kariera wychowanki TPS-u Rumia toczyła się w niebywałym tempie do momentu, ale w zeszłym sezonie szyki młodej przyjmującej pokrzyżowała kontuzja pleców. Uraz okazał się na tyle poważny, że Magdalena Damaske na dłuższy czas musiała zrezygnować z uprawiania sportu. Podczas gdy o zawodniczce zrobiło się cicho, ta sumiennie pracowała na swój powrót na boisko.
- Najtrudniejszym w tym powrocie był strach przed tym, że znów coś mi się stanie. Nie trenowałam przez wiele miesięcy. Walczyłam, aby móc z powrotem wrócić do siatkówki i móc grać. Pozostawała mała niepewność, czy mi się to uda. Od początku sezonu jednak wszystkie problemy, które mnie dotykały, odeszły w niepamięć i mam nadzieję, że już nigdy nie wrócą - dodała absolwentka SMS-u Sosnowiec.
Po wydarzeniach takich jak powołanie przez trenera Jacka Nawrockiego do reprezentacji Polski czy zdobyciu pierwszych medali w seniorskiej karierze przed Damaske stanęły kolejne wyzwania, zupełnie innego rodzaju. Przez trzy ostatnie sezony swoje umiejętności szlifowała ona w Legionowie.
- Prawda jest taka, że w pierwszym roku mojej gry w klubie z Sopotu rzeczywiście zajęłyśmy wysokie drugie miejsce, ale rok później walczyłyśmy już trochę o spokojne utrzymanie. Tak samo było po moim przyjściu do DPD Legionovii Legionowo. Muszę przyznać, że gdy nic nie jest pewne i każdy mały punkt trzeba sobie wywalczyć ciężką pracą to gra w takim zespole jest bardzo rozwijająca. Może też dlatego, nauczone doświadczeniem, w tym sezonie gramy lepiej - powiedziała Damaske wracając do wydarzeń z poprzednich lat.
Rywalizacja na pozycji przyjmującej w drużynie DPD Legionovii Legionowo przedstawia się coraz ciekawiej. Obok ofensywnie nastawionej Olgi Strantzali oraz zapewniającej stabilność w przyjęciu Juliette Fidon Lebleu jest Damaske, która łączy obie te charakterystyki. Każda z tych zawodniczek potrafiła już w tym sezonie pokazać się z dobrej strony, co na pewno nie ułatwia podjęcia decyzji o wyborze wyjściowej szóstki na mecz włoskiemu szkoleniowcowi.
- To charakteryzuje nasz zespół. Nikt nie boi się wejść na boisko i zrobić co do niego należy. Takie sytuacje powtarzają się regularnie. W środę kapitalne wejście zaliczyła Ala Wójcik, która swoimi świetnymi zagrywkami i atakami niemiłosiernie nękała rywalki. A trzeba pamiętać, że przez długi czas stała w kwadracie, a mimo to potrafiła wnieść tak dużą wartość do drużyny - komplementowała swoją koleżankę Damaske.
Głównym zadaniem gospodyń w meczu z zespołem #VolleyWrocław było powstrzymanie byłej wieloletniej reprezentantki klubu z Legionowa, Aleksandry Rasińskiej. Ta sztuka do końca się nie udała, bo atakująca wrocławianek zdobyła 26 punktów, ale była w swoich działaniach osamotniona.
- Ola straszyła nas przez cały mecz. Szczególnie chyba w drugim secie napsuła nam krwi swoją zagrywką. Byłyśmy gotowe, by stawić czoła jej silnym atakom, bo doskonale wiemy, co ta zawodniczka potrafi zdziałać - oddała szacunek swojej boiskowej rywalce Magdalena Damaske.
Zobacz również:
Liga Siatkówki Kobiet. Szóstka 9. kolejki pod znakiem Chemika i ŁKS-u
Zachwycające zdjęcia siatkarek Budowlanych Łódź. To będzie wyjątkowy kalendarz