Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020: Nowy szyld, ale zawodniczki znajome. Możemy wywołać rewolucję u Niderlandek

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: reprezentacja Holandii siatkarek
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: reprezentacja Holandii siatkarek

W 2019 roku polskie siatkarki przełamały czteroletnią "pomarańczową klątwę" i pokonały reprezentację Holandii w Lidze Narodów na welodromie w Apeldoorn. Teraz miejsce i rywal będą takie same, choć przeciwnik nazywać się będzie inaczej.

Od 1 stycznia 2020 roku kraj ze stolicą w Amsterdamie nosi taką właśnie nazwę wskutek zmiany narzuconej przez lokalne władze. Chodzi o to, by tereny te bardziej kojarzyły się z rowerami, tulipanami, serami czy wiatrakami, a nie narkotykami czy dzielnicą Czerwonych Latarni. W świeżo rozpoczętym roku Niderlandy organizują m.in. konkurs piosenki Eurowizji, więc to dobra okazja, by rozpromować nową nazwę.

Czytaj też: Dominika Pawlik: Fatalny kalendarz meczów dla Polek? Takie prawo gospodarza (komentarz)

Był nawet moment, że Polska stała się atrakcyjnym kierunkiem dla zawodniczek z Niderlandów. Debby Stam-Pilon, Caroline Wensink oraz Balkestein-Grothues grały w Lidze Siatkówki Kobiet. Dwie pierwsze w latach 2010-2012 występowały w barwach Polskiego Cukru Muszynianki Muszyna. Trzecia zaś w sezonie 2016/2017 grała dla Atomu Trefla Sopot. Choć nie minęło wiele czasu, wrażenie robi fakt, że te kluby już... nie istnieją.

ZOBACZ WIDEO Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020. Jacek Nawrocki: Nie traktowaliśmy sparingów jako selekcji

Na początku drugiej dekady XXI wieku reprezentacje Polski i Niderlandów notowały odwrotne tendencje. Biało-Czerwone zniżkową, zaś Pomarańczowe - zwyżkową. Był nawet moment, że przez cztery lata (2014-2018) Polki nie potrafiły pokonać siatkarek z kraju tulipanów.

W 2015 roku niderlandzką kadrę objął Giovanni Guidetti i zbudował naprawdę silną ekipę, która sięgnęła po wicemistrzostwo Europy i awansowała - po raz pierwszy od 20 lat na igrzyska. Ostatecznie w Rio de Janeiro skończyło się na czwartym miejscu. Zanosiło się na kontynuację pięknej przygody włoskiego szkoleniowca, bo oprócz olimpijskiego półfinału było też trzecie miejsce w World Grand Prix, ale w drugi dzień świąt 2016 roku niespodziewanie rozwiązał kontrakt z federacją, a tydzień później ogłoszony został selekcjonerem reprezentacji Turcji.

Guidetti nie pozostawił jednak spalonej ziemi. Takie siatkarki jak Anne Buijs, Lonneke Sloetjes czy Celeste Plak stały się gwiazdami światowego formatu. Na EuroVolley w 2015 roku, współorganizowany zresztą przez (ówczesną) Holandię, powołane zostały wprawdzie jeszcze Stam-Pilon i Flier-Nummerdor, ale nie były już podstawowymi zawodniczkami. To była symboliczna zmiana warty i sygnał, że żeńska siatkówka w kraju może mieć się dobrze przez kolejne lata.

Sprawdź także: Niderlandki w ostatniej chwili wymieniły atakującą. "Potrzebowałyśmy jej doświadczenia"

Tyle że w 2017 roku znów nie udało się sięgnąć po złoto europejskiego czempionatu. Dwa lata wcześniej na drodze stanęły Rosjanki, a tym razem Serbki. Schedę po Guidettim przejął Jamie Morrison. Pod jego wodzą w 2018 roku Oranje awansowały do półfinału mistrzostw świata. Ale znów w ostatnim meczu turnieju doznały porażki. Tym razem z Chinkami.

W roku 2019 cudowna bajka się skończyła i drużyna zaczęła obniżać loty. Podczas Ligi Narodów u siebie w Apeldoorn drużyna uległa m.in. odbudowującej się reprezentacji Polski. W turnieju kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich w Tokio Niderlandki przegrały 0:3 z Włoszkami, a miesiąc później w takim samym stosunku uległy Turczynkom w ćwierćfinale mistrzostw Europy.

Listopad przyniósł kolejną zmianę na stanowisku trenera. Tym razem ekipę przejął Giovanni Caprara, który pracował w takich klubach jak Asystel Novara, Nordmeccanica Piacenza, Eczacibasi Vitra Stambuł czy Pomi Casalmaggiore. Co ciekawe, jeszcze latem 2019 roku trenował też siatkarki reprezentacji Azerbejdżanu, przeciwko którym przyszło mu zadebiutować w nowej roli we wtorek.

Stopniowo w niderlandzkiej ekipie zaczęły też pojawiać się nowe nazwiska. Juliet Lohuis, Nika Daalderop czy Britt Bongaerts to kolejne pokolenie, które chciałoby nawiązać do sukcesów starszych koleżanek. Jeśli uda im się zdobyć bilet do Tokio, zmiana warty będzie płynna. Jeśli nie - Caprara będzie mógł dokonać kolejnej rewolucji. Los tej reprezentacji - na razie pośrednio, ale jednak - leży w rękach reprezentacji Polski.

Źródło artykułu: