Mecz zapowiadał się bardzo interesująco, ponieważ oba zespoły są w grze o miejsce w fazie play-off. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego w lepszej sytuacji byli gdańszczanie, którzy mieli na swoim koncie trzy "oczka" więcej. W środkowej części tabeli jest ogromny ścisk, dlatego podopieczni Michała Winiarskiego nie mogą być pewni sukcesu na koniec rundy zasadniczej.
Drużyna znad morza wciąż zajmowała piąte miejsce w PlusLidze, jednak przewaga nad goniącym peletonem wyraźnie stopniała. Trefl doznał pięciu ligowych porażek z rzędu, więc przełamanie było wskazane. - Zespół z Katowic jest drużyną o potencjale zbliżonym do naszego, więc spodziewam się, że mecz będzie wyrównany. Zawsze chcemy wygrać za trzy punkty, szczególnie grając u nas. Natomiast jeśli dojdzie do tie-breaka, to dla kibiców będzie to świetne widowisko - mówił Marcin Janusz na łamach oficjalnej strony klubu z Trójmiasta.
Zobacz także: PlusLiga. Indykpol AZS Olsztyn bez kolejnego atakującego. Remigiusza Kapicę czeka kilka tygodni przerwy
Gdańszczanie dostarczają swoim kibicom sporo emocji, gdyż dwa wcześniejsze styczniowe spotkania z ich udziałem trwały pięć setów. Więcej powodów do radości mieli po ćwierćfinale Pucharu Polski, gdy ich ulubieńcy pokonali na wyjeździe Jastrzębskiego Węgla. W niedzielę natomiast przegrali z Cerradem Eneą Czarnymi Radom i przedłużyli passę ligowych porażek. Katowiczanie z kolei są rekordzistami tie-breaków - aż dziewięciokrotnie ich mecze rozstrzygały się w piątej partii. Starcie w Ergo Arenie było dla siatkarzy Dariusza Daszkiewicza dopiero piętnastym w trwających rozgrywkach.
ZOBACZ WIDEO F1. Dobra zmiana Roberta Kubicy. "Widać same plusy"
Ekipa ze Śląska większość tie-breaków jednak przegrała, a w taki sposób nie da się wskoczyć do czołowej ósemki. Ich sytuacji z pewnością nie poprawiła również weekendowa przegrana we własnej hali z PGE Skrą Bełchatów (0:3). GKS Katowice plasował się na dziesiątym miejscu. Należy jednak zaznaczyć, że strata do wyżej sklasyfikowanych drużyn nie była ogromna - przecież piąty Trefl uzbierał tylko trzy punkty więcej.
Przyjezdni na początku pierwszego seta wypracowali sobie dwa "oczka" zaliczki (8:6). Miejscowi jednak zabrali się do pracy i wygrali kolejne dwie akcje (8:8). Bardzo dobrze spisywali się w szczególności: Wojciech Grzyb oraz Bartosz Filipiak. Szkoleniowiec gości miał jednak więcej armat w swoim zespole i dzięki temu GKS objął trzypunktową przewagę (16:13). Gospodarze wrócili do skutecznej gry i premierowa odsłona nabrała rumieńców (22:22). W końcowej fazie seta więcej zimnej krwi zachowali katowiczanie i to oni rozstrzygnęli go na swoją korzyść (26:24). Podobać się mogła gra Kamila Kwasowskiego. Dzielnie wspierał go Rafał Szymura z Wiktorem Musiałem.
Po zmianie stron w dalszym ciągu byliśmy świadkami niezłego widowiska. Obie drużyny grały punkt za punkt, jednak mniej błędów popełniali siatkarze ze Śląska. Trefl walczył, ale przegrywał 5:7. Imponowała gra Jana Nowakowskiego, który był nie do zatrzymania, a do tego dołożył jeszcze świetny blok i zagrywkę. Gdańszczanie powoli tracili kontakt (11:15). Wciąż ciężko było znaleźć sposób na skutecznego Musiała (14:19). Michał Winiarski praktycznie mógł liczyć tylko na Bartosza Filipiaka. 25-letni atakujący rzadko się mylił i utrzymywał Trefla przy życiu (17:19). Pogoń się nie powiodła i GKS wygrał 25:21.
Zobacz także: PlusLiga. Zaskakujące wieści z obozu Jastrzębskiego Węgla. Rozgrywający zakończył karierę!
Miejscowi nie zwiesili głów i poprawili grę (11:7). Trener Winiarski musiał powiedzieć swoim podopiecznym trochę gorzkich słów, bo byli nie do poznania. Udane wejście zanotował Mateusz Janikowski. Swoje pięć minut w trzeciej odsłonie miał także Bartłomiej Mordyl. Katowiczanie nie potrafili zniwelować straty (18:15 dla gdańszczan). Gospodarze dowieźli zwycięstwo do mety (25:22) i złapali kontrakt - w setach było już tylko 2:1 dla gości.
Następna partia trzymała kibiców w napięciu. Trefl zagrażał GKS-owi coraz bardziej, ponieważ wysforował się na prowadzenie 11:8. Janikowski nie popełniał błędów, a na wysoki poziom wskoczył Ruben Schott (16:11). Wszystko wskazywało na to, że mecz się przedłuży i zobaczymy tie-breaka - tak się rzeczywiście stało. Gdańszczanie wygrali 25:19. W decydującym secie zwyciężyli przyjezdni. Nad morzem został jedno "oczko", a na Śląsk pojechały dwa.
PlusLiga, 16. kolejka:
Trefl Gdańsk - GKS Katowice 2:3 (24:26, 21:25, 25:22, 25:19, 19:21)
Trefl Gdańsk
: Crer, Grzyb, Janusz, Schott, Jakubiszak, Filipiak, Olenderek (libero) oraz Sasak, Janikowski, Mordyl.
GKS Katowice: Firlej, Kwasowski, Nowakowski, Musiał, Szymura, Zniszczoł, Watten (libero) oraz Szymański, Buchowski, Kohut, Gregorowicz (libero).