Faworytem piątkowego starcia były gospodynie. Bielszczanki co prawda z ostatnich ośmiu meczów wygrały tylko dwa, jednak w pierwszej rundzie dość łatwo poradziły sobie na wyjeździe z podopiecznymi Wojciecha Kurczyńskiego. W tabeli obie ekipy dzieli spora różnica, bielszczanki wciąż jednak nie mogą być pewne gry w play-off, dlatego każdy zdobyty punkt ma dla nich ogromne znaczenie. Drużynie z Dolnego Śląska gra o medale, ani spadek, praktycznie nie grożą. Pozostaje więc dograć sezon do końca.
Inauguracyjna odsłona dość niespodziewanie padła łupem gości. Miejscowe od początku grały bardzo nerwowo. Seria błędów na początku partii pozwoliła wrocławiankom wypracować bezpieczną przewagę (11:3). Seriami myliła się Olivia Różański, błędy popełniała również Andrea Kossanjowa. Nie do zatrzymania była z kolei Aleksandra Rasińska, zdecydowana liderka ekipy przyjezdnych. Bielszczankom nieco pomogło wejście na plac gry Kornelii Moskwy. 23-latka dobrze popracowała na środku siatki, dzięki czemu BKS zdołał zniwelować większość strat. W końcówce różnica wynosiła nawet punkt, jednak przyjezdne nie pozwoliły siatkarkom z Podbeskidzia pójść za ciosem.
W drugim secie role się odwróciły, tym razem to podopieczne Wojciecha Kurczyńskiego częściej popełniały błędy, natomiast bielszczanki punktowały rywalki ze skrzydeł. Mocnym ogniwem w ekipie gospodyń była Olivia Różański. Wrocławianki przez długi czas utrzymywały kontakt z rywalkami, głównie za sprawą fantastycznej dyspozycji Aleksandry Rasińskiej i wspierającej ją w ofensywie Natalii Murek. Bielszczanki odskoczyły dopiero w drugiej połowie partii. Pomyliła się Kinga Kasprzak, skutecznym blokiem popisała się Nicole Edelman i BKS odjechał. Trzy punkty przewagi zapewniły zawodniczkom Bartłomieja Piekarczyka spokój w końcówce seta.
ZOBACZ WIDEO: Odwiedziliśmy bazę reprezentacji Polski na Euro 2020! Zobacz, jak będą mieszkać kadrowicze
Grupa Azoty Chemik Police zniszczył rywalki w Pucharze CEV. "Nie chciałyśmy tracić dużo energii"
Liga Mistrzyń. Magdalena Stysiak show. Włoski komentator oszalał
Podbudowane sukcesem miejscowe, w kolejnej odsłonie wręcz zmiażdżyły rywalki. W miarę wyrównana rywalizacja toczyła się tylko do stanu 7:5. Później na parkiecie rozpoczął się koncert w wykonaniu gospodyń. Doskonale rozgrywała Nicole Edelman, kolejne akcje bezbłędnie kończyły Andrea Kossanjowa i Martyna Świrad. Bezradne wrocławianki kompletnie nie miały pomysłu na to, jak odpowiedzieć. Szkoleniowiec gości próbował ratować sytuację, posyłając do boju zmienniczki. Klaudia Felak, Łucja Kuriata, Roksana Irzemska i Roksana Wers cudów jednak nie zdziałały.
Mimo potężnego ciosu zespół z Dolnego Śląska zdołał się podnieść. Przyjezdne swoją ofensywę opierały się w dużej mierze na skuteczności Natalii Murek i Aleksandry Rasińskiej, co nie sprzyjało budowaniu przewagi. Zdecydowanie bardziej urozmaicone rozegranie prezentowała Nicole Edelman. To pozwoliło gospodyniom, po dłuższej wymianie ciosów, przejąć inicjatywę. Skuteczne ataki Marty Wellny zapewniły miejscowym trzypunktową przewagę i nieco oddechu. Podopieczne Wojciecha Kurczyńskiego do końca walczyły o doprowadzenie do tie-breaka, jednak rozpędzonych rywalek nie zdołały zatrzymać.
BKS Stal Bielsko-Biała - #VolleyWrocław 3:1 (23:25, 25:20, 25:10, 25:19)
BKS Stal: Świrad, DeHoog, Krajewska, Różański, Kossanjowa, Moskwa, Drabek (libero) oraz Edelman, Kowalczyk, Wellna.
#Volley: Gancarz, Rasińska, Murek, Mras, Kasprzak, Fedorek, Pancewicz (libero) oraz Dzikowicz (libero), Felak, Wers, Wellna.
MVP: Kornelia Moskwa (BKS Stal).