Koronawirus. Siatkówka. Anna Werblińska o obecnej sytuacji na świecie. "Dopiero teraz docenimy to, co mamy"

WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Anna Werblińska
WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Anna Werblińska

Sześć złotych medali mistrzostw Polski, brązowy medal mistrzostw Europy, tytuł najlepszej polskiej siatkarki w 2010 roku. To tylko część jej sukcesów, które nie były priorytetem. - Zawsze stawiałam rodzinę na pierwszym miejscu - mówi Anna Werblińska.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Adrian Nuckowski, WP SportoweFakty: Koronawirus zmienił życie społeczeństwa na całym świecie. Swój czas przeznacza pani z pewnością na opiekę nad synkiem. Czy znajduje się chwila na rozrywkę? Książka, film?
Anna Werblińska:[/b]

Niestety synek jest w takim wieku, że pochłania sto procent mojego czasu. Na szczęście firma mojego męża jeszcze funkcjonuje, więc chodzi do pracy, zachowując oczywiście wszelkie środki bezpieczeństwa. Apeluję do wszystkich, abyśmy zostali w domu. Nie możemy doprowadzić do sytuacji, jaka obecnie ma miejsce we Włoszech, gdzie z dnia na dzień liczba zmarłych na koronawirusa znacznie rośnie. Mamy teraz czas, aby spędzić go z rodziną i wykorzystajmy to. Myślę, że dopiero teraz docenimy to, co mamy.
Jak poradziła sobie pani z przejściem do codzienności po zakończeniu kariery siatkarskiej?

Na szczęście był to koniec sezonu 2016/2017, więc było trochę wolnego od zgrupowań i treningów. Niedługo później udało mi się zajść w ciążę i już wtedy postanowiłam skupić się na zdrowiu swoim i przyszłego maleństwa. W tamtym czasie również przeprowadziliśmy się wspólnie z mężem do nowego domu i w międzyczasie zajmowałam się także jego urządzaniem. Jestem bardzo zadowolona, że podjęłam taką decyzję.

Czy oglądając w telewizji młodsze koleżanki na boisku czuje pani odrobinę tęsknoty za siatkówką?

Nie ukrywam, że na samym początku, gdy byłam świeżo po ogłoszeniu decyzji o zakończeniu kariery, nie odczuwałam tęsknoty. Jednak z biegiem czasu zaczyna coraz bardziej brakować mi codziennych treningów. Z uwagi na to, że w stu procentach poświęcam swoją uwagę synkowi, to na aktywność fizyczną niestety nie ma czasu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetny trening bramkarza na czas koronawirusa. Sam strzelał, sam bronił...

W trakcie zawodowej kariery na polskich parkietach udało się pani zdobyć wiele tytułów. Nie było dane jednak zagrać w żadnym z zagranicznych klubów. Pojawiały się propozycje z innych krajów? Żałuje pani, że nie miała okazji pograć za granicą?

Miałam bardzo dużo propozycji z zagranicznych klubów. Jednak zawsze stawiałam rodzinę na pierwszym miejscu. Z drugiej strony na pewno pojawia się czasem mały niedosyt, że nie skorzystałam z okazji pogrania w zagranicznej lidze, aczkolwiek życie prywatne zawsze stawiałam ponad finanse.

Jakie kluby składały oferty?

Rabita Baku, Dynamo Kazań, jeden klub japoński oraz kilka tureckich.

W reprezentacji Polski zagrała pani grubo ponad 100 oficjalnych spotkań. Które momenty najbardziej zapadły w pamięci z gry w biało-czerwonych barwach, biorąc pod uwagę tylko pozytywne wspomnienia?

Z pewnością mistrzostwa Europy w 2009 roku, rozgrywane w Polsce. Brązowy medal, który zdobyłyśmy przed własną publicznością smakował, jak złoty. To było coś niesamowitego i już na zawsze tamten turniej pozostanie w mojej pamięci. Dodałabym jeszcze igrzyska europejskie w Baku, które odbyły się w 2015 roku. Wywalczyłyśmy tam srebrny medal. Można powiedzieć, że był on zwieńczeniem mojej reprezentacyjnej kariery. Tych przyjemnych momentów było jednak znacznie więcej.

Mimo porażki sportowej, do tych pozytywów zaliczy pani występ na igrzyskach olimpijskich w 2008 roku?

Moim zdaniem nie należy oceniać tego występu jako porażki. Uzyskałyśmy przecież awans do najważniejszej imprezy dla każdego sportowca. Polska żeńska siatkówka czekała na taki udział 40 lat. Same kwalifikacje do igrzysk nie należą do najłatwiejszych. Wiadomo, że w Pekinie były mecze, które przegrałyśmy na własne życzenie, co sprawiło, że po fazie grupowej wracałyśmy do kraju. Jednak osobiście uważam, że sam udział na takiej imprezie w każdym sportowcu powinien wywoływać pozytywne wspomnienia.

A te negatywne?

Każda porażka nas czegoś uczy i trzeba wyciągnąć z niej wnioski. To jest sport. Trzeba się w nim ze wszystkim liczyć. Najważniejsze jest to, żeby podnieść głowę do góry, wyciągnąć wnioski i postarać się o lepszą postawę w następnym meczu.

Z którym trenerem reprezentacji Polski współpracowało się pani najlepiej? Po raz pierwszy zagrała pani w biało-czerwonych barwach, gdy szkoleniowcem był jeszcze śp. Andrzej Niemczyk.

Każdy trener wnosił coś do treningu i od każdego można było się czegoś nowego nauczyć. Nie ukrywam, że nie najlepiej wspominam jedynie współpracę z Marco Bonittą, ale nie chcę już do tego szczegółowo wracać.

Gdy szkoleniowcem kadry był Piotr Makowski, domagała się pani szkoleniowca z zagranicy, twierdząc, że trener z innego kraju miałby większy autorytet wśród zawodniczek.

Nie użyłabym słowa "domagała". Nie było to rozpaczliwe wołanie o natychmiastowe zmiany. Niejednokrotnie z moich wypowiedzi, czy też innych dziewczyn dało się odczuć, że chcemy trenera z zagranicy, żeby podnieść poziom reprezentacji. Z tego co słyszałam pojawiały się kandydatury z innych krajów. Polski Związek Piłki Siatkowej postawił wówczas na trenera Makowskiego i trzeba było to zaakceptować.

Nasza żeńska kadra po raz kolejny nie wystąpi niestety w turnieju olimpijskim. Czego pani zdaniem najbardziej zabrakło podopiecznym Jacka Nawrockiego podczas turnieju w Apeldoorn? 

Doskonale wiem, co dziewczyny czuły. Te same uczucia towarzyszyły nam w Ankarze, podczas kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Londynie. Tam także szłyśmy jak burza. W finale lepsze okazały się jednak Turczynki i to one mogły cieszyć się z awansu. Czasami najtrudniej postawić ten decydujący krok.

Z pewnością odkryciem naszej kadry jest Magdalena Stysiak. Od dłuższego czasu brakowało nam siły ataku na lewym skrzydle. Wiadomo, że Malwina Smarzek-Godek jest bardzo dobrą zawodniczką, ale sama nie jest w stanie wygrać żadnego meczu. Jedyne czego mi osobiście brakuje w naszej reprezentacji, to bardziej dynamicznych środkowych, niczego nie ujmując oczywiście Zuzannie Efimienko-Młotkowskiej czy Agnieszce Kąkolewskiej. Są to znakomite zawodniczki na swojej pozycji. Fajnie wprowadziła się do drużyny także Klaudia Alagierska. Widzę ogromny potencjał w naszej reprezentacji. Jeżeli zostaną wyjaśnione wszystkie sprawy wewnątrz zespołu, to mamy ekipę, która może rywalizować o najwyższe cele. 

Wracając do kwestii rodzinnych - chciałaby pani, aby syn w przyszłości poszedł śladami mamy?

Chciałabym bardzo. Kilka dni temu żartowałam do męża, że fajnie by było, jakby syn przyszedł na halę i zobaczył jak gram (śmiech). Z uwagi na to, że zarówno ja oraz mój mąż jesteśmy wysocy, to syn też odziedziczy wzrost po swoich rodzicach. Byłoby mi bardzo miło, gdyby poszedł moją ścieżką, ale to on podejmie decyzje, w którym kierunku się ukształtować.

Czytaj także:
Siatkówka. PlusLiga. Michał Winiarski zostaje w Treflu Gdańsk. Szkoleniowiec ma ważny kontrakt i nigdzie się nie wybiera
Laurent Tillie jednak poprowadzi Francję w igrzyskach olimpijskich w Tokio

Źródło artykułu: