Gwiazdy na mękach. Co dalej z siatkarską Serie A? Bartosz Bednorz: Wznowienie? Ja tego nie widzę

Getty Images / Emmanuele Ciancaglini/NurPhoto / Na zdjęciu: Bartosz Bednorz
Getty Images / Emmanuele Ciancaglini/NurPhoto / Na zdjęciu: Bartosz Bednorz

Są zamknięci w domach, za krótki spacer do parku grozi im mandat, ale wciąż nie mogą wykluczyć, że za kilka tygodni wrócą na boisko. Nasze siatkarskie gwiazdy we Włoszech czekają na decyzję w sprawie Serie A. I coraz bardziej się męczą.

- Dobrze, że zapadła decyzja, bo gdybyśmy mieli czekać jeszcze miesiąc, to byłby dla nas koszmar. Czekaliśmy tylko półtora tygodnia i już to było dla mnie coś niesamowitego. Celu brak, motywacja do treningów spada, bo człowiek nie ma pojęcia, co go czeka za tydzień. Nikomu nie życzę znalezienia się w takiej sytuacji, bo to jest dramat - mówił nam Fabian Drzyzga po tym, jak kilka dni temu zakończono sezon w rosyjskiej Superlidze siatkarzy.

- Wiem, że teraz są w niej we Włoszech Mateusz Bieniek, Wilfredo Leon, Bartek Kurek czy Bartek Bednorz i współczuję im. Mam nadzieję, że ich oczekiwanie też się wkrótce skończy - dodał rozgrywający Lokomotiwu Nowosybirsk. Z trzech najmocniejszych siatkarsko krajów Europy decyzja o zakończeniu rozgrywek ligowych nie zapadła jeszcze tylko właśnie w Italii. U nas PlusLigę i Ligę Siatkówki Kobiet przerwano na dobre 25 marca, w Rosji sezon zamknięto 28 marca. A Włosi, choć nie grają już od ponad miesiąca, a kryzys wywołany koronawirusem jest u nich największy, wciąż trzymają siatkarzy i siatkarki w zawieszeniu. Więcej - myślą o wznowieniu lig w maju. Dlaczego?

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

- Przyznam szczerze, że nie mam zielonego pojęcia. Dla mnie to trochę ryzykowne, pomimo tak poważnej sytuacji w kraju próbuje się wznowić rozgrywki. Na razie sytuacja tutaj się nie poprawia, a jednak rozważa się narażanie nas na spotkanie z wirusem poprzez podróże do różnych miast i kontakt z innymi ludźmi. Szczerze, osobiście tego nie widzę - mówi nam Bartosz Bednorz, siatkarz Leo Shoes Modena. Dodaje, że trudno jest rozmawiać o siatkówce, gdy kraj toczy morderczą walkę z epidemią. - Jej skala to dla mnie coś niesamowitego. Myślę, że teraz najważniejsze jest nasze zdrowie, a nie medale i puchary.

25-letni przyjmujący, jak zresztą wszyscy inni zawodowi siatkarze i siatkarki we Włoszech, już od tygodni nie może trenować w hali czy na siłowni. Wyjść na dwór i pobiegać dla podtrzymania kondycji też już się nie da. Jedyną opcją, by się nie "zapuścić", są domowe treningi, ale to tylko niepełnowartościowy substytut. Zawodowi sportowcy, osoby przyzwyczajone do dużej aktywności fizycznej i regularnego wysiłku, zamknięci w czterech ścianach zwyczajnie się meczą. Przede wszystkim psychicznie.

Polscy siatkarze i siatkarki obserwują przez okna swoich mieszkań puste ulice wymarłych włoskich miast i służby, które trzymają ludzi niemalże w areszcie domowym. Patrzą jak ich sąsiedzi dostają mandaty za wyjście z psem do parku po drugiej stronie ulicy albo za przespacerowanie kilku kółek dookoła własnego bloku. Jak na chwilę zabierają na powietrze dzieci, które nie mogą już wysiedzieć w domu, a następnego dnia pod ich drzwiami pojawia się policja.

To musi męczyć. Zwłaszcza gdy pomyśli się, że w tym samym kraju ktoś buduje szpitale polowe, transportuje śmigłowcami chorych do miejsc, w których jest jeszcze komu leczyć i stanowczo zakazuje zabrania dziecka na chwilę na zjeżdżalnię, a ktoś inny wciąż się zastanawia, czy w niedługim czasie znów powinno się zawodowo grać w siatkówkę. Gdy pomyśli się, że w na razie tylko skaleczonych wirusem Polsce czy Rosji sezon już zakończono, a w państwie poważnie zranionym i obficie krwawiącym jeszcze myśli się o grze.

"Mam wrażenie, że bez sensu trzymają was w niepewności. Na pewno chcielibyście już wiedzieć, co dalej. Trwając w takim zawieszeniu można chyba trochę wariować" - napisaliśmy do jednej z osób z polskiej kolonii we Włoszech, dodając prośbę o chwilę rozmowy. Odpowiedź była krótka: "Napisałeś dokładnie to, co byś ode mnie usłyszał. Na razie nie mam nic więcej do dodania. Porozmawiamy, jak będzie decyzja".

- To prawda, z niecierpliwością czekamy na informację co dalej - przyznaje Bednorz, którego też nie było łatwo namówić do odpowiedzi na kilka pytań. - Wszystkie inne ligi zakończyły już swoje rozgrywki, a przecież sytuacja z koronawirusem nie jest tam tak poważna jak we Włoszech. Tymczasem u nas cały czas zastanawiają się nad powrotem do gry, co moim zdaniem byłoby ryzykowne. Nic nie możemy jednak zrobić, jedynie czekać.

- Pomijając już kwestię koronawirusa, ciężko wyobrazić sobie powrót do treningów i po dwóch tygodniach szybkich przygotowań złapanie formy, na którą pracujemy kilka miesięcy, a następnie zagrania meczów decydujących o mistrzostwie kraju - podkreśla siatkarz Modeny.

Decyzja o kontynuowaniu lub przerwaniu rozgrywek we Włoszech miała zapaść najpierw 25 marca, potem przełożono ją na 3 kwietnia. Teraz poinformowano jednak, że poznamy ją w poniedziałek.

Dopóki nie wiadomo, co dalej, nasze gwiazdy Serie A siatkarzy oraz Serie A siatkarek  nie są w stanie zaplanować powrotu do Polski. A z informacji WP SportoweFakty wynika, że niektóre z nich bardzo chciałyby już wrócić.

- Mam jakieś pomysły na powrót, ale w obecnie sytuacji ciężko jest cokolwiek zaplanować, gdyż każdy kolejny dzień przynosi jakieś nowe informacje i zaostrzenia. Podejrzewam, że będę potrzebował jakichś dokumentów, pozwoleń, żeby dotrzeć do Polski i nie zostać nigdzie po drodze zatrzymanym - tłumaczy Bednorz.

Na razie z polskiej kolonii siatkarskiej w Italii do domu wróciła tylko Magdalena Stysiak - jej klub, Savino Del Bene Scandicci, dał jej zgodę na wyjazd do Polski, więc młoda przyjmująca wsiadła w samochód i pojechała do kraju. Podróż zajęła jej 15 godzin.

Pozostali - Malwina Smarzek-Godek, Joanna Wołosz, Agnieszka Kąkolewska, Zuzanna Górecka, Bartosz Bednorz, Bartosz Kurek, Mateusz Bieniek i Wilfredo Leon, wciąż czekają. Na dziś dzień nie mogą wykluczyć, że prędzej pojadą do innego włoskiego miasta zagrać mecz siatkówki, niż wrócą ze spaceru po parku bez kilkuset euro mandatu.

Źródło artykułu: