Fabian Drzyzga: Możemy wykorzystać ten czas, by stać się jeszcze mocniejszą ekipą (wywiad)

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Fabian Drzyzga i Michał Kubiak
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Fabian Drzyzga i Michał Kubiak

Fabian Drzyzga został mistrzem Rosji i może wracać do domu. Polski siatkarz wróci z Nowosybirska do kraju czarterem LOT-u. - Jak dojedziemy, poddamy się kwarantannie. Wtedy zadba o mnie m.in. sam Krzysztof Ignaczak - mówi nam dwukrotny mistrz świata.

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Gratuluję mistrzostwa Rosji, choć to bez wątpienia najdziwniejszy z twoich dotychczasowych tytułów.
[/b]
Fabian Drzyzga, siatkarz reprezentacji Polski i Lokomotiwu Nowosybirsk: Tak, sezon zakończył się w niespotykany sposób, jak wiele innych lig siatkarskich w całej Europie. Z tego roku w Nowosybirsku zapamiętam zarówno bardzo dobre, jak i bardzo niedobre wydarzenia. Jako klub jesteśmy zadowoleni z mistrzostwa, nie było ono dziełem przypadku.

W jaki sposób dowiedziałeś się, że zostaliście mistrzami?

Dowiedziałem się o tytule na kanapie w mieszkaniu w Nowosybirsku. Odpaliłem Instagrama i zobaczyłem taką informację na klubowym profilu. Dość oryginalny sposób.

Ale było tak, że w obecnej sytuacji, większość szefów klubów chciała, żeby rozgrywki już dobiegły końca. Mistrzostwo trafiło w ręce najlepszej drużyny po fazie zasadniczej, czyli w nasze.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Otworzyłeś wtedy szampana, czy chociaż piwo?

Dosłownie dzień wcześniej mieliśmy oficjalną kolację z okazji zakończenia sezonu, byli na niej zawodnicy, trenerzy i działacze. Tam wypiliśmy trochę alkoholu, choć oficjalnie mistrzami jeszcze wtedy nie byliśmy.

Twoim zdaniem to dobra decyzja rosyjskiej ligi?

Dobrze, bo gdyśmy mieli czekać jeszcze miesiąc, obserwować, jak rozwija się sytuacja z koronawirusem w Rosji, to byłby dla nas koszmar. Czekaliśmy tylko półtora tygodnia i już to było dla mnie coś niesamowitego. Motywacja do treningów spada, bo człowiek nie ma pojęcia, co go czeka za tydzień. Nikomu nie życzę znalezienia się w takiej sytuacji, bo to jest dramat. Wiem, że teraz są w niej we Włoszech Mateusz Bieniek, Wilfredo Leon, Bartek Kurek czy Bartek Bednorz i współczuję im. Mam nadzieję, że ich oczekiwanie też się wkrótce skończy.

Co jest najtrudniejsze, gdy jest się w takiej sytuacji?

Brak celu. Nie ma meczów, człowiek nie wie, po co trenuje. Ktoś powie, że trenować trzeba, bo w każdym momencie może zapaść decyzja o wznowieniu ligi, ale z drugiej strony obserwujemy, co się dzieje na świecie i spodziewaliśmy się końca sezonu. Czuliśmy to w powietrzu. Chciałem po prostu dostać informację co dalej, jakąkolwiek. Trwanie w zawieszeniu jest najgorsze. Na szczęście nasz trener Plamen Konstantinow fajnie do tego podszedł. Dlatego trzy razy w tygodniu trenowaliśmy na siłowni, a z piłkami na hali tylko dwa razy.

Czy byłbyś zły, gdyby zakończono sezon nie przyznając mistrzostwa żadnemu z zespołów, tak jak zrobiono to w naszej Pluslidze?


Taka decyzja nie byłaby w porządku, ponieważ fazę zasadniczą zagraliśmy do końca. U nas w takiej samej sytuacji w Lidze Siatkówki Kobiet przyznano mistrzostwo Chemikowi Police, moim zdaniem bardzo słusznie. Z kolei chłopaków z PlusLigi jest mi szkoda, bo do końca zostały im dwa mecze. Gdyby je zagrali, rozdano by medale. Dla nas w Lokomotiwie przyznanie tytułu było bardzo ważne. Czujemy, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty.

Nie jest dla ciebie dziwne, że zakończono ligi siatkarskie w Rosji, Polsce czy w Niemczech, a we Włoszech, gdzie sytuacja z koronawirusem jest przecież najgorsza, wciąż się zastanawiają?


Trudno mi się wypowiadać na ten temat, trochę nie wiadomo, o co tam chodzi. Choć, jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Na pewno jest to zastanawiające. Chłopaki nie grają już od miesiąca, a decyzji wciąż nie ma. Nie potrafię powiedzieć, na co Włosi czekają. Sytuacja w tym kraju jest bardzo trudna, a koronawirus nie zniknie przecież z dnia na dzień. Sport jest w tym momencie sprawą drugorzędną.

Jesteś w kontakcie z chłopakami z włoskich klubów?


Tak. Robią tyle, ile mogą, a mogą niewiele, bo muszą siedzieć w domach. A trenowanie w domu to żadne trenowanie. Trochę ruchu i tyle, żadne podtrzymanie formy. Siatkarskich elementów w ogóle nie da się robić. Nawet jak we Włoszech wrócą do grania, będą potrzebowali krótkich obozów przygotowawczych, bo wiadomo, że przez ten czas zamknięcia w domach forma fizyczna i siatkarska zawodników musi spaść.

Masz to szczęście, że na decyzję nie musisz już czekać. Teraz pewnie myślisz o tym jak wrócić do domu?


Nie myślę, bo już to wiem. 1 kwietnia razem z żoną i z córką wsiadamy w Moskwie do rządowego czarteru LOT-u w ramach akcji #LotDoDomu. Innej opcji powrotu nie ma. Do Moskwy dotrzemy bez problemów, bo choć są obostrzenia w transporcie cywilnym, to lotów międzymiastowych nie odwołano. Wiadomo, to olbrzymi kraj i nie wszędzie da się łatwo dojechać autem czy pociągiem. 

Z Moskwy dolecicie do Warszawy, potem pojedziecie do Rzeszowa?


Tak. Z tego, co się orientowałem, od przylotu mamy 24 godziny na dojazd do miejsca, w którym przejdziemy obowiązkową dwutygodniową kwarantannę. Słyszałem już o tym, że codziennie policja sprawdza, czy siedzi się w domu i że można zapłacić 5 tysięcy złotych kary. Opowiadał mi o tym Maciek Muzaj, który wrócił z Rosji w zeszłym tygodniu. Szanujemy postanowienia władz i sumiennie wypełnimy ten dwutygodniowy kontrakt.

Ma się kto wami zająć w czasie kwarantanny? Wasi rodzice mieszkają dość daleko od Rzeszowa.


Będziemy mieli świetną opiekę. Na szczęście mamy w mieście kilku dobrych znajomych. Krzysztof Ignaczak zrobi dla młodszego kolegi zakupy. Przynajmniej mam taką nadzieję i myślę, że będą to bardzo miłe zakupy.

Nowosybirsk, który opuszczasz, jest w tym momencie bezpiecznym miejscem?


Nie zauważyliśmy, żeby życie bardzo się zmieniło. Miasto funkcjonowało normalnie. Ludzi w maskach, kolejek do supermarketów i karetek nie wiedzieliśmy. Koledzy tylko kilka razy wspominali, że w sklepie zabrakło jakichś produktów, ale to były wyjątkowe i rzadkie sytuacje. Zaledwie od kilku dni otwarte są tylko sklepy spożywcze, a reszta jest pozamykana. Strach przed koronawirusem dopiero tutaj dociera.

A wiesz, jak wygląda sytuacja w innych częściach Rosji?


Najwięcej zachorowań jest w Moskwie i Sankt Petersburgu. Wcześniej, gdy w Europie zaczynała się pandemia, śledziliśmy z żoną liczby, zdarzało nam się włączać na youtube aktualizowane na żywo transmisje, w których podawano liczbę osób chorych w różnych krajach. Potem przestaliśmy w to patrzeć, żeby nie zwariować. Czytaliśmy też mniej informacji o wirusie, żeby nie budować we własnych głowach chaosu i paniki.

Z rodzicami jesteś w codziennym kontakcie?


Jasne. Wiem, że dają sobie radę. Mieszkają na wsi pod Warszawą. Tata jeździ do pracy tylko wtedy, kiedy musi.

W telewizji słychać go jednak dość często.


To prawda. Wiem, że Polsat Sport transmituje teraz historyczne mecze polskiej siatkówki, a dużą część z nich komentuje właśnie tata. Jak czas, albo raczej córka pozwoli, chętnie włączam i wspominam. Oglądałem na przykład mecz Polska - Rosja z mistrzostw świata w 2006 roku, który transmitowano w sobotę. Fajnie, że można sobie przypomnieć takie piękne momenty i że towarzyszy im głos Wojciecha Drzyzgi.

Pamiętasz, co robiłeś w czasie meczu z Rosją sprzed 14 lat?


Tak! Byłem wtedy w Szkole Mistrzostwa Sportowego i oglądaliśmy całą szkołą. Denerwowaliśmy się pewnie 18 razy bardziej, niż chłopaki, którzy wtedy grali. Pamiętam, że potem odwołali nam lekcje.

Jakieś mecze ze swoim udziałem też widziałeś? Twój ojciec mówił, że na jednym z finałów mistrzostw świata, który wygraliście, twoja mama się rozpłakała.


Na pewno to miłe wspomnienia i nawet nam zawodnikom łezka może się zakręcić w oku. Po kilku latach człowiek zawsze inaczej patrzy na takie rzeczy.

Kiedy pokazywano, jak po finale MŚ 2018 wbiegasz po schodach na stanowisko komentatorskie ojca i ściskasz się z nim, ta łezka ci się zakręciła?

Nie jestem bardzo emocjonalnym człowiekiem, ale przyjemnie mi się patrzy na takie obrazki. Może przy tym nie płaczę, ale szeroko się uśmiecham i mam gęsią skórkę. Finału mistrzostw świata nie wygrywa się codziennie.

W tym roku mieliście wygrać igrzyska olimpijskie w Tokio, ale już wiemy, że nie wygracie. Jak podchodzisz do przeniesienia imprezy na 2021 rok?


Dobrze, że zapadła w miarę szybko, choć Japończycy i MKOl próbowali walczyć o utrzymanie pierwotnego terminu. Najwyraźniej zdali sobie sprawę, że kryzys wywołany koronawirusem jest zbyt duży i nie da się zorganizować takiej imprezy. Polskiej siatkówce ten rok wielkiej różnicy nie zrobi. Nie mamy przecież bardzo zaawansowanych wiekowo zawodników.

Gdy zapytałem Vitala Heynena, czy nie obawia się o Michała Kubiaka i Bartosza Kurka, którzy będą mieli po 33 lata, odpowiedział, żeby spojrzeć na podstawowy skład Amerykanów z finału zwycięskich dla nich igrzysk w Pekinie w 2008 roku. I dodał, że igrzyska wygrywają właśnie doświadczeni gracze, 30-letni i starsi.


Zdecydowanie. Można tu podać nie tylko przykład Amerykanów z Pekinu, ale Rosję z Londynu, którzy mieli Siergieja Tietiuchina, albo Brazylijczyków z Dante, Murilo czy Gibą. Rzadko się zdarza, żeby taki turniej wygrała drużyna złożona z 25-latków. Można mieć jednego, dwóch młodych, ale starszy wyjadacze są potrzebni. To oni są kluczem do zwycięstwa w dużej imprezie.

Myślisz, że możecie zyskać na tym dodatkowym roku? Ty na przykład dostaniesz więcej czasu, żeby zgrać się z Wilfredo Leonem.


Na pewno możemy wykorzystać ten czas, żeby stać się jeszcze mocniejszą ekipą. Jeśli uda się opanować pandemię i rozegrać Ligę Narodów, Vital pewnie będzie chciał ją wygrać i zagra najmocniejszym składem. W porównaniu do poprzednich lata nasz zespół pewnie bardzo się nie zmieni, a jeszcze jeden sezon spędzony na boisku razem wyjdzie nam na dobre.

Masz już jakieś plany na czas kwarantanny?


Dla nas to coś nowego, bo nigdy nie mieliśmy aż tyle czasu na siedzenie razem w domu. Damy z dziewczynami radę. Nasza Julka jest aktywnym dzieckiem i nie można się przy niej nudzić. A jak już pójdzie spać, pewnie obejrzymy jakiś serial albo otworzymy czerwone wino i po prostu będziemy rozmawiać. Albo zamówimy naprawdę duże puzzle.

Wiesz już, czy wrócisz do Nowosybirska na kolejny sezon?


Wiem, że nie wrócę. Ale dla jakiego klubu będę grał, tego jeszcze nie wiem.

Czytaj także:
Koronawirus. Vital Heynen: Włosi zapłacili cenę za to, jakim są narodem (wywiad)
Koronawirus. Michał Kubiak: W Japonii udało się zahamować ekspansję choroby

Komentarze (0)