Michał Kubiak: Przymusowa przerwa bardzo mi pomogła. Naładowałem akumulatory [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Michał Kubiak
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Michał Kubiak

- Jak tylko mogę, zawsze głosuję. Chciałbym mieć wpływ na to, co się dzieje w kraju. To ważne, żeby Polską rządzili dobrzy ludzie - mówi Michał Kubiak. Kapitan kadry siatkarzy w niedzielę oddał swój głos w jednej z komisji w Gdańsku.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jak spędziłeś dwa tygodnie przerwy między zgrupowaniami kadry?[/b]

Michał Kubiak, kapitan siatkarskiej reprezentacji Polski: Bardzo przyjemnie, z rodziną. Trochę posiedzieliśmy w domu, pojechaliśmy też nad morze, zresztą razem z kilkoma chłopakami z reprezentacji. Spędziliśmy tam prawie tydzień. Dużo ludzi odpoczywa teraz nad Bałtykiem, my staraliśmy się unikać tłumów.

Jeśli brałeś udział w wyborach prezydenckich w jednej z nadmorskich komisji, to tych tłumów uniknąć się nie dało. Głosowałeś w niedzielę?

Tak. Miałem okazję, więc to zrobiłem i oddałem głos na swojego faworyta w jednej z komisji w Gdańsku. Wcześniej postaraliśmy się o zaświadczenie uprawniające do głosowania poza miejscem zamieszkania. W kolejce do lokalu wyborczego czekaliśmy tylko 10 minut. Dosyć szybko to szło.

ZOBACZ WIDEO: Jacek Nawrocki: Wszystkiego nie zrobimy. Widać dużą poprawę

Inni wyborcy cię poznawali? Zagadywali, prosili o autograf?

Nie, bo byłem w maseczce, a na głowę założyłem czapkę z daszkiem. Nie ukrywałem się, ale w ciepły i słoneczny dzień czapka była wskazana, a założenie maseczki było obowiązkowe. No i w takim stroju nikt mnie najwyraźniej nie poznał.

Jakim jesteś wyborcą? Nie pytam o preferencje polityczne, ale o to, czy chodzisz na wybory. Praca zwykle ci to utrudnia.

To prawda, ale jak tylko mogę, zawsze głosuję. Chciałbym mieć wpływ na to, co się dzieje w kraju, nawet jeśli ten wpływ nie jest duży. To ważne, żeby Polską rządzili dobrzy ludzie.

W niedzielę wybory, w poniedziałek już Centralny Ośrodek Sportu w Spale. Jak wyglądało tym razem wasze wejście do ośrodka. Znów musieliście przejść testy na koronawirusa?

Nie, testów nie było. Ani wymazowych, ani testów krwi. Było tak jak w poprzednich latach. Przyjechaliśmy, zameldowaliśmy się w hotelu, odebraliśmy klucze do pokoi. Teraz nie mieszkamy już w jedynkach, tak jak na początku czerwca, tylko znowu w dwójkach. Ośrodek nie jest już zamknięty, w jakichś ważniejszych sprawach można go opuszczać.

Skoro nie było testów, to pewnie już pierwszego dnia mieliście treningi?

Tak. Był trening na siłowni. W kolejnych dniach będziemy trenować dwa razy dziennie. Czas na dobre wrócić do pracy, laba się skończyła. Zamierzamy potraktować najbliższe dwa tygodnie bardzo poważnie i wykorzystać je, żeby dobrze się przygotować do sezonu klubowego.

Pierwsza część zgrupowania to była głównie siłownia, prewencja, siatkówka plażowa, ale raczej w formie zabawy. Teraz ma być więcej treningów na hali i gry w siatkówkę.

To nas cieszy, jesteśmy tej siatkówki spragnieni i tylko czekamy, aż będzie można normalnie grać i trenować. Żeby zacząć to robić, nasze organizmy, które są po długim okresie sportowej bezczynności, muszą być odpowiednio przygotowane do wysiłku. Ale trenerzy kadry już zadbają o to, żeby były. My sami zresztą też. Nawet w ciągu tych dwóch tygodni przerwy między obozami w Spale żaden z nas nie próżnował. Jedni grali w plażówkę, inni w tenisa, jeszcze inni codziennie ćwiczyli i biegali.

Brakuje ci rozgrywek międzynarodowych, czy też raczej uważasz, że taki mniej intensywny rok wyjdzie wam na dobre?

Oceniając z zawodowego punktu widzenia, uważam, że to bardzo dobrze. Wreszcie możemy trochę odetchnąć, nabrać świeżości, poczuć głód gry. W ostatnich latach tego grania było bardzo dużo, czasami nawet trochę za dużo. Jeden sezon z mniejszą liczbą meczów to dla nas dobra rzecz, choć oczywiście wszyscy byśmy chcieli, żeby okoliczności były inne. Mi ta przymusowa przerwa pomogła. Naładowałem akumulatory, nabrałem chęci na nowe wyzwania.

A nie brakuje ci sportu z perspektywy kibicowskiej. Na przykład tenisa, który bardzo lubisz?

Nie, ten dodatkowy czas, który teraz miałem, poświęciłem rodzinie. Huśtałem się z córkami na huśtawkach, kąpałem się z nimi w morzu. Mogłem zjeść loda i nie martwić się, że odłoży mi się trochę tłuszczu. Cieszyłem się zwyczajnym życiem, na które zwykle nie mam za dużo czasu. Dla mnie to bardzo ważne, bo poza tym, że jesteśmy profesjonalnymi sportowcami, jesteśmy też ojcami i mężami. Musimy pielęgnować swoje życie rodzinne.

To właśnie siatkarskie reprezentacje Polski jako pierwsze od początku pandemii COVID-19 zagrają mecze międzypaństwowe. Najpierw kobiety w Wałbrzychu z Czechami, potem wy w Zielonej Górze z Niemcami. Uważasz, że to duży prestiż dla was i dla siatkówki?

Tak, ponieważ jesteśmy pierwsi i przecieramy szlak dla innych, którzy będą chcieli wracać. Szkoda tylko, że zagramy bez kibiców. Ale przynajmniej nasze spotkania będzie można zobaczyć w telewizji. Mam nadzieję, że damy trochę radości tym, którzy je obejrzą. No i że my zagramy na przyzwoitym poziomie, a całą serię meczów towarzyskich zakończymy bez kontuzji. Jakiś poważniejszy uraz to najbardziej drastyczna rzecz, jaka mogłaby się nam teraz przydarzyć.

Zamiast prawdziwych kibiców na waszych meczach pojawią się "awatary", czyli kibice z kartonu. Trochę nietypowa publiczność.

Takie czasy, że jest inaczej niż zwykle. Trzeba się do tego przystosować, zrobić swoją robotę i tyle. Nie my podejmujemy decyzje, co w czasie pandemii jest dozwolone, a co nie. Na dzień dzisiejszy regulacje są takie, że mecze w zamkniętej przestrzeni muszą się odbywać bez udziału publiczności. A skoro tak, to czy nam się to podoba, czy nie, dostosowujemy się i gramy bez kibiców. Tyle.

Na mecze piłkarskiej Ekstraklasy wpuszcza się po kilka tysięcy kibiców.

Nie oceniam tej decyzji. Wszyscy byśmy chcieli, żeby sport wrócił do normalności, żeby trybuny znów były pełne. Ale nie chcemy też narażać swoich fanów, a także samych siebie. Dlatego chyba będzie lepiej, jeśli my zagramy swoje mecze za zamkniętymi drzwiami.

Przestawiłeś już swoje myślenie z trybu Tokio 2020 na tryb Tokio 2021?

Na razie jestem na etapie odzyskiwana pieniędzy za loty i hotele, które zarezerwowałem dla swojej rodziny. Na razie tylko tyle przestawiłem. A już na poważnie - mój cel na Tokio się nie zmienił. Jest nim złoty medal olimpijski. Żeby ten cel osiągnąć, każdy z nas musi przepracować najbliższy rok najlepiej, jak potrafi, z wyjątkową rzetelnością i sumiennością. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, będzie dobrze.

Dopuszczasz do siebie myśl, że igrzyska mogą się w ogóle nie odbyć? Pojawiają się takie pogłoski.

Pewne jest to, że igrzyska nie będą już przełożone na inny termin. Albo odbędą się latem 2021 roku, albo wcale. Nie od nas zależy, jakie zapadną decyzje. Możemy tylko czekać. Liczymy oczywiście na to, że igrzyska się odbędą, bo mamy na nich coś do zrobienia.

Czytaj także:
Polska - Czechy. Test w Wałbrzychu zdany. Druga wygrana Biało-Czerwonych
Hale otwarte, ale nie dla kibiców. "Decyzja może się zmienić"

Źródło artykułu: