Witajcie w świecie siatkarskich mistrzów świata. Vital Heynen uchylił nam drzwi do reprezentacji Polski

Piłkarskie starcie ze sztabem kadry okraszone szyderstwami Bartosza Kurka i gra w plażówkę u boku mistrzów świata. To się nazywa media day! Vital Heynen sprawił, że przez kilka godzin mogłem się poczuć częścią reprezentacji Polski.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
trener reprezentacji Polski siatkarzy Vital Heynen PAP / Roman Zawistowski / Na zdjęciu: trener reprezentacji Polski siatkarzy Vital Heynen
W żadnej innej reprezentacji w Polsce coś takiego nie byłoby możliwe. Kadrę siatkarzy prowadzi jednak oryginał jakich mało, człowiek, który ma tysiąc pomysłów na minutę. A przede wszystkim człowiek, który lubi ludzi. Także tych z mediów.

- Pewnie znowu trening - mówimy sobie w drodze do Spały na dzień medialny. Polecono nam zabrać strój sportowy, ale nie zdradzono, czego mamy się spodziewać.

"Decydujcie sami"

W ośrodku jesteśmy pół godziny przed 10 rano. Na wejściu pracownik COS-u wręcza koronawirusowe formularze - czy miałeś objawy, kontakt z osobą zarażoną i tak dalej. Dorzuca też ładną białą maskę z logiem Polskiej Siatkówki i każe jechać dalej.

O 10 prowadzą nas do pokoju odpraw. Tam czeka już Heynen i jeden z jego asystentów, Sebastian Pawlik. - Plan był taki, żebyśmy zagrali razem w piłkę lub w siatkówkę plażową. Ale pomyślałem sobie, że dlaczego to ja mam decydować. Sami wybierzcie, co chcecie dziś robić - mówi.

ZOBACZ WIDEO: Jacek Nawrocki: Wszystkiego nie zrobimy. Widać dużą poprawę

Do wyboru są mecz piłkarski ze sztabem, plażówka, tenis stołowy, grill, trening taktyczny i motywacyjny. No i oczywiście wywiady z zawodnikami. Wszystko z zastrzeżeniem, że w ciągu całego dnia drużyna musi mieć dwie godziny na trening. Po krótkiej dyskusji wybieramy piłkę, potem siatkówkę plażową. Po wysiłku chwila na odpoczynek, grill, a po nim czas na rozmowy z siatkarzami. - Spodziewałem się, że będą chcieli więcej czasu na wywiady - rzuca ukradkiem Heynen do Pawlika.

Vital Heynen przedstawia propozycje aktywności w czasie dnia medialnego w Spale Vital Heynen przedstawia propozycje aktywności w czasie dnia medialnego w Spale


Porażka kontrolowana

Kwadrans później jesteśmy już na boisku, ubrani w granatowe koszulki reprezentacji. Sztabowcy założyli brązowe stroje treningowe. Na początek wzmacniają nasz zespół. Na naszej bramce będzie stał statystyk kadry Robert Kaźmierczak.

Dziennikarska ekipa ma mieszany damsko-męski skład. I od początku gra w przewadze liczebnej - dziewięć na sześciu. Ale mimo to szybko tracimy gola, potem drugiego. Co gorsza, większości z nas szybko zaczyna brakować sił.

Zza linii bocznej mecz obserwują kibice. I to nie byle jacy - zawodnicy reprezentacji Polski. Tym razem to oni mogą skomentować naszą postawę. I chętnie z tej możliwości korzystają.

- SportoweFakty potrafią kopnąć - słychać głos Bartosza Kurka chwilę po tym, jak udaje mi się zdobyć kontaktowego gola. Pochwałą od MVP ostatnich mistrzostw świata cieszę się jednak krótko. - Ambicja jest, ale umiejętności brak - sprowadza mnie na ziemię "Kuraś" po strzale "w buraki".

To Kurek czuje się najlepiej w roli komentatora-szydercy. - Widać, że żadnego dziennikarza piłkarskiego tu nie ma - śmieje się. - Opiszemy to - rzuca po "samobóju" jednego z dziennikarzy. - Brutalny faul Sportowych Faktów. To jest czerwona kartka! - krzyczy po moim starciu z fizjoterapeutą kadry Tomaszem Pieczką. Sumienie mam jednak czyste, bo czysty był też wślizg. Pomagam "Tomali" wstać z murawy, gramy dalej.

Uszczypliwości padają również w kierunku sztabowców. Obrywa się głównie asystentowi Heynena Michałowi Mieszko Gogolowi, który gra w ciemnych okularach. - Miechu, jesteś Edgar Davids? - to kolejny z żartów Kurka.

Samego Heynena siatkarze oszczędzają w swoich komentarzach, tak jak członkowie sztabu oszczędzają nas na boisku. Cały czas kontrolując przebieg gry, pozwalają nam strzelić kilka bramek rodem z "Piłkarskiego Pokera". Po dwudziestu minutach walki, w naszym wypadku głównie z upałem i pojemnością własnych płuc, przegrywamy 5:8.

Dopiero na koniec dostrzegam jakie były koszty gry wślizgiem i kilku ofiarnych sprintów. Piszczel i kolano są całe w bolesnych otarciach. Ale co tam, warto było.

Jak zostać królem?

Teraz druga część sprawdzianu z WF-u, siatkówka plażowa. Naszymi nauczycielami, a potem też partnerami do gry, zostają czterej najmłodsi w kadrze Heynena - Bartosz Kwolek, Tomasz Fornal, Jakub Kochanowski i Norbert Huber. Po kilkunastu minutach łagodnej "przebijanki" selekcjoner ogłasza turniej o tytuł "Króla Plaży". Kadrowicze zajmują strategiczne pozycje, po dwóch na boisko, po jednym na stronę.

Dziennikarze dołączają do nich pojedynczo w systemie rotacyjnym. Zasady są proste. Zdobywasz punkt - zostajesz. Przegrywasz akcję - schodzisz z boiska i czekasz na kolejną szansę. Ten, kto jako pierwszy uzbiera siedem punktów, zostaje królem.

Siatkarze-zawodowcy mają pełnić tylko rolę wsparcia. To oni wprowadzają piłkę do gry, ale nie mogą atakować, ani stosować perfidnych zagrań. Mi piasek i słońce zdążyły już wybić z głowy popisy. Przyjmuję taktykę gry na zero z tyłu. Rób mało błędów, daj je popełniać innym. Na początku sprawdza się przede wszystkim druga część tego postanowienia - po dwóch dotknięciach piłki mam już na koncie trzy "oczka". Potem jest gorzej, ale gdy udaje mi się przelobować "Kwola", odzyskuję wigor. Jakimś sposobem zdobywam siedem punktów jako pierwszy. A odbić mam chyba nawet nieznacznie więcej, niż punktów.

Na koniec miniturnieju pamiątkowe zdjęcie. Wszyscy uczestnicy siedzą, ja jako zwycięzca stoję w dumnej pozie. Świetne uczucie, choć oczywiście wiem, że miałem sporo szczęścia. Okazuje się, że czeka mnie też nagroda.

- Tradycja jest taka, że "Król plaży" porządkuje boisko - mówi Kwolek, stawiając obok mnie duże, metalowe grabie. Co zrobić? Skoro w kadrze takie rzeczy mogą robić Kurek czy Michał Kubiak, to ja tym bardziej.
Pamiątkowe zdjęcie na koniec miniturnieju siatkówki plażowej dla dziennikarzy Pamiątkowe zdjęcie na koniec miniturnieju siatkówki plażowej dla dziennikarzy
Dzień dobry, mówi Vital Heynen

Po zagrabieniu jednej czwartej boiska uświadamiam sobie, że czeka mnie zdecydowanie więcej pracy, niż mi się wydawało. Mniej więcej w tym momencie słychać charakterystyczny dźwięk przychodzącej rozmowy wideo na Messengerze.

- Ktoś do ciebie dzwoni - mówi koleżanka. - Kto? - dopytuję, nie przerywając pracy. - Nie wiem. Ale trener odebrał.

W tym momencie rzucam grabie i biegnę w stronę Heynena. - Nie wiem z kim rozmawiam, ale dzień dobry - mówi po angielsku. W momencie, gdy pojawiam się obok niego, zdezorientowana buzia 5-letniego siostrzeńca trochę się rozpromienia. Wyjaśniam jego mamie, a mojej siostrze, jak to się stało, że telefon odebrał selekcjoner mistrzów świata. I wracam do wcześniejszego zajęcia.

- To twój brat? Nie może teraz rozmawiać. Jak widzisz ma teraz pracę do wykonania - tłumaczy siostrze Heynen, kierując kamerę na boisko. Czujna koleżanka nagrywa całą scenkę telefonem. Będzie fajna rodzinna pamiątka.
Vital Heynen odebrał telefon autora artykułu. - Kim jest ten gość? - pyta zaskoczonego rozmówcę. Vital Heynen odebrał telefon autora artykułu. - Kim jest ten gość? - pyta zaskoczonego rozmówcę.
Spała pełna życia

Po skończonej robocie, gdy wszyscy inni dziennikarze dawno są już w miejscu grilla i wywiadów, idę tam i ja. Po drodze mijam kilka gwiazd polskiej lekkoatletyki. Rozmawiamy chwilę z Anną Kiełbasińską. Czuła na punkcie ekologii biegaczka zżyma się na wszechobecne w Spale plastikowe torebki, w które sportowcom pakuje się sztućce, a nawet torebki herbaty.

Na siłowni ciężary przerzuca kulomiot Konrad Bukowiecki, przy strefie grillowania młotem rzuca Malwina Kopron, pod czujnym okiem dziadka Witolda. Dwa miesiące po otwarciu Spała jest pełna sportowców. A jeszcze trzy tygodnie wcześniej siatkarze byli tu jedną z zaledwie dwóch grup.

Na kogo głosują gwiazdy?

Trochę czasu na spokojny obiad i trzeba zająć się tym, co byłoby jedynym punktem normalnego "media day" - wywiadami. Najbardziej obleganymi rozmówcami są Heynen, Kurek, Kubiak oraz Wilfredo Leon. Leon mówi nam o tym, czego nauczył się w czasie pandemii - że teraz wie, jak wygląda noc dla rodzica małego dziecka. Opowiada też o sytuacji na Kubie, gdzie są jego rodzice. Ponoć nie jest źle, ale część obywateli ma utrudniony dostęp do żywności.

Kurek zdradza, że w tegorocznym zgrupowaniu najbardziej podoba mu się atmosfera i nowe rzeczy, których dowiaduje się o swoich kolegach. - Jakiś przykład? - pytamy. - Przekonałem się, że Maciek Muzaj jest bardzo inteligentnym facetem. W pięć minut zrozumiał zasady naprawdę trudnej gry planszowej i z nami grał. Nie wygrał, ale dobrze dawał sobie radę - słyszymy od gwiazdora polskiej kadry.

Próbujemy wyciągnąć z niego, gdzie będzie grał w przyszłym sezonie, ale wtedy robi co może, żeby nie dać nam ani jednej wskazówki. Wyznaje tylko, że kontrakt już podpisał i że niedługo poznamy nazwę jego klubu. A jako że Polacy poza sportem żyją głównie polityką, zarówno Leona jak i Kurka pytamy o udział w wyborach prezydenckich. Obaj głosowali, będą głosować też za osiem dni. Obaj nie zdradzają na kogo. Choć ten drugi trochę mnie podpuszcza.

- Na kogo w II turze? A mogę powiedzieć - zaczyna Kurek. - Na pana prezydenta Dudę lub na pana Trzaskowskiego - uśmiecha się triumfalnie.

Tak się buduje atmosferę

Siatkarze rozchodzą się do pokoi, jeszcze tylko Heynen udziela wywiadów. Spacerując, jak to ma w zwyczaju. Wreszcie i on kończy rozmowy, bo ma do poprowadzenia trening. Ale i wtedy znajduje chwilę, żeby nas zagadać. Poleca nam książkę, którą jego zdaniem warto przeczytać. O czasie i różnych "chronotypach" ludzi. O jakiej porze dnia najlepiej podejmować decyzje, a kiedy należy tego unikać.

Dla nas koniec treningu oznacza, że czas wracać. Dobrze było przez ten jeden dzień znaleźć się bliżej drużyny, która sprawia Polakom tyle radości. Zobaczyć nie tylko jak pracuje, ale i jak buduje atmosferę. Zagrać z Heynenem i jego sztabem w piłkę, dostać kilka wystaw od elity polskich siatkarzy.

Tym dniem w Spale Belg po raz kolejny pokazał, że choć czasem sprawia wrażenie dziwaka, podejście do ludzi ma wyjątkowe, jak nikt w naszym sporcie umie ich sobie zjednywać. To przydatna umiejętność dla kogoś, kto chce wygrać olimpijskie złoto.

Czytaj także:
Zuzanna Górecka: Nie jestem jak Kubica, ale dwie ósemki to podwójne szczęście [WYWIAD]
Michał Kubiak: Przymusowa przerwa bardzo mi pomogła. Naładowałem akumulatory [WYWIAD]

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×