- Zarząd klubu nieustannie obiecuje spłatę długów, ale nadal do tego nie doszło - mówił w czerwcu jeden z anonimowych informatorów. Chodzi o klub Ural Ufa i kilkumiesięczne zaległości wobec siatkarzy za ubiegły sezon.
Kilka dni później mówiono już otwarcie. Stanowiska siatkarzy i klubu przedstawił rosyjski portal Ria Nowosti. O problemie wypowiedział się Aleksander Abrosimow, który w Uralu rozegrał cztery sezony, po czym na obecny przeniósł się do Dynamo LO. - Taka sytuacja ma miejsce, ale praca trwa. Kierownictwo klubu obiecuje wszystkim spłatę w najbliższej przyszłości. W ostatnich latach tak było, pojawiały się niewielkie opóźnienia, ale potem w pełni było wszystko wypłacone - wyjaśniał wówczas rosyjski środkowy.
- Sytuacja jest trudna z powodu kwarantanny, ale to tymczasowe kłopoty. Nasz klub nie ma już problemów, wszystko jest w porządku. Komunikujemy się z zawodnikami. Wszyscy otrzymają płatności zgodnie z umowami, trzeba tylko trochę pocierpieć. Opóźnienie związane jest z kwarantanną, przez którą zmieniliśmy harmonogram naszych wydatków - tłumaczył Walerij Bagmietow, prezydent zespołu z Ufy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie naśladujcie ich! Jeden błąd i tragedia gotowa
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać, głos zabrał Aleksiej Spiridonow. - Ani prezydent Uralu, ani nikt inny z klubu nie skontaktował się ze mną w sprawie spłaty długów. Nie wiem, jak mam powiedzieć, że wszystko jest w porządku, gdy zaległości są nadal niespłacone. Po raz ostatni rozmawiałem z Bagmietowem, kiedy opuszczałem klub. Grałem kiedyś dla Iskry Odincowo i już spotkałem się z podobną sytuacją. Mówili, że mają zamiar zapłacić, a ostatecznie siatkarze zostali bez pieniędzy - skwitował wtedy rosyjski przyjmujący.
Na kilka miesięcy sprawa ucichła, Spiridonow w tym czasie zdążył już wyjechać do Kataru, gdzie podpisał kontrakt z drużyną Al-Ahly. To pierwszy zagraniczny klub w jego karierze. W Ufie z kolei zameldował się Maciej Muzaj, polski atakujący 7 lipca oficjalnie został ogłoszony zawodnikiem Uralu.
17 września ponownie odezwał się Spiridonow, tym razem on sam wprost poprosił o wywiad, który został opublikowany na portalu Ria Nowosti.
- Chciałbym wypowiedzieć się na temat sytuacji zadłużenia w Uralu, moim byłym klubie. Mam dość czekania na zarobione pieniądze. Kontrakty wszystkich wygasły pod koniec kwietnia, dziś jest połowa września, a ja osobiście do tej pory nie widziałem pieniędzy - mówi mistrz Europy z 2013 roku.
- Rozumiem doskonale, że ci, którzy zostali w klubie, milczą, bo się boją. Ja nie mam się czego bać, zawsze mówiłem, co myślę. Bagmietow powiedział w wywiadzie, że klub rozliczył wszystkie kontrakty, i że wszystko jest w porządku. To kłamstwo, nie wypłacili pieniędzy. Obiecywał potem, że zwrócą wszystko do 1 września, ale pieniędzy nadal nie było. Chodzi o wypłatę za ostatnie dwa miesiące kontraktu, samą podstawową płacę. W minionym sezonie nie były przewidziane żadne premie - wyjaśnia dalej.
Jak mówi, z Bagmietowem, który Uralem zarządza od stycznia 2019 roku, osobiście się nie komunikuje. - Nie lubię rozmawiać z ludźmi, którzy kłamią w żywe oczy. Wcześniej klub miał dyrektora generalnego, Antona Ledniewa. On dotrzymywał słowa. Gdy były kłopoty finansowe, podszedł i powiedział wszystkim osobiście, abyśmy byli cierpliwi, że pieniądze będą, ale trochę później. Komunikował się z nami szczerze, nie kłamał. A co z Bagmietowem? - retorycznie pyta 32-latek, który oprócz ostatniego, w Uralu spędził też sezon 2012/2013.
- Przed powrotem nie słyszałem niczego, co mogłoby być alarmem. Do drużyny trafiłem z nadzieją, że idę do tego Uralu, do którego przybyłem w 2012 roku. Niestety, pod obecnym kierownictwem to zupełnie inny klub. Ciepło wspominam dawny rozdział Uralu z czasów Ledniewa - kontynuuje.
- Z klubem kontaktuje się mój agent. I słucha standardowego zdania: "Czekamy na pieniądze, czekamy na taką i taką datę". Nie jestem pewien, czy usłyszę jeszcze coś znacząco innego - mówi gracz.
- Milczałbym nawet teraz, gdyby mówiono szczerze. Spokojnie zaakceptowałbym sytuację i poczekał. Ale okłamywanie całego kraju, mówienie, że nie ma długów wobec graczy... Jak to nazwać? Wypłacone zostały kontrakty jedynie dwóch obcokrajowców, inaczej Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej (FIVB) nałożyłaby na klub zakaz transferowy. Nas szef traktuje jak psy. Nie rozumiem tak odmiennego podejścia, wszyscy mamy prawo otrzymać to, co zarobiliśmy uczciwą pracą - zaznacza zawodnik.
Klub miał już w przeszłości problem z zarejestrowaniem zagranicznych graczy, wtedy FIVB nałożyła zakaz transferowy, ze względu na długi wobec Leandro Vissotto, który grał tam ze Spiridonowem w sezonie 2012/2013. Klub, według dokumentów FIVB, zakazem objęty był od 15 stycznia do 19 października 2018 roku.
- Fani Uralu powinni wiedzieć, co dzieje się w ich ulubionej drużynie. Nie winię całego klubu, szanuję ten zespół, każdego, kto tam pracuje, lubię ludzi, którzy drużynę wspierają i o nią dbają. Są jednak osoby, które tam nie powinny pracować - przyznaje były gracz Zenitu Kazań.
Jak jeszcze wspomina Spiridonow, pomimo pandemii, nie słyszał, aby takie problemy były w innych siatkarskich klubach rosyjskiej Superligi. Problemów nie ma też lokalny klub hokejowy Saławat Jułajew i piłkarski FK Ufa. - Dlaczego te kluby nie mają długów, a Bagmietow je ma? Dlaczego kłamie, że wszystkie kontrakty zostały opłacone? - pyta retorycznie siatkarz.
Kilku graczy z ubiegłego sezonu zostało w Uralu na kolejny. Dwunasty zespół minionego sezonu wsparty nowymi graczami, w tym dwójką obcokrajowców - Kanadyjczykiem Johnem Gordonem Perrinem i wspomnianym wcześniej Maciejem Muzajem - udanie zaczął sezon. W pięciu meczach rundy wstępnej Pucharu Rosji zanotował tylko jedną porażkę.
17 września klub Muzaja ograł 3:1 Zenit Kazań, a on sam zamknął mecz z wicemistrzem Rosji zatrzymując blokiem Earvina Ngapetha przy piłce meczowej. Polak zdobył w sumie 22 punkty, skończył 17 z 37 ataków (46 proc. skuteczności i 30 proc. efektywności), dołożył 2 oczka blokiem i 3 zagrywką. W barwach Zenitu tym razem nie zaprezentował się Bartosz Bednorz, rosyjscy komentatorzy tego meczu wspomnieli, że polski przyjmujący ma lekką kontuzję.
Czytaj również:
Siatkówka. PlusLiga. Problemy w drużynie Andrzeja Kowala. Jeden z zawodników musi przejść operację
Andrea Anastasi po zwycięstwie na inaugurację sezonu: Musimy rozwiązać nasze problemy