Kubiak 17 października rozpocznie swój piąty rok gry na Dalekim Wschodzie. Do Osaki, gdzie mieszka w trakcie sezonu ligowego, przyleciał przed ponad trzema tygodniami. W klubie Panasonic Panthers chciał pojawić się wcześniej, ale uniemożliwiły to obowiązujące w Japonii przepisy.
- Czekaliśmy z rodziną w Polsce, aż zostaną złagodzone obostrzenia dotyczące tego, kto może przylecieć. A nawet po tym, jak już je złagodzono, trochę się najeździłem do Warszawy, do japońskiej ambasady - tłumaczy Kubiak, który ze względu na posiadaną kartę rezydenta i tak mógł wyruszyć w podróż wcześniej niż pozostali obcokrajowcy występujący w V-League.
Podróż trasą Warszawa - Paryż - Osaka była długa i męcząca. Trwała aż 29 godzin. - Najpierw musieliśmy dojechać od siebie z domu na Okęcie, a to już cztery godziny. Potem dwie godziny czekania na samolot, dwie godziny lotu do Paryża. Znowu cztery godziny oczekiwania i dwanaście w drodze do Osaki. Na koniec jeszcze cztery godziny na lotnisku w Osace, bo trzeba było przejść wszystkie kontrole i zrobić badania. A stamtąd godzina jazdy do naszego japońskiego mieszkania. Było ciężko. Córki na szczęście większość lotu do Osaki przespały - relacjonuje dwukrotny mistrz świata.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. 31 zakażonych w jednym klubie. "Powroty mogą być trudne"
Zaraz po przylocie Kubiak i jego bliscy zostali poddani testowi na koronawirusa. - Zrobiono nam chyba aż trzy takie testy. I chociaż wszystkie dały wynik negatywny i tak musieliśmy przejść kwarantannę.
Jak wygląda obecnie kwarantanna w Japonii? - Zupełnie inaczej niż ta, którą mieliśmy kilka miesięcy temu w Polsce. Wtedy codziennie przyjeżdżała policja i sprawdzała, czy siedzimy w domu. Japończycy są bardziej liberalni. Nikt nas nie sprawdzał, mogliśmy wychodzić z domu, żeby załatwić podstawowe sprawy, takie jak zakupy.
Kiedy okres obowiązkowej izolacji dobiegł końca, Kubiak rozpoczął treningi z zespołem. Na razie "Pantery" pracują bez swojego szkoleniowca, Laurenta Tilliego. - Laurent jest już w Japonii, ale na zgrupowanie, na którym teraz jesteśmy, nie mógł pojechać, ponieważ przechodzi kwarantannę. Czekamy na niego - podkreśla reprezentant Polski.
Nowy sezon, który zacznie się za niecałe trzy tygodnie, ma być inny niż wszystkie. Poza formą sportową o mistrzostwie może również decydować to, jak skutecznie gracze danego klubu chronią się przed zakażeniem COVID-19. Decyzją tamtejszej federacji, jeżeli w drużynie będzie pięciu lub więcej chorych zawodników, cały zespół musi się poddać 14-dniowej kwarantannie, a mecze, które powinien zagrać w tym czasie, przegrywa walkowerem.
- Być może przed początkiem rozgrywek coś się jeszcze zmieni, ale na dziś sytuacja wygląda tak, że ten przepis będzie obowiązywał. Nie ma rady, musimy się dostosować - zaznacza Kubiak.
Jego zdaniem, niezależnie od stosowanych środków zapobiegawczych, prędzej czy później koronawirus pojawi się w każdej drużynie. - Można się przed nim chronić na milion sposób, ale wydaje mi się, że każdy z nas będzie musiał przechorować COVID-19. Zakażenia wśród zawodników to problem, z którym będzie się zmagać każda liga, wszystkie profesjonalne rozgrywki sportowe we wszystkich dyscyplinach. Taka jest ta nowa rzeczywistość. Trzeba się do niej przyzwyczaić - uważa kapitan Biało-Czerwonych.
A jak wygląda japońska nowa rzeczywistość w zwykłym, codziennym życiu? - Tu jest bardzo normalnie - zaskakuje Kubiak. - Trzeba tylko nosić maseczki i dezynfekować ręce przed wejściem do restauracji czy kawiarni. Nic więcej. Starsza córka chodzi już do szkoły, młodsza od października idzie do przedszkola. Ja trenuję, rozgrywam mecze sparingowe. O koronawirusie na razie nie słyszymy.
O tym, co będzie z przełożonymi na 2021 rok Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio, też nie. - Jeszcze nie wiadomo, co z nimi będzie. Japońskie władze chcą jeszcze poczekać i zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja - tłumaczy Kubiak.
Obecnie w Japonii odnotowuje się dziennie między 300 a 500 nowych przypadków zarażenia koronawirusem. Od początku pandemii na COVID-19 zachorowały tam ponad 84 tysiące osób. Zmarło 1578.
Czytaj także:
Jak oni to zrobili? Zwariowana historia triumfu polskich siatkarzy na MŚ 2014
Pokonali amerykańskie "potwory". Polska - USA, najbardziej pamiętny mecz Biało-Czerwonych w drodze po złoto MŚ