Ostatnie dni są dla Jastrzębskiego Węgla bardzo nieprzyjemne. Drużyna od prawie miesiąca nie może pojawić się na parkiecie, gdyż poszczególni zawodnicy wciąż borykają się z koronawirusem. Długo nie było także wiadomo, czy jastrzębianie stawią się na turnieju Ligi Mistrzów.
Finalnie drużyna musiała odpuścić wyjazd do Berlina. To wiązało się oczywiście z karami. CEV postanowiło przyznać walkowery w spotkaniach podopiecznych Luke'a Reynoldsa. Tym samym szansę Jastrzębskiego na awans do fazy pucharowej spadły w zasadzie do zera.
"Raz jeszcze wyrażamy żal z powodu zakażeń w waszym zespole. Zgodnie z Regulaminem Współzawodnictwa CEV taka sytuacja skutkuje nałożeniem walkowerów na zespół, który nie przystąpił do rywalizacji. Życzymy państwu szybkiego powrotu do zdrowia i z niecierpliwością oczekujemy, by powitać waszą drużynę w lutym 2021 w Kazaniu" - taki komunikat od federacji otrzymał klub, dzieląc się nim na swojej stronie internetowej.
Głos w sprawie zabrał również Adam Gorol. - Jako prezes klubu i jako Jastrzębski Węgiel szanujemy regulamin CEV i ze zrozumieniem przyjmujemy do wiadomości tego rodzaju konsekwencje. Spodziewaliśmy się ich. Bardzo ubolewam, że nie mogliśmy pojechać do Berlina i wziąć udziału w tym turnieju - stwierdził prezes.
Dla "JW" kolejne dni są bardzo ważne. By załatać kadrowe problemy, niedawno do zespołu oficjalnie został dołączony Grzegorz Kosok. Na razie środkowy nie rozwiązuje jednak kłopotów, które są dużo poważniejsze, a to nie pozwala jastrzębianom wrócić do gry.
Czytaj także:
Serie A: wygrane Sir Safety Conad Perugia i Kioene Padwa. Słabszy mecz Leona, dobry występ Włodarczyka
Kadrowicze trzymają poziom. Najlepsza szóstka 16. kolejki PlusLigi
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wiało jak diabli. Tak padł kuriozalny gol!