Jakub Kowalczyk namawia do optymizmu. "Najłatwiej powiedzieć, że to był najgorszy rok"

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Jakub Kowalczyk
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Jakub Kowalczyk

Jakub Kowalczyk, siatkarz VERVY Warszawa Orlen Paliwa, to jeden z większych pechowców tego roku. Dopadły go poważne problemy zdrowotne, ale mimo to namawia do szukania pozytywów. - Najłatwiej powiedzieć, że to był najgorszy rok - mówi.

[b]

Anna Bagińska, WP SportoweFakty: Jakiś czas temu media obiegła informacja o pana kłopotach zdrowotnych. Jak obecnie pan się czuje? [/b]

Jakub Kowalczyk, środkowy VERVA Warszawa Orlen Paliwa: Na pewno mój humor nie jest najlepszy i to mi bardzo przeszkadza. Natomiast jeżeli chodzi o kondycję fizyczną, to od początku nie była zła. Wydaje mi się, że cały czas jest taka sama. Nic mnie nie boli, ale lekarze jeszcze nie pozwalają mi trenować.

Czyli nie wiadomo ile ta przerwa może jeszcze potrwać?

Mniej więcej wiadomo, ponieważ zapalenie mięśnia sercowego leczy się odpoczynkiem. Trwa to około trzech miesięcy. Liczę na to, że przede mną ostatni miesiąc przerwy.

Co to w ogóle jest, to zapalenie mięśnia sercowego? Taka diagnoza dla laika brzmi dosyć strasznie.

Dla mnie też brzmiało bardzo strasznie. Miałem wszystkie możliwe badania, jakie tylko da się zrobić. Z tego co wiem, to nie jest poważne zapalenie, ale żeby być zdrowym, muszę wyleczyć się porządnie i wtedy będę mógł znów śmigać na boisku. To proste, ani nie ma jakiś specjalnych leków, ani obostrzeń, po prostu muszę odpoczywać.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wolej-poezja! Prześliczny gol piłkarki FC Barcelona

Te zalecenia raczej wykluczają bardziej forsującą aktywność fizyczną. Przypuszczam, że pewnie zostają tylko spacery z psem?

Tak, to moja jedyna rozrywka, nagrywanie instastories z moim pieskiem albo treningów chłopaków.

Podczas niedawnej wyprawy na turniej Ligi Mistrzów przejął pan nawet klubowy Instagram. Podobało się panu takie zajęcie? Mógłby się pan odnaleźć w roli specjalisty od social mediów?

To mi sprawiało radość, bo może czułem, że w jakimś stopniu jestem blisko drużyny i jeżeli mogłem się na coś przydać, to czemu nie, zwłaszcza, że jako człowiek z wewnątrz, mam łatwiejszy dostęp do ciekawych historii. Wiem co może być ciekawe do obejrzenia i nie tak łatwe do nagrania nawet dla człowieka z mediów klubowych. To jest dosyć interesujące zajęcie, dalej poważnie myślę o graniu w siatkówkę, ale jak skończę ze sportem, to czemu nie.

Miałem naprawdę dobry feedback. Pomijam to, że ludzie z klubu mówili, że bardzo fajnie to wygląda. Osoby na Instagramie pisały mi, że super robota, bardzo dobrze to się ogląda i widać w tym moją rękę.

Sam prowadzi pan swój profil na Instagramie i często pokazuje pan tam przeczytane książki. I to nie tylko popularne pozycje, ale także te bardziej ambitne. Skąd się wzięło takie hobby?
 
W zasadzie trudno powiedzieć, bo moja przygoda z czytaniem nie jest bardzo długa. W szkole nie byłem wielkim fanem lektur i ich analizowania. Po prostu jak kiedyś zacząłem trochę więcej podróżować, to też miałem więcej czasu, żeby czytać. Wtedy chwytałem takie proste pozycje, jakieś kryminały, thrillery, które się szybko czyta, ale to wyrobiło mi nawyk. W pewnym momencie zaczęło mi brakować książki w rękach i gdy miałem wolną chwilę, to już nie włączałem komputera, nie scrollowałem Instagrama, tylko wolałem chwycić za lekturę.

Tak żeby być konkretnym, to myślę, że od trzech lat na poważnie powiększam swoją bibliotekę. Co chwilę muszę dokupować jakiś regał, żeby wszystko się pomieściło. Już nie mam pomysłów, chyba teraz kolej nie na nowy regał, a na nowe, większe mieszkanie.

A jak wyglądała droga od tych łatwych książek do tych ambitniejszych?

Był taki moment, że przestały mnie bawić kryminały. Myślę, że dorosłem do czegoś poważniejszego. Jestem zwolennikiem samorozwoju i lubię dowiadywać się nowych, mądrych rzeczy, a wiadomo, że z książek jest najłatwiej. Zacząłem więc szperać w różnych kategoriach, psychologii, historii. Lubię też świat finansów i lubię rozumieć na czym on się opiera. Teraz mam taki schemat, że jak czytam książki napisane przez mądrych ludzi, to oni w swoich dziełach opowiadają o jeszcze mądrzejszych autorach. To jest naturalna kolej rzeczy i w ten sposób skończyłem na klasykach, Carlu Gustawie Jungu albo Fiodorze Dostojewskim. Wtedy można powiedzieć, że czyta się coś poważnego.

A czy pan liczy, ile udaje się przeczytać książek miesięcznie czy rocznie?
 
Akurat to liczę, ponieważ zapisuję sobie co przeczytałem, bo prowadzę swój dziennik. To pomaga poukładać mi myśli w głowie. Jak kończę czytać, to sobie zapisuję numer i tytuł. Teraz nie pamiętam, co było ostatnio, ale na pewno powyżej 54 pozycji. Wiadomo, że czasem mam miesiąc z krótkimi książkami, a czasem jak mi się trafi biografia kogoś, który zrobił dużo rzeczy w ciągu życia, to czyta się ją dłużej. Nie ma zasady, ale myślę, że jedna w tygodniu to na pewno.

To jest też tak, że życie siatkarza jest intensywne w czasie treningu, ale też ma się te przerwy, trzy, czterogodzinne w ciągu dnia. I jak sobie zasiądę, to idzie mi to sprawnie. Może nie czytam szybko, ale poświęcam na to dużo czasu.

Jest książka, która ostatnio zapadła panu w pamięć, coś wartego polecenia?

Tak, w zasadzie teraz mam taki prywatny projekt, przeczytania jeszcze raz tych samych książek, które poznałem na samym początku mojej intensywnej przygody z czytaniem. Chcę zobaczyć, czy mogę z nich wyciągnąć coś więcej, bo martwi mnie to, że dużo czytam, ale mało z tego zapamiętuję. I jak ktoś mnie zapyta, która jest fajna, o czym są, co z nich wyciągnąłem, to bardzo ciężko jest mi zebrać myśli i tak szybko odpowiedzieć.

Natomiast zawsze mogę śmiało polecić wszystkie podróżnicze lektury, jakie tylko wpadną w ręce, ponieważ one szalenie pobudzają do działania i kreatywności. Bardzo mnie inspirują, bo do podróży trzeba mieć otwartą głowę i odwagę. Polecam też wszystkie książki Ryszarda Kapuścińskiego, to niesamowity pisarz.

Zbliżamy się do końca roku, co skłania do podsumowań. Jak podsumuje pan 2020? To był trudny czas. Odlicza pan dni, żeby ten rok się skończył?

Ostatnio się nad tym zastanawiałem, ponieważ byłoby bardzo łatwo powiedzieć "2020 to najgorszy rok na świecie", bo wszyscy tak mówią, ale to w ogóle nie jest ani odkrywcze, ani inspirujące. Ostatnio czytałem dobrą książkę, którą polecił mi Dustin Watten. Opowiada ona o stoikach i nosi tytuł "Guide to a good life". Ci ludzie naprawdę bystrze podchodzili do życia i czerpali energię oraz entuzjazm z każdego momentu, który ich otaczał. Myślę, że ten rok jest taką idealną próbą do podjęcia tej rękawicy, jak ktoś jest zainteresowany filozofią stoicyzmu, bo nie idzie nic, jakby sobie świat życzył. Można z tego wyciągnąć dużo wniosków i szukać tych małych momentów, które przynoszą radość. Ja sprawdzam siebie w tym negatywnym otoczeniu i próbuję te pozytywne rzeczy znaleźć, bo jakby nie patrzeć, trzeba się czasem porządnie rozejrzeć.

I co pan znalazł?
 
Jest kilka pozytywnych rzeczy. Podczas tej długiej rozłąki z siatkówką dopiero sobie uświadomiłem, jak uwielbiam ten sport i jak też nie doceniałem tych wszystkich chwil i możliwości do trenowania. Czasami wydawało mi się, że za dużo, że mi się nie chce, że wszystko mnie boli i fajna byłaby długa przerwa. Okazuje się jednak, że trzeba doceniać każdy moment na boisku.

Dużo rzeczy też się nauczyłem. Zacząłem hodować kwiaty i dowiedziałem się dużo o roślinach. Na moim parapecie mam pełno nowych sukulentów. Nauczyłem się w wolnych chwilach robić lepsze zdjęcia. Zawsze się chciałem tego nauczyć, a skoro mam teraz wiele czasu, radosnego pieska, to sobie pstrykam i wrzucam całkiem nawet niezłe rzeczy na Instagram. Mam trochę więcej czasu na czytanie książek, więc szukam tych pozytywów. Jakby ktoś pytał, nie odliczam i nie narzekam, tylko jakoś próbuję wykorzystać tę sytuację.

To na pewno jest wartościowe przesłanie, by szukać pozytywów. Czyli jeżeli ja teraz się spytam o nowy rok 2021, to pan pewnie powie, że będzie lepszy?

Tak i nawet ostatnio ktoś mi napisał, żeby mnie trochę pocieszyć, że Kropas, ty się nie przejmuj, bo 2021 będzie twoim rokiem. Ja się wtedy pytam dlaczego. No bo ten rok ma jedynkę na końcu, a ty masz numer jeden na koszulce, więc to jest ewidentne. W sumie ta osoba ma rację.

Czytaj także:
-> PlusLiga. Lewe skrzydło dużym problem Cerradu Enei Czarnych. "Na tym poziomie nie da się tak grać w siatkówkę"
-> PlusLiga. Grupa Azoty ZAKSA szykuje transferową bombę. Jeden z najlepszych rozgrywających świata na celowniku!

Komentarze (0)