Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Ulżyło panu, że rok 2020 już się skończył?
Vital Heynen, selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Polski i włoskiego klubu Sir Safety Conad Perugia: Jest takie powiedzenie, "nie każdy dzień jest dobry, ale w każdym dniu jest coś dobrego". Myślę, że możemy je odnieść również do lat. Może i 2020 nie był najlepszym rokiem naszego życia, ale na pewno jesteśmy w stanie wynieść z niego coś, co w przyszłości nam pomoże. Na przykład docenimy wolności, które do tej pory braliśmy za dane raz na zawsze.
Kiedy rozmawialiśmy niemal dokładnie 12 miesięcy temu, powiedział pan, że 2019 był najbardziej zapracowanym rokiem w pańskim życiu...
A 2020 okazał się najmniej zapracowanym. Spodziewałem się, że będę miał jeszcze więcej do roboty, niż rok wcześniej. Nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś przyjdzie mi przez tyle dni siedzieć w domu. Najpierw od końca lutego aż do maja. Potem w listopadzie, kiedy zachorowałem na COVID-19 i znów przez dwa tygodnie nigdzie nie wychodziłem. To ważna lekcja - nie da się wszystkiego zaplanować, trzeba się nauczyć spodziewać niespodziewanego. Rzeczy, które uważamy za niemożliwe, mogą się wydarzyć. W 2020 one się wydarzyły i dlatego zapamiętamy ten rok na długo.
ZOBACZ WIDEO: Kadrowa huśtawka nastrojów w 2020 roku. "Wiemy, że nie potrafimy grać z mocnymi rywalami"
Dla pana osobiście miał on dużo trudnych momentów?
Nie. Przekładanych i odwoływanych meczów, niedokończonego sezonu ligowego czy odwołanego sezonu reprezentacyjnego tak nie nazwę, bo na świecie działy się dużo gorsze rzeczy.
Wspomniał pan o zachorowaniu na COVID-19. To był ten najtrudniejszy czas?
Najtrudniejsza była sama świadomość, że jestem chory. Kiedy czujesz się dobrze i dowiadujesz się, że masz wirusa, na którego na całym świecie zmarło prawie dwa miliony osób, bez wątpienia jest to trudny moment. Ja miałem to szczęście, że przeszedłem chorobę dość łagodnie.
Jak długo po wyzdrowieniu czuł pan, że wirus wciąż wpływa na pański organizm?
Wciąż to odczuwam. Chyba dopiero kilka dni temu zacząłem się czuć trochę lepiej, po sześciu, siedmiu tygodniach wreszcie przestałem kasłać. Wciąż wydaje mi się, że jestem trochę słabszy, niż przed zachorowaniem. Ale moje codzienne spacery nie stały się przez to krótsze. Tylko wolniejsze. Nie jest tak, że czuję się dużo gorzej, ale dostaję sygnały, że powinienem o siebie dbać. I przekazuję je dalej - dbajcie o siebie, bo COVID-19 to choroba, która nie znika po kilku dniach i długo ma na nas wpływ.
Jak się czuje pańska rodzina, która przechodziła wirusa w podobnym czasie, co pan?
Wszyscy są już zdrowi. Moja najstarsza córka jest lekarką, pracuje na oddziale koronawirusowym. Kiedy wróciła do pracy po chorobie i zbadali jej poziom przeciwciał, miała ich tak dużo, że w najbliższym czasie nie ma żadnych szans, żeby znowu zachorowała.
Została już zaszczepiona?
Jeszcze nie, choć w Holandii, gdzie pracują córka i żona, która jest pielęgniarką, szczepienia zaczęto właśnie od służby zdrowia. Z kolei w Belgii od osób mieszkających w domach opieki.
Ma pan nadzieję, że jedną z pierwszych grup, która zostanie zaszczepiona po służbie zdrowia i osobach starszych, będą profesjonalni sportowcy?
Jeśli już mielibyśmy dostać jakiegoś rodzaju priorytet, to na pewno nie teraz. Uważam, że najpierw należy zaszczepić lekarzy i pielęgniarki. W połowie roku powinna przyjść kolej na sportowców, ale też bez nadawania im dużego priorytetu. Wydaje się jednak oczywiste, że cała kadra na igrzyska olimpijskie w Tokio, w ogóle wszyscy, którzy pojadą tam do pracy, powinna pojechać do Japonii zaszczepiona.
Pan zamierza przyjąć szczepionkę w pierwszym możliwym terminie?
Jeśli będę miał przekonanie, że osoby, które potrzebują jej bardziej niż ja, zostały już zaszczepione, to tak. Nie mam żadnych obaw, chętnie się zaszczepię. Nie tylko po to, żeby zadbać o siebie. Przyjęcie szczepionki jest moim obowiązkiem wobec społeczeństwa, w którym żyję. Ryzyko jest minimalne, a korzyści bardzo duże. Jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że szczepionka pomoże światu wrócić do normalności. Dlatego jeśli ma się taką możliwość, trzeba ją przyjąć. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Skoro jest już szczepionka, to pewnie mocniej pan teraz wierzy, że uda się przeprowadzić igrzyska olimpijskie w Tokio.
Nigdy w to nie wątpiłem. Nie docierają do mnie sygnały, że zostaną odwołane, a to dobry znak. Szczepionka sprawia, że można zorganizować te igrzyska bardzo bezpiecznie.
Ma pan już jakieś plany na sezon reprezentacyjny? Czy w czasie, kiedy w naszym życiu jest tyle niepewności i tymczasowości, ich tworzenie nie ma sensu?
Niezależnie od sytuacji trzeba mieć fundamenty, na których zbuduje się plan, kiedy tej niepewności będzie mniej. Mamy wybrane centra treningowe w Polsce i w Japonii, mamy listę zawodników, z której wybierzemy kadrę na igrzyska. Z czasem będziemy wiedzieć więcej i podejmiemy kolejne decyzje. Zobaczymy jak skończą się rozgrywki ligowe, co będzie z Ligą Narodów.
W ligach krajowych od kilku tygodni rozgrywki przebiegają całkiem sprawnie, choć koronawirus sprawił, że jest dużo zaległości do nadrobienia. Trener ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Nikola Grbić narzeka, że w styczniu jego zespół będzie musiał zagrać aż 11 meczów w 22 dni. Włoskie drużyny mają podobne problemy?
Tak. Zagraliśmy osiem meczów w 18 dni, a zaczęliśmy ten maraton dwa dni po tym, jak zawodnicy wrócili do treningów po koronawirusie. Sezon nie jest normalny, pełen nietypowych wyzwań, ale moim zdaniem nasza sportowa społeczność ma globalną odpowiedzialność pokazywania, że coś się dzieje. Nie jest łatwo, kiedy bez treningu musimy zagrać 10 meczów w 20 dni. Widać to po poziomie spotkań. Jednak powinniśmy grać, nie grając dawalibyśmy zły przykład.
Czego pan sobie życzy w roku 2021?
Zdrowia. Co roku powtarzam to samo - oby zdrowie dopisywało, a na całą resztę zapracujemy.
A czego życzy pan polskiej siatkarskiej społeczności?
Tego samego. Zdrowie zawsze jest na pierwszym miejscu. Mam nadzieję, że sytuacja będzie się poprawiać, że koronawirus będzie coraz bardziej pod kontrolą i w końcu wrócimy do innych problemów, które mamy. A druga rzecz to szczęście. Chciałbym sprawić, żeby Polacy byli trochę szczęśliwsi. Dlatego postaram się dotrzymać słowa danego trzy lata temu i przywieźć z Tokio olimpijski medal. Jeśli to się uda, to ja swojego medalu na pewno nie zatrzymam. Zawsze je oddaję. Moment, w którym przekażę komuś ten krążek, będzie dla mnie najpiękniejszy.
Czytaj także:
To było niezapomniane 12 miesięcy. Sprawdź, co pamiętasz z siatkarskiego 2020 roku
Eksperci wybrali drużynę dekady. W niej dwaj reprezentanci Polski
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)