Tauron Liga. Aleksandra Rasińska: Kochamy siatkówkę za to, że pojawia się presja

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Aleksandra Rasińska
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Aleksandra Rasińska

Developres SkyRes Rzeszów wytrzymał trudną końcówkę meczu z Grupą Azoty Chemik Police (3:2) i zrobił pierwszy z trzech kroków po mistrzostwo Polski. - To kształtuje charakter - stwierdziła Aleksandra Rasińska.

Pewnie wygrany set przez Developres SkyRes Rzeszów, następne dwa wygrane przez Grupę Azoty Chemik Police. Rollercoaster emocji do samego końca, ale ostatecznie rozstrzygnięty na korzyść ekipy, która zajęła pierwsze miejsce na koniec sezonu zasadniczego.

- Zdecydowanie, był to delikatny horror. Trenujemy po to, żeby być odporne na takie sytuacje. Cieszę się, że kibicom się mogło podobać. Troszeczkę odetchnęłyśmy z ulgą i lecimy dalej po dwie kolejne wygrane - mówiła szczęśliwa Aleksandra Rasińska.

Rzeszowianki sporo emocji miały już w półfinale, bo po przegranym pierwszym meczu z ŁKS-em Commercecon Łódź, były pod presją. - To kształtuje charakter. Podobne sytuacje się wykreowały, więc to na pewno trochę pomogło. Mimo wszystko każdy mecz to nowa historia. Zobaczymy, co jeszcze będzie w kolejnych spotkaniach - przyznała rozemocjonowana atakująca.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wakacje gwiazdy reprezentacji Polski. Widoki zapierają dech w piersiach

Rasińska weszła z ławki, zmieniając utykającą Kierę van Ryk. Kanadyjka świetnie się spisywała, ale zmienniczce również niczego nie brakowało. - Szczególnie przy tak długich rozgrywkach, kiedy faktycznie trzeba odnieść trzy zwycięstwa ławka się zdecydowanie przyda. Wiadomo już, że nie damy rady zagrać jedną szóstką. Tym się charakteryzujemy od początku sezonu, że te zmiany są udane. Cieszę się, że trener ma pełny wybór i zobaczymy, co z tego wyniknie - dodała.

Dla młodej siatkarki to pierwsza okazja gry o najcenniejszy medal w karierze. - Cudowne uczucie. Pierwsze, zobaczymy, jak będzie dalej. Poczuję, że to finał, jak złoto zawiśnie na szyi, mam nadzieję - podkreśliła.

- Kochamy siatkówkę za to, że ta presja się czasami pojawia. To nam dodaje po prostu takiej pozytywnej energii. To nie presja, że "musimy". My nic nie musimy, możemy. Wiadomo, to wszystko jest nakładane odgórnie. Ale my tylko możemy wziąć to, po co trenowałyśmy cały sezon - przyznała.

Rzeszowianki ruszyły już w drogę do Polic. Drugie spotkanie zostanie rozegrane we wtorek. - Miejmy nadzieję, że nie będzie pięciu spotkań. Dalej się nie dało jechać, podróże nie sprzyjają, ale jesteśmy przyzwyczajone. Materace i jedziemy - zażartowała.

Czytaj też:
Zaskakujący kandydat na trenera reprezentacji Francji. To może być hit
Lider warszawian poczuwa się do odpowiedzialności za porażkę w półfinale. Kwolek: Powinienem kończyć takie piłki

Źródło artykułu: