Nasi siatkarze znakomicie zaczęli czwartkowe spotkanie ze Słowenią. Biało-Czerwoni w pierwszym secie kompletnie zdominowali rywali, zwyciężyli 25:17. W drugim mieli dwie piłki setowe, prowadzili 24:22, jednak Słoweńcy zdołali wyrównać. Rozstrzygnęli tego seta na swoją korzyść po długiej grze na przewagi.
- Ten moment mógł odmienić losy meczu. Do tej chwili to my prowadziliśmy grę. Wielki szacunek dla nich za to, że potrafili wyjść z takiej sytuacji i zasłużenie awansowali do finału - przyznał libero reprezentacji Polski Paweł Zatorski.
Polacy w trzeciej odsłonie kompletnie zostali zdominowani przez ekipę z Bałkanów. W czwartej odsłonie wszyscy zgromadzeni z hali zobaczyli horror. Słoweńcy trzy razy kończyli mecz, ale challenge dawał nadzieję Biało-Czerwonym. Ostatecznie spotkanie zakończyło uderzenie Tonceka Sterna.
ZOBACZ WIDEO: Świderski kandyduje na prezesa PZPS. "Chcę zjednoczyć środowisko, bo jest strasznie podzielone"
- Słowenia to bardzo mocny zespół, któremu nie można ani na chwilę odpuścić. Wygrali kilka ważnych akcji w końcówce czwartego seta. Przejęli inicjatywę i wykorzystali swoją lepszą grę, by zamknąć spotkanie - ocenił Zatorski.
W niedzielę o godz. 17:30 Biało-Czerwoni powalczą z Serbami o brązowy medal. - Oczywiście, będzie bardzo ciężko odbudować się mentalnie. Nie o takim końcu turnieju marzyliśmy. Myśleliśmy, że zagramy w finale. Realia są inne. Musimy do tego meczu podejść z wielką wiarą i po prostu grać dalej - zakończył Paweł Zatorski.
Czytaj więcej:
ME siatkarzy. Znamy rywali Polaków w walce o brąz. Czeka nas trudne zadanie
Vital Heynen powiedział wprost, dlaczego przegraliśmy ze Słowenią
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)