W GKS Katowice zdolnych do gry w najbliższym meczu pozostało ośmiu graczy, przez zakażenie koronawirusem wykluczona została trójka siatkarzy, dodatkowo jeden do 1 listopada trafił na kwarantannę. Klub zwrócił się z prośbą o przełożenie zaplanowanego na 31 października meczu z Indykpolem AZS-em Olsztyn, ale PLS S.A prośbę odrzucił.
- Myślę, że jeżeli sytuacja dotyczyłaby wszystkich osób zaszczepionych, to chciałbym, żebyśmy takiego meczu nie grali. Wiedziałbym, że te osoby zrobiły wszystko, żeby mecze się odbywały i zachowana była ciągłość rozgrywek. Jeżeli zakażenie dotyczyłoby osób, które nie były zaszczepione i świadomie przyjęły to ryzyko, to moim zdaniem powinniśmy grać - mówi Wojciech Żaliński.
- Nie wiem, jak to wygląda w innych zespołach, ale u nas w Zaksie wszyscy są zaszczepieni. Nikt na nas tej sytuacji nie wymuszał, nie było żadnego stawiania pod ścianą. Mieliśmy świadomość co nas w tym sezonie czeka, w tym wyjazdy zagraniczne na klubowe mistrzostwa świata, stąd chęć udogodnienia sobie życia i każdy z nas bez nacisków zdecydował się zaszczepić. Odkąd przyjąłem szczepionkę, to ani raz nie byłem testowany - wyjaśnia przyjmujący Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
Przypadek GKS-u nie spełnia warunków regulaminu, aby mecz mógł zostać przełożony. Jeżeli zdolnych do gry jest przynajmniej ośmiu graczy, w tym przynajmniej jeden rozgrywający, to mecz powinien się odbyć zgodnie z planem. - Jeżeli sytuacja jest zgodna z regulaminem, czyli zdolnych do gry jest mniej niż ośmiu graczy lub niezdolni są obaj rozgrywający, to wtedy oczywiście decyduje regulamin, niezależnie od szczepień - zaznacza 33-letni siatkarz.
Cała rozmowa z Wojciechem Żalińskim:
Czytaj również:
KRRiT chce ukarać Polsat! Chodzi o transmisję z meczu Polska - Niemcy
Szanse na zmiany liderów. Piątkowy plan PlusLigi i Tauron Ligi