Bez przełamania w Iławie. Olsztynianie mają czego żałować

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn

Na inaugurację 15. kolejki PlusLigi Indykpol AZS Olsztyn miał ogromną szansę na zakończenie swojej serii porażek. Jednak PGE Skra Bełchatów pokazała klasę w końcówce czwartego seta i wygrała 3:1.

Spotkanie w Iławie rozpoczęło się od prowadzenia gości. Po ataku Karola Kłosa bełchatowianie mieli trzy punkty przewagi 10:7. Dosyć szybko jednak miejscowi dogonili rywala. Po skończonej przez Karola Butryna piłce przechodzącej był remis 11:11. Od tego momentu trwała walka punkt za punkt. Żadna z drużyn nie była w stanie odskoczyć na chociażby dwa oczka. Dopiero w końcówce akademicy odskoczyli na 23:21 i wydawało się, że mają realną szansę wygrać pierwszego seta. Jednak cztery kolejne akcje należał do podopiecznych Slobodana Kovaca. Zaczęło się od dobrej zagrywki Milada Ebadipoura, a dwie ostatnie kontry zakończył Dick Kooy.

Gospodarze dobrze weszli w drugą partię. Poprawili skuteczność w kontrze i to od razu przyniosło rezultat. Po takiej właśnie akcji w wykonaniu Karola Butryna AZS prowadził już 15:10. Bełchatowianie byli nieskuteczni w ataku i nawet podwójna zmiana nie zmieniła nic w ich grze. Pierwszą piłkę setową miejscowi mieli po zablokowaniu Dicka Kooya 24:17. Przyjezdni w samej końcówce odrobili jeszcze kilka punktów, głównie dzięki dobrej zagrywce Holendra, ale kiedy w końcu się pomylił, zakończyło to seta wygraną Indykpolu do 21.

Niezwykłych emocji dostarczyła kolejna odsłona spotkania. Przewaga najpierw była po stronie gospodarzy 10:8, a potem przechyliła się na stronę przyjezdnych 14:17. Po punktowej zagrywce Karola Butryna był remis 18:18, co zwiastowało zaciętą końcówkę. Pierwsi szansę na wygraną mieli olsztynianie po zepsutym ataku rywali 24:23. W kolejnej akcji jednak sami nie uniknęli pomyłki i o losach partii rozstrzygnąć musiała gra na przewagi. Minimalnie lepsi okazali się goście, najpierw akcję skończył Dick Kooy, a chwilę później Mateusz Bieniek dołożył zagrywkę, po której akademicy nie zdołali już skończyć kontry.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa

Czwarta partia dostarczyła nie mniej emocji. Pierwsi prowadzenie uzyskali podopieczni Javiera Webera po ataku Karola Butryna 6:4. Od stanu 9:7 kolejne trzy punkty zdobyli bełchatowianie, a serię zakończył plas Karola Kłosa. Miejscowi znów odskoczyli, a w końcówce prowadzili już 22:18. Wtedy Slobodan Kovac zdecydował się na zmianę, która okazała się bardzo trafiona. Za Dicka Kooya wszedł Robert Taht i to przy jego serwisie bełchatowianie doprowadzili do remisu 22:22. Doszło do gry na przewagi w końcówce i tak jak w poprzednich setach przy takiej sytuacji, przyjezdni zdołali ją rozstrzygnąć na swoją korzyść. W ostatniej akcji Mateusz Bieniek zaserwował trudną zagrywkę, po której olsztynianie zepsuli atak. To było czwarte z rzędu zwycięstwo Skry i piąta porażka akademików.

Indykpol AZS Olsztyn - PGE Skra Bełchatów 1:3 (23:25, 25:21, 26:28, 26:28)

Indykpol: Firlej, Butryn, Jakubiszak, Poręba, Defalco, Andringa, Gruszczyński (libero) oraz Król

Skra: Łomacz, Atanasijević, Kłos, Bieniek, Kooy, Ebadipour, Piechocki (libero) oraz Sawicki, Schulz, Mitić, Taht

MVP: Milad Ebadipour (PGE Skra Bełchatów)

Czytaj także:
-> Developres Bella Dolina Rzeszów rozpoczął rok od deklasacji w klasyku
-> Media: Oto nowy selekcjoner reprezentacji Polski

Źródło artykułu: