Vital Heynen o wykluczeniu Rosji z siatkówki. "Nie wyobrażam sobie gry z drużyną kraju, który rozpętał wojnę"

- Sportowa rywalizacja ma swoje granice, a sport swoją odpowiedzialność - mówi nam o sytuacji z wycofaniem rosyjskiej kadry z mistrzostw świata Vital Heynen, były selekcjoner reprezentacji Polski.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Vital Heynen WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Vital Heynen
Dla belgijskiego trenera, który cztery lata temu zdobył z polskimi siatkarzami mistrzostwo świata, 2022 rok będzie rokiem nowych wyzwań. Heynen po raz pierwszy w karierze będzie prowadził kobiece drużyny i to zarówno na arenie reprezentacyjnej, jak i klubowej.

Żeńską drużyną narodową, którą poprowadzi, będą Niemcy. 11. zespół rankingu FIVB, w którym dochodzi właśnie do zmiany pokoleniowej. - Wiele zawodniczek żegna się z reprezentacją, nie będzie najbardziej znanych niemieckich siatkarek, pojawi się dużo nowych twarzy. To będzie młody zespół, wobec którego oczekiwania nie będą przesadnie wysokie - tłumaczy były trener Biało-Czerwonych.

Dodaje, że w pierwszym roku pracy kluczowe będą dla niego rozgrywki Ligi Narodów, w których można zdobyć dużo punktów do rankingu FIVB. A przy nowych zasadach kwalifikacji olimpijskich ranking jest kluczowy.

ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej

Wielka zmiana w karierze

Po Lidze Narodów nowa drużyna Heynena wystąpi w mistrzostwach świata kobiet, które odbędą się na przełomie września i października. Niemki trafiły do bardzo silnej grupy C, w której zmierzą się ze Stanami Zjednoczonymi, Serbią, Bułgarią, Kanadą i Kazachstanem. Dwa mecze zagrają w holenderskim Arnhem, a trzy w Łodzi.

- Oczywiście, cieszę się, że przyjadę do Polski na mistrzostwa. I to bardzo. Ale na razie mam na głowie inne rzeczy. Mistrzostwa świata są odległą perspektywą. Póki co skupiam się na Lidze Narodów, mam też w głowie wiele pytań, na które muszę sobie odpowiedzieć. Najważniejsze brzmi: czy poradzę sobie w żeńskiej siatkówce? To nie jest tak, że jeśli ktoś sprawdził się jako trener mężczyzn, jako trener kobiet też na pewno sobie poradzi - powiedział.

Heynen podkreśla, że musi się dużo nauczyć o kobiecej siatkówce, ale też bardzo chce zdobywać tę wiedzę. I dlatego poza reprezentacją Niemiec będzie też pracował w Niluferze Belediyespor, klubie, który w tym sezonie do ostatniego meczu walczył o utrzymanie w tureckiej ekstraklasie. Zajął 12. miejsce i obronił się przed barażami.

- Dlaczego zdecydowałem się tam pracować? Dla mnie turecka liga jest najsilniejsza na świecie. Jeśli będziecie mieli okazję, obejrzyjcie sobie ostatnie finały pomiędzy Vakifbankiem i Fenerbahce. Fantastyczny poziom! Od lat nie widziałem w siatkówce takiej jakości. Ja nie jestem gotowy, żeby pracować w topowym kobiecym klubie, brakuje mi doświadczenia. Nilufer, który jest na trochę niższym poziomie, to idealne miejsce do nauki. Będę miał duży wpływ na budowę zespołu. W kolejnym sezonie postaramy się powalczyć o coś więcej, niż tylko pozostanie w lidze - stwierdził.

Objęcie kadry Niemiec i klubu z Turcji Heynen uważa za symboliczny początek swojej nowej drogi. - W 2012 roku, kiedy zaczynałem pracę z męską reprezentacją Niemiec, byłem też trenerem męskiego klubu Ziraat Bankasi Ankara. Teraz w kobiecej siatkówce startuję w tych samych krajach - dodał Heynen.

Co ciekawe, także na pierwsze mistrzostwa świata z niemiecką drużyną Belg przyjedzie do tego samego kraju. W 2014 roku zdobył z Niemcami w Polsce brązowy medal. Powtórzenie tego osiągnięcia tej jesieni z Niemkami byłoby wielką sensacją i jeszcze większym jego sukcesem.

"Polacy zachowują się fantastycznie" 

W tym roku w Polsce miała się odbyć tylko część mistrzostw świata kobiet. Jednak napaść Rosji na Ukrainę sprawiła, że Rosjanom odebrano organizację turnieju mężczyzn, a rolę głównych organizatorów przejęli właśnie Polacy. Heynena ta decyzja FIVB ani trochę nie dziwi. - Chyba cały siatkarski świat wiedział, że jesteście jedynym krajem, w którym da się zorganizować mistrzostwa świata w tak krótkim czasie - mówi.

Belg popiera przeniesienie mistrzostw świata z Rosji do Polski i do Słowenii (oraz prawdopodobnie do Włoch), zgadza się też z decyzjami FIVB i CEV o wykluczeniu rosyjskich reprezentacji i klubów z międzynarodowych rozgrywek.

- Sportowa rywalizacja ma swoje granice, a sport swoją odpowiedzialność. Nie wyobrażam sobie gry przeciwko drużynie z kraju, który rozpętał wojnę. Nie wyobrażam sobie słuchania jego hymnu. Znam wielu dobrych ludzi związanych z rosyjskim sportem. Wiem, że są w trudnej sytuacji, ale reprezentanci agresora nie mogą być częścią siatkarskiej społeczności w tym roku oraz w kolejnych latach. Nie możemy się zachowywać jakby nic się nie stało - przedstawia swój punkt widzenia.

Dodaje, że śledzi wojnę na Ukrainie zdecydowanie uważniej, niż większość jego rodaków, m.in. właśnie dlatego, że długo pracował w Polsce. - Rozmawiam z polskimi znajomymi, którzy opowiadali mi, jak pojechali po uchodźców na granicę, albo o tym jak warszawskie dworce kolejowe były pełne ukraińskich kobiet i dzieci. My mówimy, że mamy dużo uchodźców, bo jakieś 30 czy 50 tysięcy. A wy macie ponad dwa miliony. Polacy zachowują się fantastycznie - podkreśla były selekcjoner naszej drużyny narodowej. - Z kolei dla Belgów ta wojna jest gdzieś daleko. Znika już z pierwszych stron gazet - zakończył.

Czytaj także:
Kadrowicz grał z pękniętymi żebrami. Był najlepszym zawodnikiem zespołu. "Wziąłem sporo leków przeciwbólowych"
Są na drodze do sprawienia sensacji. "Wszystko się dopiero zaczyna"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×