Siedmiokrotny mistrz Anglii w siatkówce (ostatni tytuł w 2020 roku) w ostatnich latach zatrudniał coraz lepszych zagranicznych zawodników i marzył o fazie grupowej Ligi Mistrzów. Poprzedniej jesieni znów się nie udało. Zawodnicy zakontraktowani tylko na grę w europejskich pucharach odeszli, a związane z brexitem problemy z uzyskaniem wiz dla nowych graczy oraz skromniejszy niż wcześniej budżet sprawiły, że IBB Polonia postanowiła zmienić profil i postawić na młodzież.
Polonia w nowym wydaniu
W lidze angielskiej zespół został oparty na wychowankach powstałego w 2020 roku siatkarskiego college'u ProVoley Academy. Greckiego trenera Vangelisa Koutouleasa zastąpił Polak Grzegorz Niski, wieloletni zawodnik klubu. Tytułu mistrzowskiego IBB Polonia nie obroniła, ekipa złożona z nastolatków i tylko trzech graczy z większym doświadczeniem, Bartosza Kisielewicza, Andrei Maggio i Ephrama Millsa, zakończyła rozgrywki na piątym miejscu.
- W takim rewolucyjnym zestawieniu to bardzo dobry wynik - mówi Łuszcz. - Zawsze byliśmy jedną z najbardziej doświadczoną drużyną w Anglii, teraz jesteśmy najmłodszą. Zawsze mieliśmy sporo graczy z zagranicy, teraz mamy prawie samych Anglików. Niektórzy z nich zaczęli treningi w naszym college'u zaledwie półtora roku temu, a już zadebiutowali w lidze i pokazali, że dużo potrafią.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kurek zdobył wicemistrzostwo, a potem... Taka nagroda!
"Po raz pierwszy nie weźmiemy wszystkich"
Zdaniem Łuszcza o tym, że akademia ProVolley działa dobrze, świadczy też wynik juniorskiego zespołu w młodzieżowych mistrzostwach Anglii - Polonia dotarła w nich aż do finału - oraz sześciu siatkarzy powołanych do juniorskiej reprezentacji kraju.
- Akademia to w tej chwili nasz flagowy projekt. Miło było usłyszeć od przedstawicieli innych klubów, że wykonujemy świetną robotę dla angielskiej siatkówki. Wiem, że inne miasta nabrały apetytu na założenie podobnych szkół. A i my mamy coraz więcej zgłoszeń. W pierwszym roku działalności mieliśmy jedenastu chętnych do trenowania u nas. W drugim ośmiu. Musieliśmy namawiać młodych ludzi, żeby chcieli u nas trenować. A teraz zgłosiło się 55 dzieciaków. Po raz pierwszy nie weźmiemy wszystkich, a wybierzemy najlepszych. Mam nadzieję, że za rok czy dwa będziemy ważnym dostarczycielem zawodników nie tylko do młodzieżowej, ale i do pierwszej reprezentacji Anglii.
Prezes IBB Polonii dodaje, że o ile wcześniej do ProVolley zgłaszała się przede wszystkim młodzież, której rodzice pochodzili z krajów bardziej rozwiniętych siatkarsko niż Anglia, tak teraz coraz więcej kandydatów na siatkarzy wywodzi się z rodzin, które korzenie w Wielkiej Brytanii zapuściły dawno temu.
- Kilku takich chłopaków grało dla nas w finałach mistrzostw Anglii juniorów. A że na finały każdy zawodnik mógł zaprosić rodziców, rodowici Brytyjczycy krzyczeli na trybunach "Polonia, Polonia". Dla mnie to był bardzo miły widok. Zawsze chcieliśmy jako klub dotrzeć do brytyjskich kibiców, sprawić, że będą się z nami identyfikować. Wydaje mi się, że zaangażowanie rodziców naszych graczy jest krokiem w tym kierunku.
Łuszcz chwali się również dobrze układającą się współpracą z jedną z największych brytyjskich telewizji sportowych, BT Sport. Stacja transmitowała mecze IBB Polonii w europejskich pucharach, od kilku miesięcy pokazuje produkowany przez klub magazyn "The Volleyball Show", opowiadający o życiu drużyny.
- Dla nas to duży powód do radości. Współpraca układa się dobrze, mamy kontrakt na co najmniej 12 odcinków. BT jest zadowolone, standard programu ocenia jako wysoki. Oglądalność jeszcze nie najwyższa, ale i nie tragiczna. Mówią nam, że widz musi się przyzwyczaić, a oni nam w tym pomogą - umieszczą magazyn w dobrym czasie antenowym. Może nie po meczu Premier League, ale na przykład po transmisji ze snookera, albo ze sportów motorowych.
Patrzyli na Polaków z podziwem
Gdy pytamy mieszkającego od wielu lat w Londynie Łuszcza o to, jak Brytyjczycy odnoszą się do spraw ważniejszych, niż sport, zaczyna od ich podziwu dla postawy Polaków. - O tym dużo się mówiło, gdy Polska przyjmowała setki tysięcy uchodźców. Zarówno w pracy, jak i w prywatnych rozmowach, zatroskani angielscy znajomi pytali mnie, jak my sobie poradzimy. Odpowiadałem, że damy radę. I byłem, wciąż jestem, dumny z naszej solidarności z Ukraińcami.
- Tutaj przepisy imigracyjne dla uchodźców nie były tak liberalne jak w Polsce. Anglikom było trochę głupio, że ich zazwyczaj bardzo otwarty na ludzi w potrzebie kraj, nie otworzył swoich drzwi dla Ukraińców tak szeroko. Teraz przepisy już się zmieniły, są ułatwienia dla osób uciekających przed wojną. Ostatnio, wracając z Polski, widziałem specjalne przejścia dla obywateli Ukrainy, z napisami po ukraińsku i żółto-niebieskimi flagami.
- Jeśli chodzi o samą wojnę, Brytyjczycy nie żyją nią tak mocno jak Polacy. Pewnie dlatego, że dla nich wojna jest gdzieś daleko i nie czują się bezpośrednio zagrożeni. Chcą pomagać, pomagają głównie finansowo, też czują solidarność z Ukraińcami, ale wydaje mi się, bardziej żyją swoimi aferami politycznymi, na przykład imprezą Borisa Johnsona w czasie lockdownu. Jeśli o niego chodzi, to wielu ludzi uważa, że gdyby nie wojna, pewnie już nie byłby premierem. Wojna odciąga uwagę od wewnętrznych problemów, a i zachowanie Johnsona jest godne szacunku. Dużo robi, żeby pomóc Ukrainie. Wysyła broń, pomoc humanitarną, pojechał do Kijowa i spacerował po jego ulicach z Wołodymyrem Zeleńskim. Spotykam się z opiniami w rodzaju: Nie lubię Johnsona, ale popieram jego postawę.
Oburzenie luksusami oligarchów
Prezes IBB Polonii dodaje, że w Anglii dyskutuje się również o tym, że Londyn był zbyt otwartym miastem na bogaczy z majątkami niewiadomego lub kontrowersyjnego pochodzenia. - Tylko obywatelom Rosji wydano ponoć kilka tysięcy złotych wiz inwestorskich. Brytyjczycy są oburzeni, że córka ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa kupiła mieszkanie w pięknym miejscu przy Park Kensington za cztery miliony funtów w gotówce, że uczy się w prestiżowym Imperial College London. Teraz jest już objęta sankcjami. Myślę jednak, że Wielka Brytania mogłaby bardziej przycisnąć rosyjskich bogaczy. Tyle że są branże, które miałyby spadki obrotów o kilkadziesiąt procent, jeśli zniknęłyby z nich rosyjskie pieniądze. Te branże to nieruchomości i prywatna edukacja.
Czy w czasie, gdy kształtuje się nowy geopolityczny porządek świata, a jedność Zachodu jest szczególnie ważna, w Wielkiej Brytanii pojawia się temat ewentualnego powrotu do Unii Europejskiej? - Trudno, żeby się nie pojawiał, gdy w referendum sześć lat temu za wyjściem z Unii było tylko o niecałe cztery procent więcej głosujących niż za pozostaniem. Zwłaszcza że po brexicie wychodzą różne problemy. Z transportem, z zaopatrzeniem. Z małymi, ale uciążliwymi rzeczami. One sprawiają, że ludzie otwierają oczy i zaczynają się zastanawiać, komu ta obecność we wspólnocie przeszkadzała - kończy siatkarski działacz z Londynu.
Czytaj także:
ZAKSA wróciła do gry o finał. "Zawodnicy na to zasługują"
Pierwszy finalista Plusligi znany. Nie było emocji