Minusy przysłoniły plusy. Ale PGE Skra Bełchatów nie składa broni w walce o brąz

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu (od lewej): Grzegorz Łomacz, Kacper Piechocki, Mateusz Bieniek
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu (od lewej): Grzegorz Łomacz, Kacper Piechocki, Mateusz Bieniek

- Przez znaczną część meczu prowadziliśmy grę, piłka była po naszej stronie, ale ani w 4. ani w 5. secie nie postawiliśmy kropki nad "i" - mówi kapitan PGE Skry Bełchatów Grzegorz Łomacz między pierwszym a drugim meczem o brązowy medal PlusLigi.

Żółto-czarni przegrali pierwsze ze spotkań o trzecie miejsce z Aluronem CMC Wartą Zawiercie 2:3 i w rywalizacji do trzech zwycięstw przegrywają 0-1 (więcej o meczu TUTAJ). Był to pierwszy mecz bełchatowian pod wodzą Radosława Kolanka, który przejął obowiązki pierwszego trenera po Slobodanie Kovacu.

- To jest coś, na co pracujesz codziennie. Każdego dnia wyznaczasz sobie cele, by być w tym miejscu. Sytuacja potoczyła się tak i z całą odpowiedzialnością podjąłem rękawicę po to, byśmy zakończyli sezon z jak najlepszym wynikiem. Będę się tym dalej kierował. To jest cudowna grupa. Nie ma w niej człowieka, który nam nie może pomóc - mówił w wywiadzie dla klubowej telewizji szkoleniowiec PGE Skry Bełchatów.

- Postęp względem półfinału jest, choć pierwszy mecz jest trudny do oceny. Efekt nowej miotły? Cóż, Radek był z nami cały sezon. Fajnie prowadził to spotkanie. Po prostu my wszyscy - drużyna, sztab, klub musimy się skoncentrować, by wygrać mecz w sobotę w Zawierciu - dodał kapitan Grzegorz Łomacz.

ZOBACZ WIDEO: Milioner chwali się luksusową łodzią. Tak na niej szaleje

PGE Skra ma czego żałować, bo w czwartej partii prowadziła 22:20, a w tie-breaku 11:8, a potem jeszcze miała dwie piłki meczowe, których nie wykorzystała.

- Ten mecz miał wiele oblicz. W takim zestawieniu, w jakim graliśmy przez większość spotkania, chyba jeszcze w tym sezonie nie występowaliśmy. Przez znaczną część meczu to my prowadziliśmy grę, piłka była po naszej stronie, ale ani w czwartym ani w piątym secie nie postawiliśmy kropki nad "i". Stąd spore rozgoryczenie - ocenił Łomacz.

- Plusem jest system blok-obrona. To był jeden z najlepszych meczów w tym sezonie w tym elemencie. Nieźle też zagrywaliśmy, co nam pomogło, ale wynik jest negatywny - stwierdził rozgrywający.

Ta porażka oczywiście jeszcze nie przekreśla szans ekipy z Bełchatowa na brązowy medal, ale sprawia, że aby go osiągnąć, trzeba wygrać przynajmniej raz na wyjeździe. A hala w Zawierciu pełna zagorzałych kibiców to jeden z trudniejszych terenów do gry dla ekip przyjezdnych.

- To jest dopiero początek. W ten sposób musimy do tego podejść. Jedziemy do nich na mega gorący teren, ale ja uważam, że my kochamy takie sytuacje, gdy jest ciężko. Wszak gramy o medal mistrzostw Polski. Tak naprawdę dwie piłki zaważyły na tym, gdzie jesteśmy, ale to jeszcze nic nie znaczy. Trzeba było być gotowym na tego typu mecz. Nie mogliśmy założyć, że będzie łatwo i przyjemnie - zapowiada Kolanek.

Na ogromny szacunek zasługuje postawa środkowego PGE Skry Mateusza Bieńka, który - choć ma dwa pęknięte żebra - rozegrał całe pięciosetowe spotkanie i zdobył aż 21 punktów, z czego cztery zagrywką.

- To jest nasz bohater. Na pewno się ucieszy z tego określenia. Brawa dla niego, bo to ogromne poświęcenie dla drużyny. Na pewno odczuwa ból albo przynajmniej dyskomfort, ale to jest walczak i bardzo się cieszymy, że na tę najważniejszą część sezonu nie odpuścił i jest z nami - mówi Łomacz.

Mecz numer dwa odbędzie się w Zawierciu w sobotę, 7 maja, o 17:30. Trzecie spotkanie zaplanowano w Hali Energia w Bełchatowie we wtorek 10 maja o tej samej porze.

Czytaj też: Czas na drugie starcia o medale. Hit o pierwsze miejsce ponownie rozstrzygnie się w trzech setach?

Źródło artykułu: