Po przyjeździe na ZIO Pekin 2022 ukraiński skeletonista Władysław Heraskewycz pokazał do kamery kartkę z napisem: "Nie wojnie na Ukrainie". Sportowiec w ten sposób wyraził swój sprzeciw wobec agresywnych działań Rosji (więcej TUTAJ).
Kilkanaście dni później - 24 lutego - reżim Władimira Putina w bestialski sposób napadł na jego ojczyznę. Gest Heraskewycza nie spodobał się m.in. reprezentantowi Rosji w bobslejach, Daniiłowi Kuleszowowi.
"Cześć, szumowino, jeszcze żyjesz? Mam nadzieję, że niedługo bomba spadnie na twój dom" - napisał kilka dni temu do Ukraińca (więcej TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Poruszające sceny z kijowskiego metra. Ukraińców odwiedził mer miasta
Heraskewycz odniósł się do ataku Kuleszowa na łamach "Przeglądu Sportowego". - Kuleszow to młody chłopak. Ma jakieś 19-20 lat i chyba nie zdaje sobie do końca sprawy z tego, co napisał. To była wiadomość, którą otrzymał też mój kolega. Co można odpowiedzieć takiej osobie? Że nie ma racji? Oczywiście, że się myli, ale jest już pod takim wpływem propagandy, że nie jest w stanie samodzielnie myśleć - ocenił.
Olimpijczyk z Ukrainy dodał, że teraz nie myśli się o sportowej rywalizacji, ale o tym, by jak najszybciej zakończyła się wojna. Nie chce też, żeby cierpieli niewinni rosyjscy sportowcy. Wykluczenie ich z zawodów międzynarodowych jest jednak - jego zdaniem - jedynym sposobem na zatrzymanie propagandy Kremla.
Heraskewycz w wywiadzie podkreślił, że na jego gest podczas igrzysk w Pekinie cały cywilizowany świat zareagował ze zrozumieniem.
- Był tylko jeden kraj, który mocno mnie za to krytykował. Chodzi oczywiście o Rosję. Niektórzy politycy także się do tego przyłączyli. Po prostu już wtedy wiedzieli, że wojna wkrótce się rozpocznie. Teraz już rozumiem, czemu to ich tak rozsierdziło - podsumował, cytowany przez "PS".