W niedzielę Piotr Lisek był najlepszy w konkursie skoku o tyczce w Szczecinie, zaliczając swój najlepszy wynik w tym sezonie (5,90 m - WIĘCEJ). Wygrał w dniu swoich urodzin, ale nie miał czasu na świętowanie, bo już w poniedziałek czekał go kolejny start - podczas Memoriału Władysława Komara i Tadeusza Ślusarskiego w Międzyzdrojach. Lisek kolejny raz nie miał sobie równych, choć nie skakał już tak wysoko, jak dzień wcześniej.
Zanim Lisek przystąpił do poniedziałkowej rywalizacji, odpadł z niej Paweł Wojciechowski, który trzykrotnie bezskutecznie podchodził do wysokości 5,25 m. Doświadczony tyczkarz w poniedziałek startował w dwóch konkursach (wcześniej wziął udział w wirtualnym mityngu), ale nie upatruje w tym przyczyn słabej postawy w memoriale.
- Ani nie zmęczyłem się w pierwszym, ani w drugim konkursie. Trudno mówić, żeby to miało wpływ. Wiem, że stać mnie na wysokie skakanie, tylko trzeba wprowadzić to w życie. Na razie się nie udaje - powiedział Wojciechowski w rozmowie z dziennikarzem Telewizji Polskiej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Natalia Maliszewska zaręczyła się na Majorce
Lisek natomiast rozpoczął konkurs od zaliczenia w pierwszej próbie 5,45 m i chwilę później uczynił to samo przy wysokości 5,65 m. Już wtedy wiedział, że wygrana w konkursie należy do niego. Następnie zdecydował się zaatakować wysokość 5,80 m - trzykrotnie bez powodzenia. - Potencjał jest, mam nadzieję, że jeszcze się uruchomię na kolejne starty. Dziś może zabrakło trochę tej świeżości - przyznał Lisek.
Sierpień jest bardzo intensywnym miesiącem dla lekkoatletów, a w szczególności tyczkarzy. Już w środę wezmą oni udział w 2. Memoriale Ireny Szewińskiej.
Czytaj także:
- To był czarny dzień w historii polskiego sportu. Zginęło dwóch mistrzów olimpijskich