Rosja bez przerwy naciera i stara się podbić Ukrainę. Jak bezlitosne są wojska Władimira Putina, na własne oczy widział Wiaczesław Kaliniczenko. Trener skoku o tyczce tuż przed wybuchem wojny pojechał do Kijowa na zawody i niedługo później musiał uciekać do Polski, aby chronić siebie i bliskich.
Ukrainiec ma to szczęście, że z Polską jest związany od lat. Cierpi jednak, gdy widzi, co się dzieje w jego ojczyźnie. Nie ma wątpliwości, że jedyną szansą na zakończenie wojny jest pozbycie się Władimira Putina. Kaliniczenko mówi wprost, jak można to osiągnąć.
- Chyba tylko pocisk w jego stronę i śmierć. Myślę, że nic innego. Stał się tak agresywny, że reaguje bez ograniczeń. Ma apetyt na krew, na wojnę, chce pokazać, że jest władcą wszystkiego - mówi ceniony szkoleniowiec w "Super Expressie".
ZOBACZ WIDEO: Miał zawał serca na boisku! Wrócił do gry
Jest jeszcze inne rozwiązanie, niż zabicie prezydenta Rosji. W tym kraju musiałyby wybuchnąć masowe protesty. Te już się odbywają i rosyjska policja podobno aresztowała kilka tysięcy osób. Ukraiński trener jednak uważa, że to wciąż za mało.
- Powinni wyjść tacy znani sportowcy jak Isinbajewa, Wałujew, Szubienko i inne znane twarze - aktorzy, malarze. Przecież Isinbajewej nie wezmą za twarz i nie zamkną, bo ma z Putinem dobre relacje i często rozmawiają o sporcie - tłumaczy.
Kaliniczenkę jednak boli, że wielu Rosjan niewiele wie o tym, co dzieje się w Ukrainie. Rosyjska cenzura i propaganda robią swoje. W tym kraju rządzi narracja, że wojska wtargnęły na teren sąsiada, aby go uwolnić z rąk faszystów.
Po bombardowaniu znalazła się pod gruzami. "Myślałam, że umrę pogrzebana żywcem" >>
"Nienawiść do Putina pozostanie na zawsze". Trener polskich mistrzów ujawnia, co działo się podczas podróży do Polski >>