Dawno nie byłem tak spokojny o wyniki reprezentanta Polski, jak przed drugim konkursem w Wiśle. Na inaugurację Pucharu Świata Dawid wygrał wszystko, co możliwe - nie tylko dwa konkursy, ale nawet dwie serie kwalifikacyjne. Z Polakiem w takiej formie rywale nie mają żadnych szans.
Tym większa radość, że wygrywa człowiek, który do swoich sukcesów doszedł jeszcze bardziej wyboistą drogą niż większość narciarskich triumfatorów. Mówiono, że nie ma takiego talentu, jak Piotr Żyła czy Kamil Stoch. Że, aby osiągnąć sukces, musi zrobić więcej niż ogromna część kolegów z belki startowej. I zapewne tak właśnie jest. Ale właśnie dlatego zwycięstwa w jego wykonaniu smakują jeszcze lepiej. Mało kto zasłużył na nie jak Dawid Kubacki.
I choć ta dyscyplina sportu z jej spektakularnymi lotami i majestatem obiektów ma w sobie coś romantycznego, to jednak rządzi się wyśrubowanymi od lat prawami. Mało jest miejsca na kreatywność, nie da się skakać wyraźnie inaczej niż pozostali. Trzeba z olbrzymią pieczołowitością wykonywać wszystkie elementy.
ZOBACZ WIDEO: "Daj mu Panie Boże, ale...". Stoch rozbawił do łez ws. Kubackiego
Kto zrobi to lepiej i dokładniej, kto będzie bardziej "czuć" obiekt, ten wyląduje dalej i wygra. Tym bardziej liczy się tutaj tytaniczna praca, dokładność i stalowe nerwy. Jeden mały błąd może kosztować kilka metrów - wtedy z pierwszego miejsca można spaść choćby na dwudzieste. Dlatego ten, który wygrywa regularnie, szczególnie w często zmiennych warunkach, zasługuje na uznanie i miłość kibiców.
Jedyne, co na początku sezonu kłuje w oczy to brak śniegu. Zimowa dyscyplina rozgrywana w jesiennych, a mało brakowało, że nawet letnich warunkach, to swego rodzaju kuriozum. Ocieplający się klimat to jedno, ale pęd szefów Pucharu Świata do tego, aby sezon był jak najdłuższy, musiał skończyć się absurdem. Bo przecież na zawody na igelicie zdecydowano się już jakiś czas temu. I uznano, że to dobry pomysł na turniej... zimowy.
Tymczasem idea jest absurdalna. Co oznacza, że konkursy w Wiśle były przeprowadzane w formule hybrydowej? Rozumiem, że tenis byłby hybrydowy, gdyby tenisiści odbijali piłkę patelniami, a zawodnicy curlingu sunęli po lodzie czajnikami elektrycznymi?
I jeszcze ta przerwa między Wisłą a zawodami w Ruce (spowodowana mistrzostwami świata w piłce nożnej). To prawie trzy tygodnie czekania, aby zobaczyć kolejne zawody, już na śniegu. Kubackiemu to nie pomoże, bo niby sezon trwa, forma jest znakomita, a jednak, aby zdobyć kolejne punkty, musi wykazać się dużą cierpliwością.
Jedyny plus jest taki, że o niezwykle pechowym początku może uda się zapomnieć Kamilowi Stochowi. Najpierw kłopoty techniczne, a potem dyskwalifikacja na pewno wprawiły go w fatalny nastrój. Dla niego zawody na śniegu będą swego rodzaju nowym początkiem. Oby choć tyle pozytywów wyniknęło z dziwnych ustaleń w naszej kochanej dyscyplinie.