Grudzień, 2019. Norwegia huczała od plotek, że ma kolejny wielki talent w skokach narciarskich. Alexander Stoeckl nie czekał zbyt długo i szybko dał mistrzowi świata juniorów szansę regularnych startów w Pucharze Świata w skokach narciarskich.
Markeng od razu pokazał swój ponadprzeciętny potencjał. W wietrznym Niżnym Tagile był nawet piąty. Tydzień później, w Klingenthal, doszło jednak do dramatu, z którego nie może wykaraskać się aż do dzisiaj.
Wszystko zrobił jak zawsze, usiadł na belkę, czekał na sygnał i ruszył. Wyszedł z progu, daleki lot, lądowanie powyżej 130. metra i... rozjechały mu się narty. Nie opanował sylwetki i z dużym impetem uderzył o twardy, pokryty tylko sztucznym śniegiem, zeskok.
ZOBACZ WIDEO: Znakomita forma Kubackiego? Żyła odpowiedział w swoim stylu
Trafił na nosze i do szpitala na badania. Diagnoza brzmiała okrutnie - zerwanie więzadeł w kolanie oraz łąkotki i kolejna już w jego karierze operacja. Pierwszy raz na stół operacyjny Thomas Aasen Markeng trafił już w 2015 roku. Zaledwie jako 14-latek zerwał po raz pierwszy więzadło krzyżowe w kolanie. Potrzebował dwóch lat, by po operacji i wymagającej rehabilitacji, wrócić na skocznię.
Dwa lata później, w Klingenthal, koszmar powrócił. Kontuzja okazała się na tyle poważna, że nie wystarczyła jedna operacja. Młody Norweg przeszedł ich kilka, w tym przeszczep więzadła. Po tym ostatnim zabiegu raz jeszcze podjął rękawicę. W 2021 roku, po serii świetnych startów w zawodach krajowych, Markeng otrzymał kolejne szanse w Pucharze Świata.
Kolano odezwało się jednak szybciej niż myślał. Ból powrócił ze zdwojoną siłą. Nie był w stanie normalnie trenować, nie mówiąc już o kolejnych startach w zawodach. Musiał poddać się kolejnym zabiegom - pod koniec 2021 roku przeszedł operację usunięcia torbieli. Kłopotu jednak nie rozwiązano, ból powraca i w poprzednim jak i w tym sezonie Markeng nie może startować.
Lekarze odradzają mu nawet dalsze skakanie. - Wiele razy pytali się mnie czy rozważałem porzucenie skoków i czy może nie powinienem zacząć robić czegoś innego. Uważają, że noga jest po prostu zepsuta. Ostatnimi czasy lekarze poddali się chyba bardziej niż ja. Myślę, że to jest coś, co muszą mi powiedzieć, są zobowiązani do tego, aby poinformować mnie o ryzykach związanych z tym co robię, ale oczywiście ja jestem tego świadomy - mówi Norweg, cytowany przez skokipolska.pl.
Sam skoczek idzie jednak inną drogą, wciąż wierzy, że wróci do rywalizacji w skokach na najwyższym poziomie i wystartuje w domowych mistrzostwach świata w 2025 roku w Trondheim. Jego nadzieją jest jeszcze jeden zabieg, który ma zostać przeprowadzony w Belgii. Markeng, licząc z rehabilitacją, potrzebuje na niego około 200 tys. norweskich koron, czyli 90 tys. złotych.
Norweg nie startuje w PŚ, nie zarabia zatem na skokach pieniędzy. Jego ubezpieczenie również nie pokryje kosztów takiego zabiegu, dlatego potrzebuje pomocy. Założył specjalną zbiórkę (dostępna TUTAJ), na której na razie zebrał... niespełna 3 tys. złotych na operację.
Osobom, które przekażą minimum około tysiąca złotych, skoczek oferuje wydrukowanie imienia i nazwiska darczyńcy lub nazwy firmy na koszulkach i promocję w swoich mediach społecznościowych. Ci, którzy wesprą zawodnika, w kwocie minimum 2,7 tys. złotych mogą liczyć na ekspozycję nazwiska lub nazwy firmy także na samochodzie skoczka.
Widać zatem, że mimo kilkunastu operacji więzadła i łąkotki, Norwegowi wciąż nie brakuje determinacji do powrotu na skocznię. "Wierzę, że i Ty możesz się do tego przyczynić" - pisze skoczek w opisie swojej zbiórki. Norwegowie nie mają wątpliwości, że jest wielkim talentem w skokach narciarskich. Pytanie, czy zdrowie pozwoli mu jeszcze udowodnić to na skoczni?
Czytaj także:
W takiej sytuacji skoczkowie jeszcze nigdy nie byli. Ale jest rozwiązanie!
Skoki czy mundial? Tak wygląda kalendarz Pucharu Świata w trakcie mistrzostw