Szokujące, co się z nim stało. "Nie umiem oddać pierd*** skoku"

Getty Images / Jurij Kodrun / Na zdjęciu: Marius Lindvik
Getty Images / Jurij Kodrun / Na zdjęciu: Marius Lindvik

Zaczął sezon od podium, a miesiąc później jego skoki przypominają wielką katastrofę. Z kryzysem formy zmaga się mistrz olimpijski Marius Lindvik, który nie gryzie się w język. Co się dzieje z Norwegiem, analizuje Jakub Kot, ekspert Eurosportu.

Niespełna rok temu świat zachwycał się skokami Mariusa Lindvika. Norweg skakał bardzo agresywnie na progu, nie wytracał prędkości w fazie lotu i efekty były piorunujące. Zaledwie 24-letni skoczek wygrał dwie najważniejsze imprezy sezonu - został indywidualnym mistrzem olimpijskim na dużej skoczni i mistrzem świata w lotach.

Gdy zatem obecny sezon również zaczął dobrze (podium w Wiśle) wydawało się, że Lindvik znów będzie znaczącą postacią i bardzo groźnym rywalem dla lidera PŚ w skokach narciarskich Dawida Kubackiego. Tymczasem, gdy Polak skacze jeszcze lepiej niż na inaugurację, Norweg popadł w gigantyczne kłopoty.

W Titisee-Neustadt dwa razy z rzędu odpadł z konkursu po pierwszej serii. W niedzielę, po drugim konkursie, nie wytrzymał nerwowo i wyładował swoją frustrację w rozmowie dla norweskiego Viaplay. - Po prostu nie umiem oddać jednego pie*** skoku narciarskiego - wypalił Norweg, a jego słowa cytował portal sport.tvp.pl.

- Jestem bardzo zaskoczony, co się z nim stało. Lindvik, podobnie jak koledzy z norweskiej kadry, zaczął sezon z wysokiego c. W Wiśle skakał naprawdę dobrze i nagle... pogubił się. Kryzys wygląda na głębszy, ponieważ psuje zarówno skoki treningowe jak i konkursowe - podkreślił dla WP SportoweFakty Jakub Kot, były skoczek i ekspert Eurosportu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rzucał przez całe boisko. Pięć razy. Coś niesamowitego!

W poprzednich latach Lindvik był jednym z najgroźniejszych rywali Polaków podczas Turnieju Czterech Skoczni. Chociażby w 2020 roku stoczył co prawda przegraną, ale pasjonującą batalię o złotego orła z Dawidem Kubackim. Teraz Polak, na dwa tygodnie przed turniejem, znów ma wielkie szanse na ten sukces, a forma Norwega jest jedną wielką niewiadomą.

- Widać, że na kryzys reaguje bardzo emocjonalnie, o czym świadczą jego słowa dla miejscowych mediów. To są jednak skoki narciarskie, jedna z najbardziej nieprzewidywalnych dyscyplin sportowych na świecie. Zakładam dwa scenariusze w przypadku Lindvika i oba są realne. Pierwsze, że to chwilowy kryzys i już podczas turnieju będzie walczył o czołowe lokaty. Może się też jednak okazać, że kłopoty są poważniejsze i potrwają przez większą część sezonu - powiedział nasz rozmówca.

Tym samym po raz kolejny skoki narciarskie pokazują swoją nieprzewidywalność, co... nie dla wszystkich jest dobrą wiadomością.

- Dzięki takim wahaniom formy skoczków, dyscyplina jest bardziej interesująca dla kibiców. Dla samych zawodników, co widać po wypowiedzi Mariusa, jest to jednak bardzo frustrujące, że nagle coś, co przez tyle czasu działało, przestało - zwrócił uwagę Jakub Kot.

Zanim rozpocznie się Turniej Czterech Skoczni skoczkowie sprawdzą jeszcze swoją formę podczas dwóch przedświątecznych konkursów Pucharu Świata w szwajcarskim Engelbergu. Początek piątkowych kwalifikacji o 15:45. Sobotni konkurs indywidualny rozpocznie się o 16:00, a niedzielny o 13:00.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Konflikt w kadrze skoczkiń. "Sytuacja jest bardzo trudna"
Nie ma dobrych wieści ws. Stocha. "W najbliższym czasie to niemożliwe"

Komentarze (0)