Markus Eisenbichler przed rozpoczęciem mówił wprost: chcę wygrać Turniej Czterech Skoczni i Puchar Świata, takie mam cele. Rzeczywistość jednak boleśnie je zweryfikowała. Szósty najlepszy skoczek globu z poprzedniego sezonu zupełnie się pogubił i w tej chwili zajmuje odległe, 21 miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ.
Problem leży w w głowie
Skąd wzięły się kłopoty Niemca? Przecież zapewniał, że jest świetnie przygotowany do sezonu. Zdaniem psychologa Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Marcina Kwiatkowskiego, podłożem problemów Eisenbichlera nie jest brak odpowiedniego wkładu pracy.
- Eisenbichler wyznaczył sobie bardzo ambitne cele jeszcze przed rozpoczęciem zmagań. Tym samym niejako nałożył na siebie ogromną presję, co nigdy nie pomaga. Zwłaszcza, że po niektórych reakcjach tego skoczka widać, że wcale nie ma żelaznej psychiki. Tutaj wchodzimy w sferę tak zwanego "pojęcia umiejscowienia kontroli", w tym wypadku wewnętrznej, bo ono odgrywa większą rolę w sportach indywidualnych - mówił Marcin Kwiatkowski, w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
- Poczucie umiejscowienia kontroli wewnętrznej polega na tym, że zawodnik dochodzi do wniosku, iż jego wyniki są skutkiem podejmowanych przez niego decyzji. Badania potwierdzają, że ludzie o wewnętrznym poczuciu lokalizacji kontroli, wierząc w swoje zdolności wpływania na bieg wydarzeń, ustalają wyższy poziom aspiracji i wyżej oceniają prawdopodobieństwo sukcesu. Wskazuje się też na wyraźny związek między poziomem odporności psychicznej a lokalizacją kontroli wzmocnień. Wyższej odporności towarzyszy bardziej wewnętrzne poczucie kontroli. Im silniejsze poczucie własnego sprawstwa, tym większe oczekiwania na przyszły sukces i tym mniejsza skłonność do reagowania lękiem na bodźce z otoczenia sportowego - dodał.
Z wiekiem czuje większą presję
Nasz rozmówca zauważył, że Eisenbichler podąża nietypową drogą. Po pierwsze, dojście na szczyt zajęło mu jakiś czas, po drugie, z wiekiem, zamiast zyskiwać coraz większą pewność siebie, odczuwa przytłaczającą presję.
- Eisenbichler wspominał, że gdy był młodszy, skakało mu się z większym komfortem psychicznym. Teraz, gdy wszedł w wiek dojrzały dla skoczka, zaczął odczuwać presję, która niekoniecznie mu pomaga. Jeżeli dodamy do tego bardzo wysokie cele przed rozpoczęciem sezonu i wpływ otoczenia (Niemcy ponad dwie dekady czekają na swojego zwycięzcę TCS i pragnienie sukcesu jest w tym kraju mocno odczuwalne - przyp. red.), to powstaje mieszanka uczuć, która może wpływać negatywnie na wynik - mówił Marcin Kwiatkowski.
- Nie można zapominać o tym, że Niemiec jest pracoholikiem, a to również potrafi mieć wpływ na wyniki. Odpoczynek jest bardzo potrzebny. Wprawdzie Eisenbichler mówił, że największą radość czerpie ze skakania, ale gdy przychodzi sezon, to też może potęgować presję. Zwłaszcza gdy idzie ci dobrze na treningach, a potem przychodzą zawody i coś jest nie tak. On sam mówi, że na treningach bawi się świetnie, jednak jak widać na zawodach, gdy przychodzi presja, czasami tak nie jest - dodał.
To mu pomogło
Niemiecki sztab szkoleniowy trzyma rękę na pulsie. Choć Eisenbichler zawodzi, nadal może liczyć na miejsce w składzie i nie został odsunięty od kadry po dwóch nieudanych konkursach. To może być wręcz kluczowe w kontekście jego powrotu na właściwe tory.
- Widziałem, że Eisenbichler przyznał w wywiadzie, iż odzyskał radość ze skakania. To pokazuje, iż ktoś w niemieckim obozie wykonał kawał dobrej roboty. Nie wiem, czy to był pomysł trenerów, czy psychologa, ale był bardziej niż trafiony. To pokazało zawodnikowi, że ma zaufanie sztabu i nadal panuje nad sytuacją. Gdyby został odsunięty, mogłoby być jeszcze gorzej. Zresztą, decyzja od razu zadziałała, bo on przyznał, że cieszy się skakaniem. Było widać, że mówi szczerze. To może być klucz do tego, by odbudował formę - tłumaczył Kwiatkowski.
"Nie wszystko tam funkcjonuje idealnie"
Mimo że psycholog Sport and Minds dostrzega dobre strony współpracy skoczków ze Stefanem Horngacherem, widzi także sygnały, że nie wszystko funkcjonuje w tamtym obozie tak jak należy.
- Na pewno fakt, że między zawodnikami, a sztabem nie ma bariery językowej, sprzyja większemu komfortowi współpracy. Zresztą Horngacher to świetny trener. Gdy odchodził z naszego obozu, to powszechnie mówiono o stracie. Niemniej są przesłanki ku temu, by mówić, że nie wszystko, co się tam dzieje, działa dobrze - zauważył Kwiatkowski.
- Z jednej strony Eisenbichler mówi w wywiadzie, że w kadrze panuje dobra atmosfera, a z drugiej porusza wątek tego, iż nie wszyscy słuchają zawodników. Z kolei przed rozpoczęciem sezonu przyznaje, że jest świetnie przygotowany, ale jednocześnie napomyka, że wprowadzili nowe ćwiczenia i ma nadzieję, że w obszarze siłowym uda im się poprawić o te kilka procent. Niektóre sygnały, które Eisenbichler przekazuje do mediów, są zatem sprzeczne i można je dwojako interpretować. Uważam, że nie wszystko tam funkcjonuje idealnie, co przecież pokazują dosyć przeciętne wyniki niemieckich skoczków. Kryzys nie tylko dotyczy Eisenbichlera - dodał.
Powrót formy będzie szybszy, niż mogłoby się wydawać?
Czy i kiedy Niemiec się poprawi? Zdaniem psychologa, niewykluczone, że błyskawicznie. 31-letni skoczek na pewno ma już tylko jeden cel.
- Eisenbichler nie wygra TCS, ten rozdział jest zamknięty. Uważam, że najgorsze za nim i wykonał krok ku dobremu. Kiedy można oczekiwać, że poprawi formę? Bardzo szybko - już w następnym starcie. Natomiast nie liczyłbym na spektakularne osiągnięcia. Niemiec świetnie radzi sobie w ważnych turniejach, na przykład rangi mistrzostw świata. Teraz będzie robił wszystko, żeby być gotowym na Planicę. Myślę, że może się uporać z problemami do tego czasu - podsumował Marcin Kwiatkowski.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Sprawdził się czarny scenariusz. Co dalej z wielkim polskim talentem?
- Dlatego Stoch zaczął skakać tak dobrze. "To było niezbędne"