Szymon Łożyński: Bezcenne. To jest największe polskie zwycięstwo w tym turnieju [OPINIA]

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu od lewej: Kamil Stoch i Dawid Kubacki
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu od lewej: Kamil Stoch i Dawid Kubacki

Polak Złotego Orła nie uniósł w górę, ale powodów do narzekań nie mamy. Po 71. Turnieju Czterech Skoczni najbardziej nie cieszy jednak dalej wysoka forma Dawida Kubackiego, ale to, co stało się w Niemczech i Austrii z Kamilem Stochem.

Przed turniejem wydawało się, że tylko Anze Lanisek może zatrzymać rozpędzonego Dawida Kubackiego w drodze po drugiego Złotego Orła w karierze. Halvor Egner Granerud nie przekonywał. Potrafił odlatywać w treningach, ale niemal w każdym konkursie przed turniejem zdarzał mu się jeden słabszy skok.

Z taką niestabilną formą nie był wymieniany w jednym szeregu z Polakiem i Słoweńcem. Nagle jednak Norweg złapał tak brakującą mu powtarzalność. Co więcej, po raz pierwszy w karierze tak dobrze mentalnie zniósł trudy turnieju. Wyciągnął wnioski z 2021 roku i tym razem "nie pękł", gdy w Innsbrucku w pogoń ruszył za nim Kubacki.

Polak nie wygrał drugi raz Turnieju Czterech Skoczni, ale i tak dla 32-latka czapki z głów. W każdym z czterech konkursów był na podium, a w austriackiej części zapewnił nam wysłuchanie Mazurka Dąbrowskiego. Dziękujemy Dawid!

Równość formy Kubackiego na wysokim poziomie w tym sezonie jest godna podziwu. Mimo braku zwycięstwa w TCS, to wciąż nasz reprezentant jest faworytem do wygrania klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Tylko w środę i piątek dołożył 160 punktów do tego zestawienia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?

Ale po niemiecko-austriackich zmaganiach bardziej niż cały czas świetne skoki Kubackiego cieszy przede wszystkim to, co stało się z Kamilem Stochem. Martwiliśmy się brakiem stabilizacji w formie trzykrotnego mistrza olimpijskiego. Przykro było patrzeć na smutek Polaka, gdy w Titisee-Neustadt czy Engelbergu zajmował miejsca pod koniec trzeciej albo na początku czwartej dziesiątki.

To już jednak przeszłość. Brak stabilizacji odszedł w zapomnienie. W 71. Turnieju Czterech Skoczni oglądaliśmy z konkursu na konkurs coraz lepszą formę Stocha. W całych zawodach nie zepsuł ani jednego skoku! Był w czołówce treningów, kwalifikacji i przede wszystkim konkursów. Turniej zakończył na bardzo dobrej 5. pozycji, którą jeszcze przed zmaganiami wzięlibyśmy w ciemno.

Nie same miejsca są jednak najważniejsze. Kluczowa jest postawa samego skoczka i jego zachowanie na skoczni. Stoch odzyskał olbrzymią radość ze skakania. Z przyjemnością oglądało się trzykrotnego mistrza olimpijskiego, który zaciska pięść na zeskoku po dalekim skoku. Widać, że znów wróciła mu pewność siebie i wiara w to, że w dalszej części sezonu jeszcze niejednokrotnie stanie na podium czy nawet wygra konkurs Pucharu Świata.

A przecież przed zawodnikami są jeszcze między innymi mistrzostwa świata w Planicy, tak uwielbiane przez Stocha. Po tym co pokazał w Turnieju Czterech Skoczni, nie ma wątpliwości, że w konkursach indywidualnych w Słowenii możemy liczyć już nie tylko na Kubackiego i Żyłę, ale także i na Stocha.

Turniej Czterech Skoczni to nawet jeszcze nie połowa sezonu. Przez kolejne trzy miesiące polscy skoczkowie dalej powinni nam zapewniać, tak jak przez cały okres świąteczno-noworoczny, mnóstwo pozytywnych emocji. A za turniej wielkie brawa. Trójka w najlepszej piątce (2. Kubacki, 4. Żyła, 5. Stoch), to więcej niż dobry wynik.

Szymon Łożyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty