Przed turniejem wydawało się, że tylko Anze Lanisek może zatrzymać rozpędzonego Dawida Kubackiego w drodze po drugiego Złotego Orła w karierze. Halvor Egner Granerud nie przekonywał. Potrafił odlatywać w treningach, ale niemal w każdym konkursie przed turniejem zdarzał mu się jeden słabszy skok.
Z taką niestabilną formą nie był wymieniany w jednym szeregu z Polakiem i Słoweńcem. Nagle jednak Norweg złapał tak brakującą mu powtarzalność. Co więcej, po raz pierwszy w karierze tak dobrze mentalnie zniósł trudy turnieju. Wyciągnął wnioski z 2021 roku i tym razem "nie pękł", gdy w Innsbrucku w pogoń ruszył za nim Kubacki.
Polak nie wygrał drugi raz Turnieju Czterech Skoczni, ale i tak dla 32-latka czapki z głów. W każdym z czterech konkursów był na podium, a w austriackiej części zapewnił nam wysłuchanie Mazurka Dąbrowskiego. Dziękujemy Dawid!
Równość formy Kubackiego na wysokim poziomie w tym sezonie jest godna podziwu. Mimo braku zwycięstwa w TCS, to wciąż nasz reprezentant jest faworytem do wygrania klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Tylko w środę i piątek dołożył 160 punktów do tego zestawienia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
Ale po niemiecko-austriackich zmaganiach bardziej niż cały czas świetne skoki Kubackiego cieszy przede wszystkim to, co stało się z Kamilem Stochem. Martwiliśmy się brakiem stabilizacji w formie trzykrotnego mistrza olimpijskiego. Przykro było patrzeć na smutek Polaka, gdy w Titisee-Neustadt czy Engelbergu zajmował miejsca pod koniec trzeciej albo na początku czwartej dziesiątki.
To już jednak przeszłość. Brak stabilizacji odszedł w zapomnienie. W 71. Turnieju Czterech Skoczni oglądaliśmy z konkursu na konkurs coraz lepszą formę Stocha. W całych zawodach nie zepsuł ani jednego skoku! Był w czołówce treningów, kwalifikacji i przede wszystkim konkursów. Turniej zakończył na bardzo dobrej 5. pozycji, którą jeszcze przed zmaganiami wzięlibyśmy w ciemno.
Nie same miejsca są jednak najważniejsze. Kluczowa jest postawa samego skoczka i jego zachowanie na skoczni. Stoch odzyskał olbrzymią radość ze skakania. Z przyjemnością oglądało się trzykrotnego mistrza olimpijskiego, który zaciska pięść na zeskoku po dalekim skoku. Widać, że znów wróciła mu pewność siebie i wiara w to, że w dalszej części sezonu jeszcze niejednokrotnie stanie na podium czy nawet wygra konkurs Pucharu Świata.
A przecież przed zawodnikami są jeszcze między innymi mistrzostwa świata w Planicy, tak uwielbiane przez Stocha. Po tym co pokazał w Turnieju Czterech Skoczni, nie ma wątpliwości, że w konkursach indywidualnych w Słowenii możemy liczyć już nie tylko na Kubackiego i Żyłę, ale także i na Stocha.
Turniej Czterech Skoczni to nawet jeszcze nie połowa sezonu. Przez kolejne trzy miesiące polscy skoczkowie dalej powinni nam zapewniać, tak jak przez cały okres świąteczno-noworoczny, mnóstwo pozytywnych emocji. A za turniej wielkie brawa. Trójka w najlepszej piątce (2. Kubacki, 4. Żyła, 5. Stoch), to więcej niż dobry wynik.
Szymon Łożyński, WP SportoweFakty